Mój blog ma dopiero sześć lat, a
wydaje mi się bardzo stary. Tak samo jak jego autor, liczący sobie już ponad
trzy ćwiartki stulecia. Ale blog jest zwieńczeniem tego, co rosło we mnie przez
liczne lata. Dopiero teraz promieniuje całym blaskiem. Myślę o emocjonalnym
przywiązaniu do obecnego miejsca zamieszkania, które stało się po latach domem
rodzinnym. To jest rzecz szczególna w życiu każdego człowieka. Jeśli takie czy
inne koleje losu spowodują opuszczenie jego miejsca urodzenia, nie jest tak łatwo mu się przystosować do
nowych warunków. Większość z nas na
Ziemiach Zachodnich, to tak zwana ludność napływowa. By zbudować tu nowe
gniazdo rodzinne potrzeba było na to wiele czasu. Bardzo często jest to sprawa
kilku pokoleń.
To jedna z refleksji, które urosły
w czasie mojego niedzielnego medytowania, A powód był szczególny, bo świadomość
tego, co się ma stać jutro (w poniedziałek 4 września) wyzwoliła we mnie
wspomnienia z przeszłości. Pomyślałem sobie, jak to dobrze, że nie muszę w
obecnych czasach w szkole witać nowego roku szkolnego i rozpoczynać od nowa
jak co roku realizacji programu
nauczania języka polskiego czy historii. Przed laty było to dla mnie zawsze
wzruszające i miłe przeżycie. Nieomal przez wszystkie lata mojej kariery
nauczycielskiej szkoła była miejscem ustabilizowanym i dobrze zorganizowanym.
Po wakacjach powracało się do pracy z tymi samymi koleżankami i kolegami, z
tymi samymi dziećmi i z tymi samymi programami nauczania i podręcznikami.
Nauczyciel wiedział czego będzie uczył i
w których klasach, nie musiał obawiać się, że straci pracę lub, że zabraknie mu
godzin do etatu. Będąc przez jakiś czas dyrektorem szkoły 1 września nie był
dla mnie aż takim dniem szczególnym, bo w szkole spędzało się wiele czasu także
w wakacje z powodu prac remontowych lub
kolonii letnich. Dobrze wspominam moje 3 pierwsze lata w szkołach podstawowych
w Maciejowicach k. Otmuchowa, w boguszowskim Lesieńcu i głuszyckiej jedynce, a
potem 15 lat w szkole włókienniczej,
którą tworzyliśmy od początku, a jeszcze potem kolejne 16 lat w jedlińskiej
oświacie. Destrukcyjna reforma edukacji za rządów AWS-u miała miejsce, gdy
byłem już samorządowcem powiatowym. Odnosiłem się do niej krytycznie, bo
burzyła całą, moim zdaniem, dobrze zorganizowaną strukturę szkolną, z ośmioklasówką,
szkołami zawodowymi, liceami i technikami. Trzeba to było naprawiać, tam gdzie
szwankowało, unowocześniać i doskonalić, a nie burzyć i budować od nowa. No ale
stało się, skrócono podstawówkę, wymyślono gimnazja i szkoły ponad gimnazjalne,
zaczęło to wszystko coraz to lepiej funkcjonować, przyzwyczailiśmy się do nowej
struktury szkolnej i co? Kolejna reforma, a z nią powrót do tego samego, co
było wcześniej. To jest barbarzyństwo oświatowe. Nie można wciąż
eksperymentować na takim organizmie, jakim jest edukacja. Jej wysoki poziom
zależy przede wszystkim od ukształtowanej
w ciągu lat struktury szkolnej, od w miarę stałej kadry pedagogicznej, od
mądrości programów szkolnych i podręczników, od
tradycji szkolnych i przywiązania do szkoły dzieci i rodziców. To co się
dzieje, gdy edukację narodową wzięli w swoje łapy rządowi politycy, zakrawa na sabotaż.
Politycznie narzuceni ministrowie nie liczą się z opiniami świata naukowego,
doświadczonych pedagogów i nauczycieli. Dla nich liczy się aktualna linia
polityczna partii rządzącej. A przecież można ją w miarę rozsądnie realizować
bez ustawicznego burzenia porządku szkolnego.
Czytam o tym w artykule „Po
dzwonku” w najnowszym numerze „Polityki”, w którym prof. Stanisław Dylak pisze:
„dopóki edukacja będzie politycznie uwikłana, nie ma szans na sensowne zmiany.
A świat nam odjeżdża. Od Amerykanów dzieli nas pokolenie”. Świat się zmienia w
tempie ekspresowym, dziś mamy instrument wielkiej wagi, a jest nim internet.
Tworzy on zupełnie nową sytuację również w dziedzinie edukacji. Powinniśmy
powoli wygaszać system klasowo-lekcyjny, a nauczanie przedmiotowo-podręcznikowe
jest przeszłością. Szkoła przegrała z mediami, zignorowała zmiany jakie zaszły
na świecie. Jeśli do tego przeprowadza się harakiri na systemie szkolnym, a
takim jest obecna deformacja systemu szkolnego i powrót do tego, co już wtedy
było przeżytkiem, to oznacza że staniemy się grajdołkiem Europy. Warto zajrzeć
do tego artykułu, tam w szczegółach dowiadujemy się w jakim kierunku powinno
się kroczyć, jakich zmian dokonywać w organizacji życia szkolnego i metodach
nauczania by dogonić świat.
Niestety, są to gorzkie
konstatacje przy niedzieli, kiedy w promieniach porannego słońca na koniec
wakacji można by się cieszyć resztkami lata. Kopulasta Ostoja wydaje się bardziej
wyrazista i swojska, uderza intensywną barwą pomarańczowych odcieni zieleni.
Soczyste po świeżym deszczu łąki pod lasem upstrzone mnóstwem różnokolorowych
ździebeł trawy robią wrażenie artystycznych kobierców. To prawdziwe dzieło
sztuki, a jego twórcą - matka natura.
Niestety, zamiast się z tego
cieszyć, chce się płakać.
Cała moja Głuszyca, ni to miasto,
ni wieś, wydaje się nadzwyczaj powabna. Obserwowana z oddali budzi zachwyt swym
położeniem w otoczeniu zalesionych wierzchołków gór. Idę sobie z Osiedla „Słoneczne Wzgórze”, z którego
roztacza się przecudowny widok na okoliczne wzgórza, upstrzone czerwonymi
dachami budynków. Po drodze widzę jak rośną w górę ściany krytego basenu
kąpielowego przy głuszyckiej tysiąclatce. Kiedyś za moich czasów taka inwestycja
była nie do pomyślenia. Przy szkole nr 2 nie tak dawno zbudowano salę
gimnastyczną, a przy niej już w tej kadencji ogrodzone boisko sportowe. W
budynku gimnazjum ma być teraz żłobek. Po nowej reformie znakomity
wielopiętrowy obiekt z zabytkowym
budynkiem szkolnym, niezłym wyposażeniem w pomoce naukowe, z pracownią
informatyczną i sprzętem audiowizualnym, z halą gimnastyczną i boiskami, nie
zmieścił się w planach reorganizacji szkolnictwa gminnego. Głuszyca już
wcześnie straciła szkołę średnią, a liczba dzieci w szkołach podstawowych
wyraźnie zmalała. To gimnazjum było szansą dla młodocianych i ich rodziców, bo
była to prawie że średnia szkoła na miejscu, bez konieczności dojazdu do
Wałbrzycha. Serce się kraje, gdy się o tym pomyśli. A pani minister ze Świebodzic
twierdzi, że nic się złego nie stało, a
reforma jest czyniona na życzenie rodziców. Pośpiech w reformie był tak duży,
że nie starczyło czasu na przeprowadzenie referendum, którego domagał się
prawie milion obywateli tego kraju. Może rząd PiS-u przejrzałby wtedy na oczy.
Ale nie tylko o tych refleksjach
nauczyciela - emeryta chciałem dziś napisać, bo przecież w tytule zaznaczyłem,
że chodzi o dorobek blogowy ostatnich sześciu lat.
Mój blog jest dość wyjątkowy. Sam
jestem zdumiony obfitością tematyczną, a także ilością postów (1275),
komentarzy (4240) i wyświetleń (575 tys.). Kawał dobrej roboty, tak mi się
przynajmniej wydaje, zwłaszcza że pochłaniało to sporo mojego wolnego czasu.
Nie udało mi się osiągnąć zbyt wiele w promocji blogu. Wiem, że są różne możliwości
i można było zrobić znacznie więcej. Nie
mogę się równać z wieloma blogerami, których mądrość życiowa, wykształcenie,
wiedza i inteligencja przewyższają wielokroć poziom mojego pisania i moich
ilustracji. To są blogerzy na skalę ogólnokrajową, a ja tylko regionalną. Nie prowadzę blogu ani dla sławy, ani dla
pieniędzy. Chcę trafić głównie do osób z mojej „małej ojczyzny”, z regionu
wałbrzyskiego, którego w swej zasadniczej części dotyczy treść notatek. Chcę
tchnąć w nich wiarę, że warto postawić
na rozwój turystyczny regionu. Może on stać się kołem zamachowym dla naszej
gospodarki. Nie ograniczyłem się tematycznie tylko i wyłącznie do regionu, a
odstępstwa narastały w miarę upływu czasu, z chwilą wyczerpywania się tematów
lokalnych. To co się dzieje w polityce mojego kraju nie pozwala mi milczeć i
biernie obserwować jak się wali to wszystko, co mogło naszą Polskę uczynić
przyjaznym i bezpiecznym domem ojczystym dla wszystkich jego mieszkańców.
Cieszę się, że część tej blogowej
twórczości została utrwalona w formie książkowej. Moje zachwyty nad walorami
turystyczno - krajobrazowymi ziemi wałbrzyskiej, jej bogatą historią i aktualną
szansą, by stać się kolejnym atrakcyjnym i ważnym regionem turystycznym w
kraju, z Wałbrzychem jako stolicą tego regionu, nie są jak się okazuje na
wyrost. Idea przewodnia moich felietonów w blogu i na falach lokalnej rozgłośni
radia „złote przeboje”, a także w wałbrzyskim tygodniku DB 2010, staje się
coraz bardziej bliska i osiągalna. Świadczy o tym boom inwestycyjny w samym Wałbrzychu i przedsięwzięcia służące
rozwojowi turystyki w tym mieście (zamek Książ), a także budzące nadzieję osiągnięcia
miast i gmin wokół Wałbrzycha. Wiele dobrego się dzieje na Dzikowcu w
Boguszowie-Gorcach, nad Jeziorem Bystrzyckim i zamku Grodno w Walimiu, a także
w Jedlinie-Zdroju, w Mieroszowie, Szczawnie-Zdroju, Głuszycy, w gminach
wiejskich takich jak Stare Bogaczowice, Czarny Bór. Pędzimy do przodu i co
najważniejsze - wspólnym frontem, nie ważne jak on się
nazywa, czy aglomeracja wałbrzyska, czy LOT, ale ważne że we wspólnym zrozumieniu,
zgodzie i harmonii. A to jest fundament sukcesu.
Mój blog miał dotąd formę nieomal
dziennika. 1275 postów w ciągu sześciu lat, to średnio 200 rocznie. To bardzo
dużo, prawie jeden post co dwa dni. Niestety, nie mam już szans, by to dzieło w
takim zakresie kontynuować. Muszę ograniczyć ilość, a popracować nad jakością i
trzymać się zasady znanej z przesłania któregoś z wielkich pisarzy: „jeżeli
możecie nie pisać, nie piszcie”. Ja mogę nie pisać, jeśli nie mam tematu, który
mnie zafascynuje i nie mam przekonania, że to co napiszę spotka się z
zainteresowaniem moich Czytelników. Będę więc pisał rzadziej, ale nie wyłączam
jeszcze klawiatury na stałe. Moich drogich Czytelników bardzo proszę - od czasu do czasu zaglądajcie na stronę
blogową - „tu jest mój dom”. I proszę o
cierpliwość i wyrozumiałość.
I tym to sposobem rozpocząłem
uroczyście zamiast roku szkolnego nowy rok blogowy, choć faktycznie stało się
to nieco wcześniej, bo już w czerwcu tego roku.
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Panie Stanisławie,ogląda Pan"Make Poland Great Again"i ma Pan doła:)
OdpowiedzUsuńJa tam wolę"Nowe czasy"!
https://www.youtube.com/watch?v=R6flSzMoGEk
Może Pan nie czytał:
www.bibliotekacyfrowa.pl/Content/78104/Walim_dzieje_i_krajobraz_kulturowy_sudeckiej_osady_wlokienniczej.pdf
To w Krakowie nie ma tyle zabytków.Czy ktoś zwrócił uwagę na zabytkowe drzewa w Głuszycy,chyba tylko ja,a macie ich dużo,dużo więcej.
Pozdrawiam
Witam Cię serdecznie Stanisławie.
OdpowiedzUsuńNawet nie przypuszczasz z jak wielkim wzruszeniem przeczytałam Twój tekst.
Bo chociaż bywam na Twoim blogu od niedawna, to łączy nas bardzo wiele.
Po pierwsze jestem bardzo związana z zawodem nauczyciela. Wprawdzie to nie ja jestem nauczycielką, ale całe życie obracam się wśród nauczycieli. Mój dziadek ze strony Mamy, moja Mama,mój tata, siostra, mąż a teraz młodszy syn - wszyscy oni byli albo są nauczycielami. Począwszy od nauczyciela zawodu, poprzez nauczyciela rzeźby, a także nnauczyciel w szkole podstawowej, średniej i kilku-języcznej a skończywszy na wykładowcy Uniwersytetu.
Po drugie prowadzę bloga prawie tak samo długo - 19 listopada będę obchodzić 6 urodziny :-).
Po trzecie - podobnie jak Tobie udało mi się prowadzić nie tylko bloga, ale także napisać książki, o czym wiesz.
Twój blog jest prowadzony na wysokim poziomie. Czyta go z pewnością wiele osób. I wiele osób go ceni.
Życzę dalszych wspaniałych, mądrych wpisów.
Wiem, że tak będzie.
Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam.
Jestem oszołomiony tak sympatycznym komentarzem od osoby, której nie dorastam do pięt. Piszę to uczciwie, bo jestem pod wrażeniem Twoich książek i blogu, w którym czytam dziesiątki znakomitych komentarzy. Masz szerokie grono odbiorców, jest się z kim dzielić refleksjami. Po drugie, tak jak zauważyłaś mamy ze sobą coś wspólnego. Próbujemy czas pięknie zwanym czasem zasłużonego odpoczynku przeznaczyć na robienie czegoś pożytecznego, blog to jedno, a książki, to drugie. "Waryjujemy obydwoje", a przypadek sprawił, że się poznaliśmy dzięki temu, że jest internet i odległość z Głuszycy do Warszawy jest niczym. Cieszę si, że mam tak znakomitą Koleżankę, jak to mówią "po piórze", ale jak sięokazuje nie tylko. Pozdrawiam Cię serdecznie !
OdpowiedzUsuńStanisławie - obiecuję ze w miarę mozliwosci będę wracała do Twoich starszych tekstów. Zacznę od samego początku.
UsuńA przy okazji chcialam zapytać czy są jeszcze osiągalne Twoje książki bo jestem nimi zainteresowana.
Napisz proszę.
Obiecuję, że zrobię co mogę, a mogę niewiele, bo moje książki się rozeszły, a ja też co miałem to porozdawałem. Mam jeszcze drugą część "Głuszyckich kontemplacji" i chyba znajdę taką małą perełkę o Jedlinie Zdroju. Największa moja książka "Wałbrzyskie powaby" była wydana prfzez prezydenta Wałbrzycha i starostę powiatu w nakladzie 1000 egzmp.Wydawcy podzielili się po połowie i potraktowali książkę jako gadżet promocyjny dla radnych, znajomych i gości. Moja pula 30 egzemp. też w ten sposób się rozeszła. Mam jeszcze 2 sztuki i tym się już nie mogę dzielić. Piszesz Stokrotko, że zajrzysz do mojego blogu. W nim znajduje się prawie wszystko, o Wałbrzychu i powiecie, co zamieśiłem potem w książce. Przykro, bo chetnie bym tę książkę Ci podarował.Dysponuję Twoim adresem więc w tym tygodniu postaram się przesłać dwie książki. Serdecznie pozdrawiam!
UsuńZdanie moje na temat Twojego blogu znasz a więc nie będę nic dodawał do tego co napisała Pani Stokrotka.Ona ujęła to bardzo trafnie i obiektywnie.Natomiast ja mam do Ciebie prośbę.Nie musisz pisać codziennie jak Ci zdrowie nie pozwala ,ale pisz co drugi lub co trzeci dzień bo piszesz ładnie i piękną polszczyzną a ponadto zainteresowałeś bardzo dużo osób historią,turystyką.No i masz wierną grupę czytelników również z mojego kręgu.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak ten czas leci...
OdpowiedzUsuńPisze Pan, że będzie rzadziej pisać... O ile sobie przypominam, to już kilkakrotnie nosił się Pan z takim zamiarem... Na szczęście dla nas – wiernych czytelników blogu - nie jest Pan w tym postanowieniu konsekwentny… I tak trzymać!
Pisze Pan o obfitości tematycznej blogu. Rzeczywiście, to już nie tylko, jak na początku, blog promujący książki o regionie wałbrzyskim. Jednak zarówno posty z pierwszego etapu blogowania, jak i te późniejsze, oprócz ogromu przekazywanej wiedzy coś łączy - wielka troska ich autora o naszą Małą i Wielką Ojczyznę – o nasz wspólny Dom!
Gratuluję sześcioletniego blogowania i przypominam parafrazę wiersza Agnieszki Osieckiej:
"Na naszą słabość i biedę,
niemotę serc i dusz.
Na to, że nas nie zabiorą
do lepszych gór i mórz.
Na czarny myśli tłok,
na oczy pełne łez
lekarstwem BLOG Twój bywa
i dobrze, że on jest!
Na ludzką podłość i małość,
na oschły boży chłód.
Na to, że nic się nie stało,
a zdarzyć miał się cud.
Na szary mysi strach,
bliźniego drogi gest,
ratunkiem blog Twój bywa
cieszymy się, że jest! (...)"
Pozdrawiam :) R.
Dziękuję serdecznie R. Poczułem się znów jak skowronek, a rzadko mi się to zdarza w wieku, nazwałbym to pochlebnie - statecznym.
UsuńSerdecznie pozdrawiam !