A jednak jeszcze żyjemy, świat się nie zawalił, warto więc zająć się sprawami ziemskimi.
Już
wkrótce przed nami jesienny miesiąc – październik.
Kto mógł wymyślić taką ponurą nazwę dla miesiąca, który bardzo często okazuje
się być jednym z najpiękniejszych miesięcy w roku? Próbuję odgadnąć źródłosłów słowa październik. Zaglądam do słownika, paździerz –
zdrętwiałe części suchych łodyg lnu lub konopi odpadające z włókien przy
międleniu. I to niestety stanowi o
nazwie miesiąca?
Październik bywa
miesiącem kapryśnym, od czasu do czasu czaruje pięknem słonecznej pogody, co
daje się odczuć zwłaszcza w otoczeniu lasów i gór, a zdarza się, że zasmuca
ponurym, mglistym niebem, zasnutym czarnymi chmurami.
Z październikiem u nas
w kraju wiąże się nieodłącznie określenie „złotej polskiej jesieni”. Bywa, że
przesuwa się ono w czasie sięgając połowy listopada. To jest czas, kiedy w
obszarach górskich doświadczamy tego, co moglibyśmy sobie wyobrazić jako niebiańskie rozkosze raju.
Świat wokół nas staje się przecudowną mozaiką kolorów. W blasku słońca lub
wieczornych zórz staje się on niepojęty, olśniewający.
Na temat tego. co
dzieje się wokół nas jesienią mamy wiele egzystencjonalnych lub filozoficznych dywagacji. I właśnie dlatego myśl o Bogu,
stwórcy tego wszystkiego co nas otacza
jest absolutnie w tym czasie na miejscu. Ktoś przecież stworzył te
niepojęte dziwy przyrody. Próby wytłumaczenia, że stało się to w drodze
ewolucji są tak samo abstrakcyjne jak zapisy Pisma Świętego mówiące o tym, że
Wielki Bóg jest twórcą świata, że zrobił to w ciągu sześciu dni, a siódmy
przeznaczył na odpoczynek.
Powinniśmy traktować
poważnie wytwory żydowskich mędrców, rzekomo natchnionych przez Boga, którzy
spisali dzieje narodu żydowskiego w Starym Testamencie, a przy okazji postarali się wytłumaczyć, skąd się wziął świat i człowiek na ziemi, komu i czemu ma służyć. Czyta się to wszystkim jak
bajki z tysiąca i jednej nocy, napotykając liczne wątpliwości. Trudno przecież
pogodzić z logiką opowieść o grzechu Adama i Ewy, którzy pokusili się mimo
zakazu Stwórcy zerwać jabłko z drzewa
mądrości. Skutkiem tego zostali
oni ukarani zesłaniem z niebiańskiego raju
na ziemię. Stali się pierwszymi ludźmi na tym padole płaczu, a na ich
potomstwie, czyli całej ludzkości aż do
dziś ciąży grzech pierworodny, za który musimy pokutować. Nawet będąc
człowiekiem dobrej wiary nie jesteśmy w stanie tego pojąć.
Wciąż nurtuje nas
zasadnicze pytanie - po co człowiek żyje na ziemi, skoro to
wszystko co doświadczymy i osiągniemy kończy się tak samo, nieodwracalnie - śmiercią . Czy żyjemy tylko po to, by
oddawać cześć Bogu, a jeśli będziemy żyli zgodnie z jego przykazaniami, to możemy
sobie zasłużyć na powrót do raju? A gdzie jest ten raj, wiadomo że w niebie,
chyba więc gdzieś tam w kosmosie. A kim to jest ten Bóg i po co mu to było, ten
świat i wszystkie niegodziwości życia ludzkiego ?
Rodzi się tych pytań
tysiące i trudno znaleźć na nie logiczne odpowiedzi. Dla wielu z nas wiara w Boga jest ratunkiem,
ona pozwala ominąć wszystkie wieloznaczności Pisma Świętego, bo przecież wiara
nie potrzebuje żadnych logicznych uzasadnień. Po prostu, to czego nie potrafimy
zrozumieć przyjmujemy na wiarę.
Przypominam sobie
anegdotę z książki młodopolskiego pisarza Tadeusza Boya Żeleńskiego „Obiad literacki.
Proust”: spotkali się nad jeziorem dwaj
wędkarze, wierzący i ateista. Ten pierwszy zarzucił wędkę i po chwili wyciągnął
ją, ale zamiast ryby na haczyku wisiała kartka z napisem: Nie istnieję. Bóg. A
na to ateista mówi: A widzisz ! Zapamiętał się ateista w przeświadczeniu, że
znalazł argument namacalny dla swoich przekonań. Ale przecież kartkę podpisał
Bóg. Kiedy niedowiarstwo staje się wiarą,
głupsze jest od religii.
W dalszej części
dyskusji przy literackim, stole z
udziałem kilku wybitnych paryskich pisarzy i myślicieli, jeden z braci Goncourt
oświadcza: Największa siła religii chrześcijańskiej tkwi w tym, że ona jest
religią smutków, nieszczęść, zgryzot, chorób, wszystkiego, co utrapia duszę,
serce, ciało… Zwraca się do tych, co cierpią. Przyrzeka pociechę tym , co jej
potrzebują, nadzieję tym, co są zrozpaczeni. Religie starożytne to były religie
radości człowieka, uczty życia. To jest różnica taka, jak między wieńcem z róż,
a chustką do nosa. Dlaczego więc
najbardziej religijne są kobiety. A dlatego, że religia jest u kobiety częścią
płci.
Religia dowartościowuje
kobiety, jest dla nich miejscem spełniania się ukrytych, mistycznych ciągot.
Nie znam nic piękniejszego, mówi Saint Victor,
niż wielkie święto w Katedrze Św. Piotra w Rzymie : kardynałowie czytający swe
brewiarze, rozwaleni w fotelach. Tak, religia katolicka to w gruncie rzeczy
bajeczna mitologia. Spektakl teatralny najwyższej wody. Aktorzy – doświadczeni
mistrzowie sceny. W świetle jupiterów stanowią doskonałe uosobienie mądrości i
pokory. A do tego poprzebierani ministranci, kadzidła, muzyka organowa,
śpiew i modlitwy. Nikt nie roztrząsa kim
są w rzeczy samej kardynałowie. Dla nich dogmaty wiary, to jak reguły w wiście,
trzeba im się poddać, ale nie przywiązują do nich wagi. Dogmaty są dla
wiernych, a rolą kardynałów jest umieć przekonać wiernych do ich
przestrzegania.
Zapędziłem się trochę w
tym październikowym rozmyślaniu. Ktoś może się zadziwić dlaczego akurat teraz.
Za miesiąc będzie lepsza okazja - 1 listopada. Prawie wszyscy będziemy
obchodzić uroczyście radosny Dzień Wszystkich Świętych - na cmentarzu. Niestety, taką mamy tradycję.
Trudno pojąć dlaczego na cmentarzu już pierwszego listopada, a nie drugiego w
Dzień Zmarłych, ale nie jest to najważniejsze. Idziemy tam z zupełnie innych
powodów. I przy tej okazji skupiamy się mimo woli nad sensem (lub bezsensem)
życia ludzkiego.
Nasuwające się
skojarzenie nazwy października od paździerzy, czyli jak wspomniałem na wstępie
od „zdrętwiałych części suchych łodyg, odpadających przy międleniu” ma w sobie
znaczenie symboliczne. Przypomina, że wszystko co może nam się wydawać
najważniejsze i najwartościowsze ulegnie z czasem zmiędleniu. Nie przywiązujmy
więc uwagi tylko do rzeczy materialnych, zapominając o duchowych. Uwierzmy, że
śmierć nie jest końcem wszystkiego. Jak dobrze jest pomyśleć, że dusza jest
nieśmiertelna i gdzieś tam daleko spotkamy się wszyscy w kosmosie.
I tym optymistycznym
akcentem zakończę tę przed październikową dywagację, jak się okazało dającą dużo do
myślenia. Warto od czasu do czasu pomyśleć, bo przecież myślenie ma
kolosalną przyszłość !
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Wspaniały, mądry tekst.
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością go przeczytałam. Bardzo Ci za niego dziękuje.
A jeśli chodzi o październik to z reguły jest dużo piękniejszy od września. Kolorowy i nostalgiczny. Dlatego bardzo go lubię.
Pytałeś czy otrzymałam Twój tekst - nadal go niestety nie mam.
A dzisiaj zapraszam Cię do Rzymu.
Pięknie pozdrawiam.
Dziękuję za dobre słowo o moim pisaniu. Nie wiem co jest powodem, że moje maile na adres: norply-comment@blogger.com nie dochodzą.
UsuńSprawdziłem w rubryce wysyłaj i jest potwierdzenie, że mail został wysłany i to już dwa razy. Może to nie ten adres.
Stanisławie - wysyłasz maile na adres który nie należy do mnie. Przed chwilą wysłałam Ci informację z mojego adresu.
UsuńTam daleko w Kosmosie jest"Ich"już 107 602 707 791 dusz.To liczba ludzi,którzy"nie przetrwali".Życie dąży do przetrwania pod w postaci różnych gatunków.Od 3600 roku p.n.e.miało miejsce 14 531 wojen,większych i mniejszych,w których zginęło 3 640 000 000 ludzi.
OdpowiedzUsuńŚmierć ułatwia dobór naturalny.Ułatwia naszą ewolucję i istnienie,a to ułatwia coś innego w przyszłości.Życie jest uwięzione w czasie.
Przetrwać.Patrząc z perspektywy ewolucji,życie ciągle się rozwija,
ale ludzie ciągle są daleko od doskonałości.Pewnego dnia,za miliony lat,o wiele bardziej inteligentna forma życia postrzegać nas będzie jako poprzednika,i będzie patrzeć na nas ze współczuciem,tak jak my dzisiaj patrzymy ze współczuciem i niezrozumieniem na"niższe formy życia".Jesteśmy w naszym obecnym życiu krótkowzroczni,tracimy zasoby,wszędzie poruszamy się samochodami,wykorzystujemy nadmierne ilości energii,walczymy ze sobą w wielu wojnach i niszczymy środowisko naturalne.Zostaniemy unicestwieni przez nasze własne niszczenie naszej planety.Niektóre organizmy przetrwają,przekształcą się za dziesiątki milionów lat w inteligentną formę życia.
Kiedy ta forma życia odkryje nasze szczątki,odkryje teorię ewolucji,zacznie nauczać swoje dzieci w szkołach,jak nasza krótkowzroczność i walka o przetrwanie spowodowała zniknięcie naszej cywilizacji w naturalnym doborze.
Pewien nader rozumny filozof,umierając wykrzyknął:
"O jakże natura jest mądrą,gdy umieściła śmierć na końcu życia".
W istocie,prawdziwie filozoficzna,wyrozumiana,wyrachowana,wydumana maksyma.Biorąc więc za słuszne twierdzenie owego sławnego filozofa i będąc przekonani,że śmierć nie może być na początku,ale na końcu,powinniśmy zatem to przedśmiertne życie spędzić jak najweselej.
Chyba,że tą wesołość zakłócą nam"świnie wojny".
Black Sabbath-War Pigs.
https://www.youtube.com/watch?v=LQUXuQ6Zd9w
Generałowie zebrani w swoim gronie
Tak jak czarownice na czarnych mszach
Diabelskie umysły planujące zniszczenie
Magowie na budowlach śmierci
Politycy pochowali się
Oni tylko rozpoczęli wojnę
Niby czemu to oni mają walczyć
Lepiej pozostawić to biedakom
Tak...
Pozdrawiam:)
To znakomity wiersz, kiedyś pisała o tym Konopnicka w wierszu "A jak poszedł król na wojnę". Niestety, wojny nie wybuchają z woli ludu, a z woli polityków.
UsuńZ tego co napisałeś wynika, że powinniśmy się cieszyć, że umrzemy, bo śmierć przyśpiesza ewolucję i zabezpiecza istnienie.
Tymczasem dla nas śmierć to tragedia, smutek i żałoba. I myślę, że nie da się tego zmienić, tak samo jak trudno odnaleźć sens życia.Ale mimo wszystko chcemy żyć...Serdecznie pozdrawiam i dziękuję za jak zwykle ciekawe komenmtarze.