jeden z salonów księżnej Daisy na zamku Książ |
Na portalu internetowym zamku Książ w Wałbrzychu czytamy od paru lat o tym, co Książ ma do zaproponowania zwiedzającym z okazji tradycyjnej majówki:
Zakochaj się w książańskiej wiośnie!
Festiwal Kwiatów i Sztuki będzie trwał w dniach 30.04-03.05. Na naszych gości
czekają tony kwiatów oraz cała masa atrakcji i występów artystycznych. Bawcie
się z nami w nadchodzący weekend majowy!
Nie warto siedzieć w domu, gdy w Książu tyle się dzieje!
Osobom
wybierającym się do Książa m. in. na Festiwal Kwiatów i Sztuki proponuję przy
okazji spojrzenie na to miejsce oczami odkrytej niedawno dla ogółu,
historycznej postaci, księżnej Daisy, która stała się najlepszym, symbolicznym
mecenasem i patronem miasta Wałbrzycha.
To niewątpliwie interesujące, jak widziała swój nowy
dom na Śląsku młoda Angielka, świeżo poślubiona przez niemieckiego arystokratę,
Jana Henryka XV z możnego rodu Hochbergów? Jakie wrażenie wywarło na niej
monumentalne zamczysko „Fűrstenstein”, zawieszone jak dziupla na wysokiej skale
nad urwiskiem, w otoczeniu lasów i gór?
W swej książce-pamiętniku „Lepiej
przemilczeć” pisze o tym księżna Daisy,
zwana od swej niepospolitej urody Stokrotką,
z wyraźną szczerością i godnym podziwu talentem.
Zdecydowałem się więc przytoczyć najciekawsze fragmenty z tej książki, mając pełną świadomość, że niewielu Czytelników mojego blogu zdołało do niej dotrzeć. Jestem pewien, że tym sposobem mogę jednakowoż zachęcić do jej przeczytania w całości, a myślę że warto.
Zdecydowałem się więc przytoczyć najciekawsze fragmenty z tej książki, mając pełną świadomość, że niewielu Czytelników mojego blogu zdołało do niej dotrzeć. Jestem pewien, że tym sposobem mogę jednakowoż zachęcić do jej przeczytania w całości, a myślę że warto.
"To, że księżna Daisy, będąc świadkiem tamtych czasów pozostawiła nam ich bogatą dokumentację, jest chyba największą po niej spuścizną" - napisała Barbara Borkowy, tłumaczka pamiętników księżnej Daisy, od lat związana ściśle z historią zamku Książ.
Na
początek Daisy zwraca na to uwagę, że Anglikowi lub Amerykaninowi trudno byłoby
wyobrazić sobie życie jakie Hochbergowie wiedli w „starożytnym” Książu. Zamek
należał do rodziny od ponad czterystu lat. Zbudowany na początku XIII wieku
przez księcia śląskiego Bolka I, przebudowany w XV, a następnie w XVII wieku w
stylu renesansowym, był rozległą budowlą, przekraczającą potrzeby jednej
rodziny.
„Nie
lubię olbrzymich rezydencji – pisze
księżna Daisy. Zawsze żywiłam pogardę wobec ograniczonych ludzi,
przekonanych, że świat ich zignoruje, jeśli nie będą posiadaczami wielkich
domów z całą świtą, etykietą i bezsensownym przepychem. Pod tym względem ja i
mój mąż nigdy nie mogliśmy się zgodzić... Według mnie, to że dusza człowieka
może być przytłoczona masą zwykłych kamieni, mebli, obrazów i innych bogactw
jest rzeczą obrzydliwą i przygnębiającą. Jeśli przekroczona zostanie pewna
granica i skromny stopień świetności, to dom przestaje być domem i staje się
muzeum”.
Ale
mimo wszystko księżna Daisy pokochała to miejsce od razu, bo jak pisze „Śląsk
jest śliczną i romantyczną prowincją Niemiec, a piękno jego gór przebijają
jedynie Bawarskie Alpy. Masywna grań, na której stoi zamek, zwisa nad głębokim
wąwozem. Budynek prawie nieosiągalny z trzech stron, dostępny jest przez most
przerzucony nad tą przepaścią”.
Wprawdzie
Daisy przyznaje się do tego, że nigdy nie policzyła, ile w nim jest pokoi, ale
chyba około sześćset, wie jednakowoż, że z okien każdego z nich rozpościerają
się widoki zapierające dech :
„Dziki,
przestronny krajobraz tej części Śląska jest nie do opisania przepiękny. Może
gdy czytelnicy moich pamiętników trafią w nich na jego opisy, docenią go i
pokochają na równi ze mną. Wiosną, która przychodzi do wschodniej Europy
później, niż gdzie indziej, eksplozja owocowych i innych kwitnących drzew jest
oszałamiająco urocza; piękno lata leży w jego przemożnym bogactwie; jesienią
lasy śpiewające nutami tysiąca kolorów przenoszą nas do niebios, a zima z
kryształowymi drzewami wyskakującymi ze śniegowych pustyni, jest jedną
niekończącą się krainą baśni”.
Oprócz
podróżowania po świecie jej pasją stały się ogrody. Kreowała je wszędzie, gdzie
się znalazła na dłużej. W Książu miała ich kilka, w każdym kwitły kwiaty tylko
jednego koloru. Oczywiście Daisy była ich spiritus movens. Wszystkie sama
zaprojektowała i czuwała jak dobry duch nad ich ukształtowaniem. Pod wpływem
mody na Daleki Wschód nazwała je „Ogrodem Kamy”. Rozległy park otaczający
zabudowania zamkowe w miejsce dotychczasowej nazwy „Schwarzengarben”, czyli
„czarna mogiła” otrzymał nazwę „Ma Fantaisie”:
„Ma
Fantaisie” - jak pisze Daisy – zaprojektowana
całkowicie przeze mnie i w pełni wyrażająca mojego ducha, była chyba jedną
rzeczą w Książu, która należała wyłącznie do mnie. Spędziłam w niej wiele
szczęśliwych chwil z dziećmi, rodzicami i wybranymi przyjaciółmi”.
W
wydzielonej części parku zbudowała Daisy dla siebie uroczy domek, jak mówią
Niemcy „wiejską chatę”. Umeblowała ją starymi dębowymi sprzętami, prostą
ceramiką i ulubionymi drobiazgami przywiezionymi z różnych stron świata. To
miejsce traktowała Daisy nieomal jak drugi dom. Był dla niej namiastką
rodzinnego dworku w Newlands, za którym tęskniła niezmiennie mimo upływu
lat. Pełne ciężkich mebli, złoconych
sufitów i dekoracji, kryształowych żyrandoli, luster, rzeźb, salony Książa, czy
bliźniaczego pałacu w Pszczynie, przytłaczały ją swoim przepychem i obcością. W
miarę upływu lat żelazny rytuał
dworskiego życia na zamku, ścisłe trzymanie się konwenansu, wspólne posiłki, obowiązkowe
dotrzymywanie towarzystwa gościom, od których nie zamykały się pałacowe bramy
przez cały boży rok, a poza tym wiele innych niedogodności, to wszystko złożyło
się na coraz to silniejszą potrzebę ucieczki z pałacowych salonów na łono
natury.
O
swoim sekretnym ogrodzie w Książu pisze Daisy z niezwykłą skrupulatnością
i pietyzmem jak by to był najcenniejszy
skarb:
„Po
jego obu stronach i na końcu znajdowały się podwójne zielone rabatki,
przedzielone pasami krótko przystrzyżonego trawnika, na których pośrodku stały
stare zegary słoneczne. Gdzieniegdzie spoza przyciętego żywopłotu z cisów,
wyskakiwały rzeźby. Na tyłach najdalszej rabatki posadziłam wszelkiego rodzaju
bzy, azalie, złotokapy, wonne jaśminowce, japońskie pigowce, białe i różowe
głogi oraz kwitnące drzewa i krzewy...
Z
każdego rogu ogrodu wychodziła żwirowa ścieżka zwieńczona kwiecistymi łukami z
róż, klematisów i dzikiego wina.
Na
końcu ogrodu znajdowała się zielona skarpa, przekształcona później w rosarium,
przez całą szerokość której biegły stopnie, albo raczej wąskie tarasy z różami
na szczytach i bluszczem na przednich ścianach...
Lubię
swój ogród, ponieważ przypomina mi dzieciństwo, a poza tym wiem doskonale,
gdzie rośnie w nim każdy kwiatek”.
To
oczywiście drobniutki wycinek zachwytów Daisy nad urządzonymi przez siebie ogrodowymi tarasami.
W jej książce roi się od artystycznych opisów otaczającej zamek Książ przyrody
i górskich krajobrazów, zmieniających się jak w kalejdoskopie w zależności od
pory roku:
„Stojąc
na skale Riesengrab ( czyli Garb Olbrzyma, popularny wśród odwiedzających Książ
punkt widokowy), patrząc w dół na dolinę z głębokim wąwozem rzeki, zamkiem z
jego migotającymi światłami, mając nad sobą ciemnopurpurowe niebo z księżycem,
połyskujący śnieg pod nogami i błyszczące gałęzie nad głową i przy twarzy,
czułam się jak Księżniczka z Bajki. Tak zresztą nazywali mnie czasem inni
ludzie. Uśmiechałam się wtedy, bo choć byłam młoda, wiedziałam już, że świat
przemawia do nas swoim pięknem, ale czyni niewiele, by uratować nas przed samym
sobą”.
Bardzo
często barwne opisy przyrody lub zdarzeń, relacje z podróży lub z wizyt u
wysoko postawionych osób okrasza Daisy różnego rodzaju subiektywnymi
refleksjami natury filozoficzno- obyczajowej. Pozwala nam to znacznie lepiej ją
poznać i docenić. To jest właśnie specyfika książki-pamiętnika, w której autor
jest zarazem jej głównym bohaterem.
Oto
na koniec klasyczny przykład takiej refleksji, świadczący o głębokiej
nostalgii, która towarzyszyła jej w
życiu, a wydawałoby się, że jako osoba mająca wszystko co dusza
zapragnie, powinna być bez reszty szczęśliwą:
„Życie
w Niemczech przyniosło mi wiele radosnych i szczęśliwych przeżyć. Odniosłam tam
wielki sukces towarzyski i być może, zrobiłam trochę dobrej roboty politycznej
i społecznej. Urodziłam trzech synów. Spędziłam miłe i pogodne chwile z
przyjaciółmi i rodziną. Jednakże, nie udało mi się nigdy uciszyć głębokiego
bólu emigracji, jaki towarzyszy nieomal wszystkim Anglikom, którym przyszło żyć
w obcym kraju. Ma on swoją przyczynę w niezaspokojonej tęsknocie za irlandzkimi
moczarami, walijskimi górami i ciężarną ciszą angielskich ogrodów”.
Ten
emigracyjny ból nie jest obcy innym narodowościom, znamy go i my Polacy jeśli
nie z autopsji, to z literatury, tęsknimy na obczyźnie za tym miejscem, „gdzie
bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumieńcem
dzięcielina pała”.
Daisy
von Pless w dalszych kolejach swego życia, o których nie wspomina w pamiętnikach, bo kończą się one wcześniej,
miała okazję doświadczyć na własnej skórze wielu innych bolesnych przeżyć.
Nękana nieuleczalną chorobą, opuszczona przez męża, rodzinę, bliskich i
znajomych, pozbawiona środków do dostatniego życia, zdruzgotana tragiczną
śmiercią najmłodszego syna, wysiedlona z
zamku, umiera w samotności w 1943 roku w Wałbrzychu. Nie udało się jej powrócić
do rodzinnych pieleszy w dalekiej Walii. Umarła w swojej drugiej ojczyźnie, na
Dolnym Śląsku, który jednak jak to widzimy w jej książkach był bliski jej
sercu.
Będąc
w Książu nie tylko w związku z majowym Festiwalem Kwiatów i Sztuki, ale też
przy innych okazjach spójrzmy na pałac i otaczający go park oczami księżnej
Daisy, niezwykle pięknej, ale także bogatej w przeżycia duchowe i intelektualne
patronce miasta Wałbrzycha.
Napiszę krótko:
OdpowiedzUsuńPrzepiekny i wzruszajacy tekst.
Dziękuję z seca za te słowa od Ciebie, bo powiem krótko - od samego poczatku, gdy poznalem Twoje książki kojarzyłem Ciebie z książańską Stokrotką i się nie pomyliłem. Twój życzliwy stosunek do życia,do poznawania świata, do historii, do innych osób, do zwierząt, do przyrody - są Wam, całkiem bliskie. Może teraz przyjęty przez Ciebie pseudonim Stokrotka będzie Ci jeszcze bliższy?
UsuńZ pewnością.
UsuńAle nazwałam się Stokrotką aby uczcić pamięć mojej Mamy, która najbardziej lubiła stokrotki.
Poprzednio pisałam krótko bo byłam na działce, a tam mam do dyspozycji tylko telefon komórkowy. A z komórki nie jest łatwo pisać, poza tym nie zawsze się udaje. Teraz wróciłam do domu na dwa dni bo oddałam działkę dzieciom i wnukom. W czwartek wieczorem znowu pojadę, więc moje ewentualne komentarze pod Twoimi tekstami znowu będą krótkie.
Pozdrawiam serdecznie.
Mogą być krótkie. Cieszę zię z tego, że czytasz moje "wypociny" i że możemy w ten sposób ze sobą utrzymywać więź. A Twoje pochwały bardzo mnie satysfakcjonują.
UsuńZaporaszam dziś 2 maja - do poczytania coś dla odprężenia, a na swojej działce możesz też popróbować oddać się fijace...
Wprawdzie znam historię księżnej Daisy oraz trochę historię Książa ale zawsze z dużym zainteresowaniem czytam Twój blog i polecam go znajomym.Dzisiejszy o tyle istotny ,że jest do 3 maja Święto Kwiatów w Książu.Jest tylko jedno pytanie -gdzie zaparkować samochód bo istniejące dwa pseudo parkingi nie załatwiają sprawy.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiestety, właśnie z tego powodu nie jeżdżę do Książa w Dniach Święta Kwiatów. Okazuje się w w kolejnych dniach mozna jeszcze wiele z tej wystawy zobaczyć, ale już bez problemów z parkowaniem i bez tego ogromnego tłumu zwiedzajacych.
Usuń5-6 maja"Wiosna Tulipanów"w Zamku Marianny Orańskiej w Ząbkowicach Śląskich.Konkurs na najpiękniejsza kompozycję zdobiącą Zamek.Koncert zespołu sygnalistów myśliwskich"Odgłos Kniei"z PZŁ Wałbrzych,laserowy spektakl przestrzenny,i wiele innych atrakcji.Problemu z parkowaniem nie będzie.
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=zUmVUGpVJHM