Tak
się dzieje od prawieków, jednych bogów zastępuje się drugimi, burzy się
wcześniej postawione pomniki, by na ich miejsce postawić nowe, depcze się
dotychczasowe autorytety, by zastąpić je kolejnymi. Przed reformatorami „dobrej
zmiany” nie ustrzeże się nic. Przyszła więc kolej na ulice. Rzecz znamienna.
Dla mieszkańców nie ma to szczególnego znaczenia. Większość z nich nie
przywiązuje do tego wagi. Zmiana nazwy ulicy pociąga za sobą różne komplikacje.
Lepiej byłoby, gdyby pozostało tak jak dotąd. Ale przecież ci u góry wiedzą
lepiej co dobre, a co złe. „Ręka sprawiedliwości” dosięgła także mojej ulicy.
Trzeba było wykreślić z nazwy ulicy imię złe.
Na szczęście radni gminy doszli
do wniosku, że najlepiej nazwać ulice tak, by już nikt nie musiał się do nich
przyczepiać. I w ten sposób moja ulica otrzymała nową nazwę – Lawendowa.
Powodowany pozytywnym uczuciem aprobaty
dla tej nowej nazwy ułożyłem wierszyk ku zadowoleniu moich sąsiadów i do
poczytania przez wspaniałomyślnych Czytelników mojego blogu.
Ulica
jak nowa - zwie się Lawendowa
Dotąd
byłaś ulicą Warskiego,
ale
przecież przyszła „dobra zmiana”,
za
malutka dla Jarusia Kaczyńskiego,
wonnym
kwiatem zostałaś nazwana.
Zapachniałaś
wodą kolońską,
zajaśniałaś
barwami błękitu,
jesteś
dla nas kolumną jońską,
synonimem
porannego świtu.
Kwiat
lawendy – cudowne misterium,
osrebrzony
kroplami rosy.
Chce
się wołać dziękczynne Te Deum
i
hosannę śpiewać wniebogłosy.
Dla
postronnych to zwykle słowa,
rzędy
domków strojnych jak pannice,
taka
sobie – ulica Lawendowa,
choć
lawendy tutaj nie ujrzycie.
Bo
lawenda, wczesnej wiosny tchnienie,
bo
lawenda, wciąż tylko marzenie,
od
tych marzeń pękają nam głowy
promieniując
zapach lawendowy.
Ta
ulica stanie się w Głuszycy
jak
Aleje Ujazdowskie w stolicy,
będzie
zawsze do zwiedzania pierwsza,
bo tu mieszka autor tego wiersza !
Fot. Zbigniew Dawidowicz .
Fot. Zbigniew Dawidowicz .
I właśnie dlatego w przyszłym roku mam zamiar odwiedzić nie tylko tę ulicę, ale i jej otoczenie i całą Ziemię Wałbrzyską.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Mam nadzieję, że odwiedzisz autora, bo przecież byłoby to tak jak w powiedzeniu: być w Rzymie, a papieża nie widzieć. A ponadto mogę zaproponować siebie jako przewodnika, choć wydaje mi się - jestem lepszy w pisaniu niż w oprowadzaniu.Będę teraz niecierpliwie czekal na ten nowy rok, a powinienem ciszyć się z tego, że czas się wlecze powoli. Dziękuję Stokrotko za lawendowe pozdrowienia !
OdpowiedzUsuńBrawo! Wiersz dobry,a jak podoba się mieszkańcom ulicy to jeszcze lepiej.Będziecie mogli pokusić się o posianie lawendy.Już sobie wyobrażam co to będzie za wspaniały widok i zapach na Twojej ulicy. Wszyscy Twoi znajomi zaczną przyjeżdżać - jak m.in.Pani Stokrotka podziwiać i cieszyć się zapachem tych wspaniałych kwiatów.Nie będziemy musieli wybierać się do Prowansji,bo część tych wspaniałości znajdziemy w Głuszycy.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak jest Bronku, to co napisałeś stanie jest inspirujące. Weźniemy przyklad z Olgi Tokarczuk. Mówiła ona w jednym z wywiadów, że uwielbia rabaty lawendy w swoim ogródku w Krajanowie. Teraz obligatoryjnie posiejemy je w ogrodach by na codzień czuć zapach lawendy. Na wiosnę jak zakwitną zaproszę Cię do powąchania.
UsuńOk.Czujemy się zaproszeni.Pozdrawiamy
UsuńStaszku ta ulica zwie się Lawendową dla uczczenia wspaniałej jej niestety byłej mieszanki zwanej Lawendową Violą i nie wiem czy było to zamierzone, raczej nie ale decyzja włodarzy miasta jak rzadko się zdarza trafiła w punkt.
OdpowiedzUsuńTak jest, pisałem o tym w swoim blogu, żegnając doczesne życie Violi.
UsuńNie chciałem jej pamięci mieszać w bądź co bądź żartobliwym wierszu.
Pozdrowienia dla Ciebie Robercie i całej Rodziny !