jest gdzie się zrelaksować |
Gdy ogarnia mnie splin dokuczliwy
do tego stopnia, że nie mogę już patrzeć na barwne okładki ilustrowanych
tygodników lub uderzających tandetą stron internetowych, bo mam już dosyć tego
przerażającego, obłudnego świata polityki i reklamy, biorę do ręki książkę „Przygody dobrego wojaka Szwejka” Jarosława
Haška. Nabyłem ją bezpośrednio po
którymś tam pobycie w przecudownej Pradze.
A książkę chciałem koniecznie
mieć, po tym jak w czeskiej stolicy skorzystałem z dobrodziejstw gospody „Histinec u Kalicha”, niedaleko
centrum „Na Bojišti 12-14”.
To wesoły lokal, do którego gościnnie zaprasza manekin Szwejka przy wejściowej
bramie. Złoty płyn chmielowy leje się tam strumieniami, a do tego smakowite
dania mięsne, kotlety, gulasze, golonki, no i niezastąpiona niczym czeska
gotowana kapusta o specyficznym słodkawo-kwaśnym smaku, a w ogóle obfity wybór
wszystkiego czego dusza zapragnie, a kieszeń wytrzyma. No i oczywiście, czeska,
nastrojowa muzyka sącząca się z głośników w równym tempie z kuflowym napojem.
Być w Pradze, a nie być „u Kalicha”, to znaczy nigdy nie poczuć, nie
doświadczyć i nie pojąć, skąd się brał ustawiczny, niewyczerpany, rozbrajający optymizm dobrego wojaka Szwejka. On się
brał z prostego założenia, nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być jeszcze
gorzej. Cieszmy się dniem dzisiejszym, nie myślmy o jutrze, tego nigdy nie da
się przewidzieć, co będzie. Nie odkładaj
na jutro tego dobrego, co możesz przeżyć dziś. To najprostsza maksyma
życiowa, a ile w niej głębokiej roztropności.
Pomyślmy przez chwilę właśnie o tym przy
obiedzie lub grillu na łonie przyrody. Może się to okazać najlepszym antidotum na
wszystkie czarne myśli, które kłębią się w głowie i nie pozwalają cieszyć się z
lata i piękna przyrody.
„Lato, lato, lato czeka …
słyszymy w znanym przeboju „lata z radiem”. No właśnie, lato czeka, ale dobrze
jest go sobie wcześniej zaplanować. O tym gdzie się wybrać pisałem już mnóstwo
razy w moim blogu „tu jest mój dom”, ale wiadomo, że do blogu zagląda tylko
garstka Czytelników. Dobrze jest mieć pod ręką przewodnik turystyczny lub
kolorowe albumy. Niestety, nie są one łatwo dostępne i nie ma ich zbyt wiele,
by mogły trafić do każdego domu. Nasze możliwości, gdy próbujemy dokonywać
wcześniejszego wyboru, są więc ograniczone. W wielu materiałach promocyjnych
dominuje tandetna reklama w miejsce rzetelnej informacji o godnych uwagi
atrakcjach turystycznych
.
W bogato ilustrowanej książce
„Wałbrzyskie powaby” w rozdziale „Mój powiat w obiektywie” piszę o dwóch albumach powiatowych „Powiat
wałbrzyski – nie odkryte piękno” z 2008 roku i „Ziemia wałbrzyska – zagłębie
atrakcji” z roku 2011, zachęcając do ich poznania. Istotnie dają one
wyobrażenie o walorach krajobrazowych bliskich nam obszarów, obfitości atrakcji
turystycznych, rozmaitości form wypoczynku.
Pojawił się na naszym rynku zaktualizowany Przewodnik po Ziemi
Wałbrzyskiej, Wyd. II poszerzone z 2005 roku, Anny Będkowskiej-Karmelity i
Krzysztofa Kułagi. Czytamy w nim:
Ziemia
Wałbrzyska to niezwykle
atrakcyjny pod względem turystycznym obszar, będący mozaiką przeróżnych
krajobrazów, obfitujący w liczne ruiny zamków, zabytkowe budowle, „podziemne
miasta”, parki krajobrazowe, tereny sportów zimowych. To region mało znany nie
tylko dla obcokrajowców, ale i dla mieszkańców naszego kraju, często
zaskoczonych bogactwem i pięknem tej ziemi.
Przewodnik przedstawia ciekawe miejsca w okolicach
Wałbrzycha: ich historię, położenie, przyrodę, zabytki, atrakcje, imprezy
sportowe i kulturalne, szlaki turystyczne i rowerowe.
To jest w tej chwili najlepsze turystyczne kompendium wiedzy o naszej ziemi wałbrzyskiej.
Równie gorąco zaprasza na ziemię wałbrzyską
Lokalna Organizacja Turystyczna Aglomeracji Wałbrzyskiej w bogatym w
ilustracje, świeżo wydanym albumie. Składa się z czterech części: aktywny
wypoczynek, rodzina, przyroda i historia, a w każdej z nich znajdujemy barwne
fotografie i krótkie objaśnienia, prawdopodobnie zebrane od wszystkich gmin
powiatu na czele z Wałbrzychem. Szkoda że album to swego rodzaju „misz masz”,
albo „pomieszanie z poplątaniem”, trudno się w tym wszystkim zorientować, mając
na uwadze dokonanie wyboru, gdzie pojechać na wycieczkę, czy do Walimia, czy do
Głuszycy, czy do Mieroszowa i co tam można po kolei zobaczyć. Ponadto jest to
album „incognito”. Nie ma w nim wzmianki
o autorach, o tym kiedy i gdzie był wydany, w jakiej drukarni, a nawet
piękny cytat na początku albumu o walorach ziemi wałbrzyskiej pozbawiony został
imienia autora.
Znacznie lepiej się prezentuje
wyjątkowo udany, rzadki album, niestety już „biały kruk”, bo trudno dostępny na rynku księgarskim. Znajdziemy go
w bibliotekach, być może na regałach urzędów. Zalega zapewne półki niektórych
domów. Na mojej półce znajduje się na poczesnym miejscu, gdyż od samego początku był
dla mnie rarytasem.
Mowa o albumie „Obrazy przyrody wałbrzyskiej” Krzysztofa
Żarkowskiego, wydanym w 1999 roku przez Agencję Reklamową ‘Mirwal” w
Wałbrzychu ze wsparciem Urzędu Miejskiego.
„O Wałbrzychu, mieście wśród gór
i lasów, o jego malowniczym położeniu mówiono i pisano już niejednokrotnie.
Nigdy jednak nie było sposobności pokazać choćby skromnej liczby fotografii
oddających autentyczne piękno i unikatowy charakter otaczającej nas przyrody” –
czytamy we wstępie albumu.
Słowo pisane zajmuje zresztą w nim niewiele miejsca. Album przemawia
wizualnie artystycznymi fotografiami dziwów przyrody z naszych lasów, kobierców
kwiatowych na łąkach, unikatowymi obrazkami roślin, owadów, ptaków i zwierząt,
słowem najcudowniejsza flora i fauna otaczającego nas świata przyrody.
Koneserom przyrody powiem, że
możemy w nim zobaczyć leśne obrazki z Chełmca, Książańskiego Parku
Krajobrazowego, Trójgarbu, z okolic
Andrzejowki w Rybnicy Leśnej. Z rzadkich
roślin - dziewięćsił bezłodygowy,
wawrzynek wilcze łyko, wełniankę wąskolistną, złocień właściwy, storczyk męski,
naparstnicę purpurową. Z ptaków - orlika
pospolitego, pustułkę, puszczyka, samca sikorki bogatki i krogulca. Ze zwierząt
– muflony, lisy, padalce, salamandry, wiewiórki, kierdel owiec z jagniątkami.
Oczywiście nie wymieniłem tu wszystkiego, bo kolorowych obrazków jest ponad
sześćdziesiąt, wszystkie znakomite pod każdym względem, budzące podziw i
zdumienie. Możemy sobie wyobrazić ile kosztowało to czasu, cierpliwości i
samozaparcia, aby z aparatem fotograficznym zaczaić się w ukryciu i czekać aż
pojawi się pożądana istota żywa, by ja utrwalić w obiektywie.
Ale Krzysztof Żarkowski, to
przyrodnik z powołania, z wykształcenia leśnik, z zamiłowania ornitolog, a do
tego zawodowy fotograf. Dał się też poznać w licznych wydawnictwach prasowych i
albumowych, a także jako uczestnik plenerów fotografii przyrodniczej i spotkań
z młodzieżą w ośrodkach kultury.
„Ten niewielki zbiór fotografii,
owoc dwóch lat pracy jest tylko cząstką z bogatej kolekcji Krzysztofa
Żarkowskiego – czytamy we wstępie albumu – zawiera on tylko fragment mówiący o
fascynacjach autora. Pozwala jednak spojrzeć optymistycznie i z nadzieją na
odradzającą się wokół nas przyrodę”.
Myślę, że byłoby dobrze, gdyby
udało się dotrzeć do albumu Krzysztofa Żarkowskiego, zanim wybierzemy się latem w weekendowy plener. Album pokazuje jak
należy patrzeć na otaczający nas świat fauny i flory, jak wyłuskiwać z niego,
to co najpiękniejsze i najcenniejsze.
Tak więc korzystając z sentencji Szwejka nie odkładajmy na
jutro tego, co możemy przeczytać i zobaczyć tego lata. Ruszajmy na wycieczki w
góry !
Też ruszam w góry!!!
OdpowiedzUsuńNa razie tylko zamykam oczy i tam jestem.
Ale pod koniec sierpnia ... z pewnością.
:-)
P.S. Pięknie piszesz.
Nie umywam się do Ciebie, dlatego Twój komplement cenię sobie bardzo.Taka pochwała z ust osoby, którą podziwiam za kunszt pisarski, wiedzę i wrażlwość na piękno przyrody, to dla mnie najwyższa nobilitacja. Dziękuuję mi pozdrawiam !
Usuń" Przygody ..Szwejka .. "... dobry pomysł , jak również Orwellowska proza i słusznie ...pod ręką trzeba mieć antidotum i to skuteczne :)))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńByliśmy w ostatnią niedzielę w Górach Stołowych.Piękna pogoda to doskonała okazja na wycieczki górskie.Jedyne to bardzo dużo turystow i tłok ale można wytrzymać.
OdpowiedzUsuń