Znamy to ze szkoły
podstawowej, a potem gimnazjum lub liceum, powtarzana jest wciąż od wieków w książkach i
we wszystkich mediach sentencja - historia jest nauczycielką życia, albo
też przestroga - historia lubi się powtarzać.
I co z tego - i nic. Nauka swoje, a życie swoje. Czyżby
rzeczywiście naszym istnieniem kierowało
niepojęte fatum, jak to nazwał nasz
narodowy wieszcz, Juliusz Słowacki, - „ ta siła fatalna, co mnie żywemu na nic,
tylko czoła zdobi, lecz po śmierci was będzie wiodła niewidzialna, aż was
zjadacze chleba w aniołów w przerobi”.
Mimo wszystko nie tracę nadziei i
nie chcę byśmy czekali na pośmiertne uduchowienie. Od nas zależy, czy za naszego życia staniemy się aniołami, tu na ziemi, a nie w niebiosach.
Przytoczyłem w moim ostatnim
poście lekcję historii Romana Giertycha. Dotyczy ona nie tak znów odległych, a
już mało znanych lub zapomnianych lat dwudzioestolecia międzywojennego. Nasza kochana ojczyzna
po ponad wiekowej niewoli zaborczej, wymazana z map Europy, odzyskała wtedy wysiłkiem
i ofiarami krwi wielu Polaków, ale także
cudownym zrządzeniem losu, tak
upragnioną niepodległość. W I wojnie światowej klęskę ponieśli wszyscy
trzej zaborcy Polski i tym sposobem nasz kraj stał się wolny, odzyskał znaczną
część utraconych ziem i mógł się rządzić własnymi prawami. Na ziemiach tych
wciąż żyli Polacy, którzy nigdy nie zapomnieli swego języka, religii i poczucia
narodowości.
Niestety, nie potrzeba było zbyt
wiele czasu, by Polacy w walce o władzę i apanaże z niej płynące, nie skoczyli
sobie do gardła. O tym co się działo w elitach władzy przed przewrotem majowym wstyd jest wspominać, tak
samo jak o rządach sanacji, która usiłowała wprowadzić w kraju ład i porządek,
czerpiąc wzory z rodzącego się faszyzmu w Europie. Pisze o tym wszystkim w swym
felietonie Roman Giertych. Okazuje się, że jest tak jakbyśmy wrócili do tego
samego.
Podobnych analogii do dzisiejszej
rzeczywistości znajdziemy w naszej
historii więcej, zwłaszcza w ostatnich latach Polski przedrozbiorowej. Pisałem
już o tym w moim blogu. Mogę powiedzieć na pocieszenie, że to nie jest tylko i
włącznie nasza specyfika.
Dlatego dziś postanowiłem
posłużyć się żałosną nauką płynącą z dalekiej i jak sądzę, mało znanej, albo
zapomnianej historii starożytnego Rzymu. A piszę o tym, by potwierdzić płynącą
z niej przestrogę, że żadnemu politykowi nie można bezgranicznie ufać, że w
walce o władzę jakiekolwiek hamulce etyczno-moralne i ideologiczne biorą w łeb,
a liczą się tylko doraźne, osobiste interesy polityczne.
Przyjrzyjmy się zatem, jak z ruin
republiki ukształtowało się cesarstwo rzymskie, a rzecz dotyczy sławetnej
postaci historycznej Juliusza Cezara i
jego wielkiej przyjaźni z Markiem
Brutusem.
Gaius Julius Cezar, arystokrata rzymski zdobył sławę jako wódz
rzymskich legionów w podbojach Hiszpanii.
Po powrocie z Kadyksu do Rzymu w
59 r. p. n. e. wybrano go konsulem, a był to wtedy najważniejszy urząd w
republice rzymskiej. Wraz z Pompejuszem i Krassusem zawarł triumwirat –
trzyosobowy układ zapewniający pełnię władzy w Rzymie. Cezara mianowano
prokonsulem, czyli namiestnikiem Galii i zarazem dowódcą wielkiej armii. Na jej
czele w latach 58-49 p.n.e. dokonał
niesamowitych podbojów w krajach za Alpami. Wyniósł się tym sposobem na szczyty
triumfu i sławy. Senat rzymski w obawie przed jego dyktatorskimi wpływami zawezwał
go do powrotu z Galii by pozbawić go dowództwa nad wojskiem. Urażony tym Cezar
zdecydował się na wojnę domową.
10 stycznia 49 r. p.n.e. wypowiedział słynne słowa „kości zostały
rzucone” i przekroczył z wojskami
graniczną rzeczkę Rubikon, opływającą z północy miasto Arminium (obecnie
Rumini), w ten sposób wkraczając do Italii, by następnie odbyć triumfalny
pochód do Rzymu.
W samym Rzymie nie odbyło się to
bez sprzeciwu wielu oponentów, ale Cezar miał za sobą armię, mógł więc czynić
co mu się podoba. Oczywiście cały czas starał się zachować pozory republiki
pozwalając na funkcjonowanie senatu. Po cichu wbrew senatowi i Pompejuszowi
(trzeci z triumwiratu, Krassus zginął wcześniej w bitwie) postanowił zostać
samowładnym. W miarę upływu czasu narastało w Rzymie niezadowolenie z
dyktatorskich rządów Cezara, ograniczających rolę senatu.
Urodzony ok. 85 r. p.n.e. Marek Brutus był 17 lat młodszy od Cezara.
Po wkroczeniu Cezara do Rzymu przeszedł na jego stronę i stał się bliskim protegowanym.
Z Cezarem łączyły go też związki rodzinne. I jak to w rodzinie bywa narastała w
nim nieufność do jedynowładcy. Obawa
wzrosła w 47 r. p.n.e. kiedy to Cezar przez miesiąc organizował w Rzymie triumfalne obchody i pochody. Przyznano
mu wtedy władzę dyktatorską i nadano tytuł Pater
Patriae – Ojciec Ojczyzny.
Sprawa dojrzała 15 lutego 44 r.
p.n.e. Zawiązano tajny spisek.
Ustalono datę zabójstwa Cezara, za miesiąc w czasie id marcowych. To właśnie Brutus zaprosił Cezara do senatu. Juliusz
Cezar nie przewidział tego, co go może spotkać. Osaczony przez sprzysiężonych
senatorów nie miał szans na ucieczkę. Uzbrojeni zabójcy kolejno wbijali weń
sztylety, a ciosów było 23. Cezar osunął się pod posągiem Pompejusza – i skulił
z przerażenia, że wśród zadających ciosy jest jego najwierniejszy przyjaciel.
To wtedy padły z ust Cezara jego ostatnie słowa: Et tu Bru kontra me! (I ty Brutusie przeciwko mnie).
Jako typowy przesądny Rzymianin
Cezar nie powinien był tego dnia udawać się do senatu. Pewien wróżbita, jak
powiada Szekspir, uprzedził go: „Strzeż się id marcowych (to znaczy piętnastego
dnia tego miesiąca)”. Ale stało się. Niezbadane są wyroki niebios.
Wieść o mordzie w senacie
rozeszła się lotem błyskawicy po całym Rzymie. Zabójcy powalonego w senacie
Juliusza Cezara postrzegali go jako przyszłego tyrana – inni widzieli w nim
wielkiego patriotę i reformatora.
W obronie dobrego imienia Cezara
stanął Marek Antoniusz, czołowy stronnik
Cezara, pokazawszy tłumowi jego zwłoki i odczytawszy jego testament, w którym
polecił by każdemu z obywateli wypłacić ze spadku po nim pewną sumę i wydzielić
tereny na parki publiczne. Wśród zebranej tłuszczy wywołało to uczucie
wściekłości. Pisząc o tym przypominam sobie słynny szturm bolszewików z Leninem
na czele w 1917 roku na Pałac Zimowy w Petersburgu. Tu w Rzymie tak samo tłum wtargnął do senatu
po to by go zniszczyć doszczętnie a następnie podpalić. Spłonęły też inne budynki związane z osobami
zabójców. Tak oto od płonących pod niebem Rzymu cennych budynków i przedmiotów
pośmiertna sława Cezara zaczęła się rozszerzać na całą Italię i przetrwała do
dziś.
Julius Cezar padł pod ciosami jak
się wtedy wydawało obrońców republiki. Należało się spodziewać tego, że jego
zabójcy obronią funkcjonujący przez wieki demokratyczny ustrój. Nasuwa się więc
pytanie: co było dalej?
Można się tego domyślić.
Spiskowcy nie byli w stanie przewidzieć reakcji tłumów. Ich idolem stał się Marek Antoniusz. Dla zachowania pozorów
zawarto nowy triumwirat, a jego celem było pozbycie się przeciwników i zemsta na spiskowcach za śmierć Cezara. Miały
więc miejsce masowe egzekucje i wygnania.
Brutus i Kassjusz uciekli z
miasta i utworzyli armię gotową walczyć w obronie republiki. Ponieśli jednak klęskę w bitwie pod Filippi w Macedonii
w 42 r. p.n.e. i obaj popełnili samobójstwo.
Nowy triumwirat w Rzymie rozpadł
się wkrótce, w wyniku konfliktu i zaciekłej rywalizacji pomiędzy Markiem Antoniuszem,
a Oktawianem. Jej rozstrzygnięcie nastąpiło w bitwie pod Akcjum w 31 r.
p.n.e. Pokonany Antoniusz odebrał sobie życie. Trumfował wielki Oktawian.
Cezar Oktawian przybrał tytuł
augustus i aż do śmierci w 14 r. p.n.e. sprawował absolutną władzę militarną i
religijną.
To on, a nie Julius Cezar był
pierwszym cesarzem Rzymian, a cesarska sukcesja, której dał początek,
przetrwała ponad 400 lat.
Oczywiście Oktawian, to fascynujący temat do
kolejnego postu. Ale o tym napiszę poemat, gdy będziemy mieli w naszym kraju
rodzimego Oktawiana. A wydaje się, że może to nastąpić szybko.
Z przytoczonych w jak największym
skrócie wydarzeń z historii starożytnego Rzymu powinniśmy dziś po tylu latach
wyciągać wnioski. Pierwszy, który mi się nasuwa, to ten, że czasy się
zmieniają, świat pędzi z postępem,a my w takiej sferze jak
sprawowanie władzy jesteśmy wciąż w starożytności. Nie próbuję nawet wskazywać
analogii do tego, co się dzieje obecnie w Polsce, bo one nasuwają się
same. Polska szczyci się nazwą
Republiki, bo tak możemy tłumaczyć sobie nazwę Rzeczpospolita. Uwierzyliśmy w
prawdziwą demokrację po przykrych doświadczeniach PRL-u. Wydawało się, że będzie
lepiej, że idea demokracji obywatelskiej, a nie partyjnej, a także wolności i
praw człowieka może się ziścić w naszej odrodzonej po sierpniu 1980 roku
ojczyźnie. I co ? Strach o tym pomyśleć, co się stało.
Dziś zamiast jednej, mamy dwie
Polski w tym samym kraju. Każda z nich osobno obchodzi rocznicę sierpnia 1980
roku. Okazuje się, że mamy zupełnie innych bohaterów tych czasów, dla jednych
był nim Wałęsa, dla drugich bracia Kaczyńscy. Dziś już nie potrafiłbym napisać,
kto z nich zburzył mur berliński, Chyba Lech i Jaruś, bo było ich dwóch, a nie
Lech o kryptonimie „Bolek”. A może jednak on
przy pomocy SB i NRD-owskiej Stasi.
Mało tego mamy kilka wersji
tragedii smoleńskiej, mamy też trzy historie Polski ( tą pierwszą pisali
historycy na usługach komunistów, drugą historycy z radia Wolna Europa na obczyźnie
w czasach PRL-u, tą trzecią, PiS-owska sekta usługodawców o nazwie IPN). I co najdziwniejsze mamy tylko dwóch
największych Polaków, leżących obok siebie na Wawelu, ale to chyba dlatego, że
faktycznie tym krajem rządzi nie rozwaga i sprawiedliwość, ale interes siły wyższej,
czyli – KK, bo przecież ona decyduje kogo będziemy czcili i wynosili na
ołtarze.
Na szczęście jest coś, co nas
jednoczy:
„Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy” (Zwróćmy baczną uwagę
na dwuznaczne słowo: jeszcze !)
A także :
Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród…
Tak nam dopomóż Bóg!
Szkoda, że nie jest to dewizą co najmniej
miliona Polaków poza granicami kraju. Według pani premier Szydło, takich samych
uchodźców, jak Ukraińcy w Polsce. „Dla chleba, panie, dla chleba!”
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Fot. Zbigniew Dawidowicz
WITAM!Bardzo dobrze napisany w skrócie obraz Cezara.Kiedy przekraczał Rubikon i wypowiedział słynne słowa"Alea iacta est"/nasz łacinnik żartobliwie interpretował "ale jak tam jest"/ jeszcze nie miał pewności jaki będzie finał walk o władzę.Ale mial za sobą armię.Dzisiaj też rządzący mają swoją armię Wojska Obrony Terytorialnej oraz Narodowców na których mogą liczyć.Nie wiem tylko,czy gdyby doszło do czegoś poważniejszego czego naszemu narodowi nie życzę, ci pseudo żołnierze i narodowcy kogokolwiek by obronili.A tak poważnie to mam dość pisiorów i ich dalszych rządów.Co oni z tą Polską wyprawiają.Jeden z wielkich ludzi zastanawiał się czy oni coś nie biorą, kiedy słyszy ich wypowiedzi pod adresem UE i przywódców innych państw.A więc cierpliwie musimy czekać na jakiegoś mocnego przywódcę opozycji,którzy będzie w stanie merytorycznie przeciwstawić się dzisiejszej władzy.Na to liczę " tak nam dopomóż Bóg"
OdpowiedzUsuńI wszyscy święci, a jest ich coraz więcej. Tylko obawiam się, że im ta Polska PiS-owska służy, przynajmniej duchownym purpuratom, bo znów poczuli się panami. To miłe jak przed nimi lud pada na kolana i całuje po rękach, a jaki zaszczyt gdy to czyni prezydent z panią premier i plejadą ministrów. Szkoda, że nie chcą posłuchać tych duchownych, którzy nawołują do zgody.
UsuńA tegoroczna jesień jeśli nawet nie będzie złota, to na pewno będzie gorąca. bo na to się zanosi. "Nie ma spokoju pod oliwkami" Pozdrawiam Cię Bronku !
Trochę teorii"spiskowych"dla Panów w rocznicę napaści Niemiec na Polskę:
Usuńhttps://www.salon24.pl/u/alpejski/806143,najciemniej-pod-latarnia
detektywprawdy.pl/2017/08/29/camorra-zlikwidowala-juz-120-uchodzcow-dokad-to-zmierza/
U nas już jest"kilku"tych pasożytów,domagają się 1000 euro na dziecko,a Wam nie podoba się 500+.
"Ten kraj jest zgubiony,oszalał!Bez przywrócenia Ducha Świętego...
OdpowiedzUsuńjesteśmy zgubieni."
To komentarz Jankesa na wiadomość o tym,że w USA Dzień Kolumba zostanie zlikwidowany na rzecz Narodowego Dnia Indian:)
Edwin Bendyk:
antymatrix.blog.polityka.pl/2017/09/02/uwaga-granica/#more-3409
Pozdrawiam.
Zawsze z zainteresowaniem czytam Twoje teksty Stanisławie. Są bardzo mądre i pisane pięknym językiem.
OdpowiedzUsuńJeśli pozwolisz to zaproszę Ciebie i Twoich gości do przeczytania tego mojego tekstu:
http://stokrotkastories.blog.pl/2017/07/05/o-przeszlosci/
Dziękuję.