Mamy
w lipcu trochę gorącego lata. Przypomniało, że w ogóle istnieje. Wprawdzie
deszcz nas nie oszczędza, ale uśmiechnięte, opalone, tryskające humorem pogodynki
z telewizji pocieszają, że to jeszcze nie koniec lata, że liźnie nas
tropikalny, afrykański wyż i w sierpniu jeszcze parę dni poflirtuje nad
Bałtykiem, a potem dopadną nas północne chłody. Wówczas znów możemy się
spodziewać burz, huraganów, trąb powietrznych, jako skutek globalnego
ocieplenia klimatu. Jak nie kijem go to pałką.
Nie chcę tej prognozy odnieść do tego, co nas
czeka dalej w polityce i chyba słusznie, bo dziś liczy się
tylko to co się stało 24 lipca
tego roku. To data, której nie da się zamazać żadnym flamastrem. Zwrócił na to
uwagę, bożyszcze TVP, najwybitniejszy polityk III, IV i kolejnych jeszcze
Rzeczpospolitych, które nieuchronnie nastąpią pokąd „jeszcze TVPiS nie zginęła”,
a mianowicie – Zbigniew Ziobro. To właśnie on odsłonił prawdziwe oblicze Andrzeja
Dudy, który miał być zbawieniem boskim dla Polski, jak to wieszczyli chórem polscy biskupi i wszyscy Ojcowie Radia
Maryja, a tymczasem jak się okazało zawiódł pokładane w nim nadzieje. Po latach
posłuszeństwa i absolutnej podległości Prezesowi GS PiS, (zwanym przez
niektórych polityków Karbowym) nagle ku zaskoczeniu wszystkich przypomniał
sobie, że jest osobą najbardziej predysponowaną do tego, by stanąć wreszcie na
straży konstytucji. Mamy zaiste precedens , a TVPKurski go odsłania ze wstydem
i wstrętem, ale nie piszę nic więcej, bo
wystarczy obejrzeć kolejne odsłony TVP Info i wszystko będzie jasne jak mętna
woda.
Dobrze
że prognozy wieszczek Kasandry z pogodynek telewizyjnych nie robią na nas
takiego wrażenia, jak one same i nie boimy się burz, gradu, trąb powietrznych.
Podobnie zresztą nie boimy się tego, co robi TVP, specjalizujący się w robieniu
widzom wody z mózgu. Są niestety ludzie nieuleczalnie chorzy, którzy wciąż
jeszcze przejmują się tym, co powiedzą w okienku wybitni aktywiści PiS-u,
niejaka Beata Szydło, Joachim Brudziński
lub Rychardo Czarnecki, że ograniczę do tych nietuzinkowych postaci. Tak
wybitne tuzy, uczestnicy rozmów politycznych następujących po steku bredni
serwowanych w codziennym serwisie informacyjnym (przepraszam, winno być
dezinformacyjnym), są przecież „złotą klamrą”
telewizji, która stała się propagandową wyżymaczką. Tak samo zresztą, jak ich
wódz, „prawdziwy patriota”, poseł
Jarsolaw Wielki, co do którego wielu obserwatorów sceny politycznej po jego
ostatnich wystąpieniach sejmowych zadaje sobie pytanie, czy w gruncie rzeczy
jest on faktycznym partiotą, czy
paridiotą.
W
mediach mowa o przepełnionych plażach w Rumunii, Bułgarii, Chorwacji, Albanii,
a także i w Grecji. Rosną ceny za wejście na plażę, nie mówiąc już o innych
cenach „gastronomicznych”(dosłownie i przenośnie). Może i dobrze, że mamy swoje
„złote piaski” nad naszym Bałtykiem, bo Tunezję i Egipt możemy sobie podarować
i to już od paru lat, a do Turcji wybierają się tylko snajperzy, którym
zabrakło miejsca w oddziałach „ukraińskich” separatystów Putina. Tu u nas jest
lepiej, bo przecież płacimy nie ciężko zarobionym na saksach Euro, ale naszą
zwykłą polską złotówką, która póki co jest mało warta, ale stanie się wkrótce
konkurencyjną, kiedy spełnią się obietnice rządu, którego hasłem przewodnim
jest „dobra zmiana” . W telewizji zwanej publiczną już ta zmiana nastąpiła.
Trwa jej proces w wymiarze sprawiedliwości, wprawdzie został wstrzymany przez
prezydenta co najmniej na dwa miesiące, ale co się odwlecze, to nieciecze, jak
głoszą wasale prezesa.
Ale
to wszystko się nie liczy. Przecież prezydent przysięgał na konstytucję, że będzie jej
strzegł jak źrenicy oka i choć jak dotąd bywało inaczej, to wreszcie
mamy przełom. A prezydent, chociaż nie udaje mu się przekonać współtowarzyszy
do swych racji, to przynajmniej ma tę niezaprzeczalną przewagę nad nimi, że
potrafi przekonać nawet osobników „drugiego sortu”, by wierzyli w cuda.
Mam
dobrze, nie muszę szukać ratunku w upalne południe gdzieś nad wodą. Nie muszę
się opalać. Wyprawy nad morze, nad jeziora,
w kraju i za granicę mam już za sobą. Wystarcza mi ogród, cień pod
tarasem, prysznic w umywalce. Cieszę się na każdy błysk słońca na niebie.
Siedzę sobie w pokoiku przy otwartym oknie, puszczam wietrznego „kręciołka” dla
ochłody, sięgam po tomik wierszy mojego „idola” K. I. Gałczyńskiego i czytam:
„Coraz
bardziej wszystko mnie boli,
już
mi szkodzi nawet i ser;
siedmioma
szpadami melancholii,
przebity
jestem jak Apollinaire.
Głowa
od rana puchnie jak bania,
cóż
za pożytek z takich bań?
Kiedyś,..
wciąż panie. A dziś się słaniam
na
nogach nocą, proszę pań.
Bo
spać nie mogę. Ha, ktoś stuka
kościstym
palcem do mych drzwi,
już
wiem. Poznaję, to Kostucha;
-
W taniec - powiada, - pójdź, K.I.
No
cóż, przyjmuję jej ofertę,
choć
tak w piżamie to faux-pas.
I
już mnie ciągnie przez wertepy,
Gdzie
deszcz i noc, i wiatr, i mgła.
Gdzieś
pod latarnią w wietrzną zamieć
Kostucha
nagle w płacz i krzyk:
-
Skąd ma pan siedem dziur w piżamie?
Wygląda
pan jak siódemka pik.
Właśnie
– powiadam- to mnie boli,
Moja
kochana, czyli ma chere;
Siedmioma
szpadami melancholii
Przebiłem
się jak Apollinaire”.
Tak,
tak Czuję się tak samo przebity, choć szkoda, że nie „siedmioma szpadami
melancholii”, ale nazwałbym to siódmymi, a nawet powiedziałbym – ósmymi potami,
gdy zanurzam się w politycznym kotle. Odskakuję wtedy do świata poezji lub
literatury, albo idę z moim psem na
spacer nad rzekę. Robimy to dwa, trzy razy dziennie, a te spacery to miłe
uczucie, pozwala uciec od tego gorąca, które serwują nam co rusz media i
cieszyć się każdą chwilą ciepłego, słonecznego lata. Chwilo trwaj, jak
najdłużej ! Przynajmniej – dwa miesiące.
Natomiast ja zanurzam się w mojej działce,gdzie produkuję doskonałe warzywa nie takie jak w Kauflandzie,Lidlu czy Biedronce bo moje są autentycznie ekologiczne. Polityki mam dość.Oglądam tylko Szkło Kontaktowe.Natomiast w manifestacjach w Warszawie w imieniu rodziny bierze udział mój brat,który od czasu do czasu przekazuje barwny opis.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla brata, bo bez czynnego udziału w demonstracjach już byśmy byli IV Rz (w tym przypadku Rzeszą). A za to, że szukasz kontaktu z naszą polityką za pomocą "szkla kontaktowego" bardzo Cię cenię, choć nie znam się na optyce tak jak Ty, bo Ty znasz się na wszystkim, czego potwierdzeniem są quzy w "gazcie pl". Miłych chwil z motyczką na działce !
UsuńDziękuję za dobre słowa.Ale ja na działce naprawdę odpoczywam.Nie przepracowuję się,a drobne prace,ktore wykonuję dają mi dużą przyjemność.Dziękuję za pozdrowienia dla Bernarda oraz uznanie dla niego.Pozdrawiam
Usuń