nasz "Tomcio" |
Myślę, że nie jestem
sam, że jest nas w kraju i na świecie prawdziwa rzesza ludzi przywiązujących
się całym sercem do maleńkiego stworzenia, które okazuje się najwierniejszym
przyjacielem człowieka.
A przekonała mnie o tym
m. in. Jadwiga Śmigiera w swojej
wzruszającej książce pt. „Zwariowałam”, w której zarysowała portrecik pięknej,
trójkolorowej, z przewagą koloru czarnego, podobnej do słynnej Lassie z filmów,
o takim właśnie imieniu, uśmiechniętej suczki – wiernej towarzyszce życia całej
rodziny.
Zanim powiem coś więcej
o Lassie, warszawskiej Stokrotki, parę słów wprowadzenia do wydawałoby się na
pozór błahego tematu.
Motto:
W moim domu
nie wiem, czy wiesz,
najważniejszy jest pies
A dlaczego jest
najważniejszy?
A dlatego, że jest
najmniejszy
i najwierniejszy
Pies nie zdradzi i nie
oszuka
zdobyć psa
to niewielka sztuka
Sztuką jest
by z każdym wiekiem
być dla niego nie psem
lecz człowiekiem !
Postanowiłem dzisiejszy
post blogowy poświęcić, wydawałoby się, tak błahemu tematowi, jakim jest pies.
Okazuje się, że temat ten budzi coraz żywsze zainteresowanie naszych mediów, a
dla wielu osób jest nadzieją, że uda nam się zmienić na lepsze stosunek
człowieka do tej czworonożnej istoty. Dla wielu z nas pies bywa bliskim i
darzonym sympatią towarzyszem naszego życia, jest istotą bardzo ważną.
Traktujemy go po ludzku, staramy się zabezpieczyć w pełni jego potrzeby i dbać
o to, by nie był niewolnikiem,
bezbronnym narzędziem w ręku swego pana.
Nie chcę nawet
wspominać o bestialstwie ludzi, z jakim spotykamy się często wobec psów, kotów,
czy innych zwierząt domowych. To koniecznie potrzebuje naszej reakcji i
zdecydowanych rozwiązań prawnych. Coś dobrego się dzieje w naszym kraju w tym
zakresie i to jest pocieszające.
Pies znalazł swoje
miejsce w twórczości literackiej, jest wiele książek o przyjaźni pomiędzy psem,
a człowiekiem. Są również wzruszające wiersze. Oto wybrane przeze mnie
drogocenne przykłady takiej twórczości.
W omszałym sekretniku
jednego z dworków ziemiańskich w I połowie XIX wieku znaleziono anonimowy
wiersz. Warto go zapamiętać i przechować w sekretarzyku swego serca:
Mój Przyjaciel
Kiedy dla mnie na
świecie nic już nie zostało,
co by mi drogim było,
co by mię kochało;
kiedy ojciec i matka, i
rodzina cała
do nadziemskich
wieczności krain uleciała;
kiedy ci co się niegdyś
przyjaciółmi zwali,
w innych kolejach losu
zmiennymi zostali;
jeden tylko przyjaciel
pozostał mi stały;
lecz nie był to już
człowiek - był nim piesek mały.
U wielu starszych
Czytelników ten wierszyk spotka się nie
tylko z pełnym zrozumieniem, ale i wzruszeniem. Jest w nim, niestety, głęboka
prawda o starym człowieku, jego przemijającej roli w rodzinie, w środowisku
sąsiadów, znajomych, dawnych współpracowników. Kiedy kończy się czas aktywności
zawodowej, społecznej, domowej, kiedy człowiek się zestarzeje, staje się nikomu
niepotrzebny. Czy może liczyć na przyjaźń jakiejś bliskiej istoty?
Miłośnikom czworonogów,
do których sam się zaliczam, dedykuję kolejną prawdziwą perełkę, wiersz
napisany z talentem i subtelną dozą optymizmu, chociaż jest to rodzaj trenu,
tkliwe epitafium na cześć utraconego psa, przyjaciela domu:
„To tylko pies, tak
mówisz, tylko pies,
a ja ci powiem,
że pies to czasem
więcej jest jak człowiek.
On nie ma duszy,
mówisz…
Popatrz jeszcze raz,
psia dusza większa jest
od psa.
My mamy duszę
kieszonkową,
maleńka dusza, wielki
człowiek.
Psia dusza się nie
mieści w psie
i kiedy się uśmiechasz
do niej
ona się huśta na
ogonie.
A kiedy się pożegnać
trzeba
i psu czas iść do
psiego nieba,
to niedaleko pies wyrusza,
przecież przy tobie
jest psie niebo,
z tobą zostaje jego
dusza!”
Wiersz ten znalazłem w
internetowym blogu Wirtualnej Polski pod hasłem: „Jak się żyje (nie)
przeciętnej trzydziestce”. O jego autorce wiem tylko, że jest z zawodu
nauczycielką angielskiego, ma męża, dwoje dzieci, mieszka w domku
jednorodzinnym. Od czasu do czasu dzieli się w blogu swoimi osobistymi
refleksjami. Po tym wierszu nie mam wątpliwości, że jest kobietą nieprzeciętną
A piszę o niej nie tylko zachwycony wierszem, tak bliskim mojemu sercu, ale
także by zachęcić zwłaszcza młodych. Zakładajcie blogi, piszcie wiersze,
dzielcie się sekretami, utrwalajcie na gorąco swoje przemyślenia i refleksje.
To będzie prawdziwy skarb po latach, jeszcze cenniejszy niż klisza foto. A
ponadto można się nim podzielić z innymi i w ten sposób czynić życie
piękniejszym i pożyteczniejszym.
Nieprzeciętną osobą
jest dla mnie wspomniana na wstępie „Stokrotka” i to nie tylko dlatego, że
prowadzi interesujący blog i pisze książki, ale jak się okazuje, była i jest przyjaciółką cudownej Lassie, o
której pisze z zachwytem:
„Chyba to wyczuła, bo
obdarzyła nas niesamowitą miłością i wiernością. Lubiła długie spacery i wręcz
ich od nas wymagała. Kochała biegać. Wyglądała pięknie, kiedy tak biegła przez
pola lub trawnik. Jej długa sierść układała się w ruchu bardzo malowniczo”.
Niestety, przyszedł
taki czas, gdy trzeba było w związku z jej chorobą, podjąć trudną decyzję
rozstania:
„Patrząc w nieruchome, mętniejące
oczy obiecywałam jej i sobie, że jak się spotkamy, to będziemy chodzić na
długie spacery po pięknych, kwiecistych, niebiańskich łąkach”.
Dalej „Stokrotka”
pisze, że co roku odwiedza ją na podwarszawskim cmentarzyku dla psich i kocich
przyjaciół i zapala jej malutki znicz, choć „była tylko psem”.
To właśnie z książki
Jadwigi pochodzi tytuł mojego dzisiejszego postu, a rozdział „Jej portret”
przypomniał mi naszego „Tomcia” i stał się inspiracją, by o tym napisać.
Jeśli udało mi się
oderwać choć parę osób od codziennych obowiązków i zachęcić do refleksji, to myślę, że warto było to zrobić.
Potrzebujemy coraz częściej czegoś co potrafi nas przenieść z szarej
rzeczywistości w świat idyllicznego współżycia człowieka z naturą, a
przy okazji wzruszyć i wzbogacić.
Staszku! Znam ten ból,bo przed laty musiałem uśpić swoją Sarę - suczkę rasy Szpic.Ale po kilku latach znalazłem sobie inne zainteresowanie.A ponadto obiecałem sobie,że psa już nie chcę,bo strata pozostawiła na długo pustkę w domu.
OdpowiedzUsuńDziękuje Bronku, wiem - jesteśmy z tej samej gliny. I to jest dla mnie ważne. Wiem, że mogę na Ciebie liczyć w tym co piszę. To prawda, nieraz o tym myślałem, jak można się tak mocno przywiązać do psa. A potem doszedłem do wniosku, ze to nie moja zasługa. Ktoż genialny wymyślił takie stworzenie tak wierne i genetycznie nastawione by służyć człowiekowi. Pozdrawiam Cię serdecznie!
UsuńW moim domu zawsze były psy.Ten z lat dorastania,to Mikunia,wspaniała suczka rasy...mix..Uratowałam jej życie,bo zabrałam szczeniaka do domu. Sąsiadka ,bez żalu,w sposób niehumanitarny,pozbyła się kilku pozostałych.Potem króciutko był Amik,b.agresywny i dlatego rodzice oddali go na wieŚ.Nikt wtedy nie zajmował się "układaniem psów". Lata następne,juz w mojej założonej rodzinie...BryŚ-Alfik,mieszaniec z nawykami hrabiowskimi.Przewędrował z nami przez ocean i tam go pożegnaliŚmy.Teraz jest Alfik 2,tzw,rasowy kundel zabrany ze schroniska. Postanowiłam,ze to będzie nasz ostatni czworonożny przyjaciel.Razem starzejemy się i staram sie nię myŚleć o szybko mijającym czasie.Utrata psa,członka rodziny,jest b. tragicznym przeżyciem.Wiem o tym b.dobrze. Danuta
OdpowiedzUsuńTo wzruszająca opowieść i dobra zachęta dla młodych, by próbowali poszukać przyjaciela w życiu, na którego można liczyć, który nie zdradzi i nie oszuka.
OdpowiedzUsuńDziękuję Danuto za ten komentarz wzięty z życia. Wiadomo, dla ludzi starszych nie jest to łatwa decyzja. Sam kiedyś pomyślałem, co będzie jak nie będę mógł chodzić z nim na spacery? Ale wiem, ze piesek to zrozumie. Pozdrawiam serdecznie !
Tak mi miło, że wspominasz o mojej Lassie - naprawdę była przez nasz wszystkich kochana.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję.
Mój piesek King Charles Cavalier,już od roku nie towarzyszy mi w dłuższych spacerach po górach z powodu wieku i kilku operacji-ale od czego jest samochód w domu,uwielbia jazdę samochodem.Żal patrzeć jak gdzieś wyjeżdżam,a ona patrzy ze smutkiem z tarasu.
OdpowiedzUsuńNa torach wyścigów konnych,każdego roku umiera 400 koni.Koń ze złamaną nogą potrafi zwyciężyć w gonitwie!!Dżokej zarabia do 100 tys. euro rocznie.Wśród dżokei są bestie.Chciwość i pieniądze.Czy ktoś ze zjadaczy cielęciny słyszał płacz krów,gdy im zabierają cielęta?
https://www.youtube.com/watch?v=bOOiixz2zFE
Pozdrawiam.
To samo mam z psem sąsiada, którego bierzemy do siebie, gdy jego pan wyjężdża na "saksy" i nie ma go domu. To pies maśliwski, jeździ z panem na polowania. Gdy jest u nas wyczuwa od razu, że gdzieś się wybieram samochodem, jak go wołam jest w siódmym niebie. Jeździmy razem na zakupy.
UsuńDziękuję Henryku za komentarz, ale ten link nie jest na moje nerwy. Nie potrafię tego zrozumieć, skąd się biorą takie potwory ludzkie. Koń to tak samo sympatyczne stworzenie, którego człowiek powinien otoczyć opieką. Brakuje mi słów na takie zdziczenie. Coraz częściej wydajke mi się, że mam dość tego świata. Ale tego co Piotr S. nie zrobię, wiem że jestem jeszcze potrzeby rodzinie. Serdecznie pozdrawiam !