jest taki dom chylący ku upadkowi, czy to może być Polska? |
Transmisje video z dużych imprez
sportowych oglądane na ekranie telewizyjnym wyzwalają moje emocje nie tylko z
tego powodu, że Polacy w wielu z nich odnoszą sukcesy sportowe. Interesuje mnie
także i myślę, że nie jestem wyjątkiem, poznawanie świata. Taką wyjątkową
okazją są relacje z rowerowych wyścigów kolarskich. Dzięki temu, że największym
tego typu imprezom towarzyszą zwykle śmigłowce, możemy obserwować nie tylko to,
co się dzieje na szosie z kamery motocyklisty, ale także z wysokiej perspektywy
podniebnej helikoptera. Tak więc przy okazji przemieszczającego się setkami
kilometrów wyścigu mamy przed oczyma oszałamiające krajobrazy, przepiękne
miasteczka i wsie, liczne zabytkowe budowle, szpalery rozbawionych, roześmianych
widzów przy szosach, a w ogóle wszystko to co widzimy przekracza naszą
wyobraźnię. Myślę, że nie zobaczyłbym tego w takiej skali podróżując samochodem
lub pociągiem. Niestety, nawet na coś takiego nie mogę sobie pozwolić. Nie te
lata. Przyznaję szczerze. Siadam przy
telewizorze przede wszystkim po to, by przynajmniej pooglądać świat na ekranie.
Był taki czas, że sprawozdawcy
sportowi nie szczędzili słów i czasu, by przy okazji relacji sportowej
przekazać widzom jak najwięcej informacji o tym, co widzimy w danym momencie z
kamery helikoptera. W tym roku było takich informacji znacznie mniej, choć czasu
na relacje było znacznie więcej, bo każdego dnia relacjonowane były non stop
całe etapy, a trwało po kilka godzin dziennie. No i było o czym mówić, bo na
trasie znajdowały się miejsca znane z historii, pełne zabytkowych budowli i
różnego rodzaju niezwykłości, a wszystko w otoczeniu oszałamiającej przyrody i
krajobrazów. We Włoszech wyścig toczył się krętymi drogami Sardynii, potem Sycylii, a następnie górskimi szlakami nad
Adriatykiem słonecznej Italii. Wydawało mi się, że nie ma już nic piękniejszego
na świecie. Zmieniłem to zdanie po obejrzeniu wyścigu we francuskiej Alzacji i
Lotaryngii, a następnie w niebosiężnych Pirenejach i Alpach. Francuski tour
kończył się na Polach Eizejskich w Paryżu. Czy może być na świecie coś równie
oszałamiającego jak paryski trakt od Łuku Triumfalnego do Wieży Eiffla, którędy
przebiegał ostatni etap wyścigu?
Tegoroczne emocje Giro de Italia i
Tour de France stały się asumptem do refleksji, czy Tour de Pologne,
transmitowany nieomal od początku do końca z udziałem naszych śmigłowców, może
być równie interesujący jak tamte wyścigi i czy możemy się równać widokami z
tym co można było zobaczyć we Włoszech i Francji. Bałem się, że będzie mi wstyd
oglądając Polskę pozostawioną przez PO w ruinie, jak głosili w całym kraju na
mityngach przedwyborczych populiści PiS-u. Znam z autopsji tę południową
Polskę, ale sprzed pół wieku. Potem bywałem tam parę razy samochodem,
podróżując przez Górny Śląsk, Kraków, Wieliczkę, Tarnów do Gorlic, Przemyśla i
Medyki, albo też w moje rodzinne strony nad bystrym Dunajcem i Popradem. Byłem
pod koniec lat 50-tych uczniem Liceum Pedagogicznego w Starym Sączu, a potem
w Limanowej. Pamiętam tamte siermiężne
czasy powojenne i z trudem dźwigające się ze zniszczeń wojennych wsie i
miasteczka. Wiem, że było ciężko żyć wtedy na Podkarpaciu i mógłbym rozwodzić
się nad tym znacznie szerzej. A poza tym, czy my po tak ogromnych stratach wojennych
i braku samodzielności w ustrojowym układzie państw tzw. demokracji ludowej,
możemy się równać z ustabilizowaną przez wieki, dobrze rządzoną, bogatą i
rozwiniętą, zachodnią i południową
Europą?
Ponieważ obydwa cieszące się
ogromną sławą kolarskie wyścigi
poprzedzające nasz Tour de Pologne rozpaliły moją wyobraźnię do zenitu,
czekałem w napięciu na nasz wyścig.
Powiem krótko. To co można było
zobaczyć w naszej transmisji przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Były
momenty, kiedy zadawałem sobie pytania, gdzie to jest, nieprawdopodobne by to
była Polska.
To co zobaczyłem w zabytkowym
Krakowie, w tym starszym od Polski zabytkowym mieście, pradawnej stolicy kraju, olśniewającej dziś nowoczesnymi rozwiązaniami
komunikacyjnymi i urodą dzielnic mieszkaniowych, a dalej na Górnym Śląsku, w zaskakujących
nowoczesną architekturą Katowicach, w tonących w zieleni parków Tarnowskich
Górach i kolorowym Zabrzu, to wzruszyło mnie do głębi. Nie wyobrażałem sobie,
że w małym Knurowie mogą być tak niezmierzone tłumy miłośników kolarstwa, a położony
w Beskidach Szczyrk, to niezwykłej urody ośrodek sportu i rekreacji. O Wiśle
Małysza, Ustroniu Śląskim , Rybniku i Gliwicach już nie będę pisał. Na Górnym
Śląsku, podobnie jak w dawnym Wałbrzychu, tonące w dymie kominów kopalnianych,
brudne, zaniedbane i odrażające dzielnice miast, skazanych jak się wydawało na
powolne umieranie – dziś odżyły na nowo.
To nie jest ten Śląsk, co dawniej.
Można dziś bez wstydu poprowadzić tędy coraz to ważniejszy i sławny już na
świecie wyścig kolarski – Tour de Pologne. Myślę , że właśnie po to, by wymazać
z pamięci dawne stereotypy czarnego Śląska i pokazać kraj i ludzi, którzy
zasługują na podziw i uznanie.
Okazało się, że to był dopiero
wstęp do fantastycznego Eldorado, które zamajaczyło w oczach na trasach Rzeszowszczyzny.
Trudno uwierzyć, że to tzw. Polska B, dawna Galicja, opuszczona przez Boga i
zamknięta dla świata. Zagubione w górach wioseczki i miasteczka, o których nikt
nie słyszał, mówiło się o nich - bieda aż piszczy. A tu z wysokości helikoptera
roztaczają się krajobrazy, o jakich się nie śniło piewcy gór Kazimierzowi
Przerwie Tetmajerowi. A w tej czarodziejskiej głuszy willowe domki, tonące w
iglakach i kwiatach, porozsiewane jak prawdziwki po deszczu w całej okolicy. No
i dróżki asfaltowe, wijące się jak wstęgi, a wyżej w górach zawrotne serpentyny.
Nie potrafię opisać wrażeń z
Rzeszowa, to wręcz fantastyczna, nowoczesna metropolia, miasto w którym miałem
okazję być przed laty i utrwaliły mi się w pamięci duże przestrzenie, aż
proszące się o zagospodarowanie. Dziś tam już nie ma gdzie palca wścibić, a
komunikacyjne estakady w centrum zachęcają by się na nich zatrzymać i zachwycać
czarem przecudnego miejsca na ziemi.
Ku mojemu największemu
zaskoczeniu, to wszystko, o czym napisałem dotąd, to było zaledwie preludium. Prawdziwy raj dla serca i oka, to
etapy: Wieliczka – Zakopane i ostatni w tym wyścigu, wieńczący go, królewski etap wokół Bukowiny Tatrzańskiej. Tutaj
dopiero ta „Polska w ruinie” pokazuje swoje „prawdziwe oblicze”. Nie potrafię
tego opisać, co się stało w Zakopanem, w którym miałem okazję leczyć się na płuca
ponad rok czasu w Sanatorium Akademickim na Ciągłówce i szpitalu „Odrodzenie”.
To już nie jest to samo skromne i swojskie miasteczko. Dziś oglądając Zakopane
poczułem się jak na "Dzikim Zachodzie". Miejsce przepełnione rozmaitością górskiej architektury, nmiezliczonej ilości reklam i neonów, hoteli, restauracji, punktów gastronomicznych, kramarzy w góralskich akcesoriach i pękające w szwach od samochodów i turystów. W tym porównaniu do Zachodu proszę nie doszukiwać
się znaczeń pejoratywnych. Po prostu – idziemy z postępem.
Ongiś przez cały rok miałem
sposobność gościć w tym mieście i spacerować w góry. Moja choroba pozwalała na
takie wycieczki. Już wtedy zachwycałem się tym miejscem, bo przecież to stolica naszych Tatr. Zapamiętałem Bukowinę
Tatrzańską, góralską wiosczynę położoną wysoko w górach, już wtedy upstrzoną górską zabudową i goszczącą
zamożnych ceprów ze stolicy lub innych dużych miast z Polski, jako znakomity
zakątek do wypoczynku.
Nie mogłem dziś w to uwierzyć, gdy
sprawozdawca sportowy powiedział – jesteśmy w Bukowinie Tatrzańskiej. Po
pierwsze – zobaczyłem obraz rozsianych po całej okolicy, prześlicznych willowych
domków w góralskim stylu, ale każdy inny, co jeden to ładniejszy.
Po drugie – jazda przez Bukowinę
wydawało się nie ma końca.
Po trzecie – to wszystko mieści
się w niepojętej piękności górach.
A po czwarte – wyścig kończy się
pod Krokwią w Zakopanem, międzynarodowym ośrodku sportów zimowych, miasteczku
pełnym hoteli, restauracji, pensjonatów, kwater noclegowych, kipiącym życiem
kurorcie, nie gorszym od wielu podobnych i sławnych zdrojowisk na świecie.
Ale co zrobić, kiedy nasi rządzący
głoszą wszem i wobec, że Polska jest w ruinie. Rzeczywiście, strach o tym
pomyśleć, że skutkiem ich rządzenia, tak może się stać !
Tak zgadzam się.Po czterech latach ich rządów,może się okazać,że Polska jest rzeczywiście w ruinie,oczywiście za ich działaniami.Ale to co niszczą w dziedzinie społeczno-prawnej i międzynarodowej będziemy naprawiali kilkanaście lat.
OdpowiedzUsuńDziś-4.08.2017-Międzynarodowy Dzień Piwa i Piwowara.Jak piwo to...Bawaria i Park Narodowy"Las Bawarski"...w"ruinie"?
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=fu46L6KlVuo
Ciąć czy nie ciąć,oto jest pytanie?Film daje odpowiedź.
"Gniazdo":Kotlina Kłodzka,Wałbrzych,Tadeusz Słowikowski...
https://www.youtube.com/watch?v=2A7Ox8nZWgs
Piosenka na weekend:
https://www.youtube.com/watch?v=y4i4_e7T7Ig
Pozdrawiam.
Już dwa razy czytałam ten tekst, ale nie mogłam go skomentować z komorki.
OdpowiedzUsuńWięc teraz gdy już wróciłam do domu i mam przed sobą laptopa chciałabym napisać, że tekst jest piękny i prawdziwy. I że zgadzam się z nim całkowicie.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję za ten tak miły dla mnie komentarz i za ten bis w czytaniu. W Twoich ustach, to dla mnie tak jak nagroda literacka.
UsuńSerdecznie pozdrawiam !
Autorze szanowny - po raz kolejny przypominam - to nie Podkarpacie, jeno administracyjnie Małopolska a geograficznie - Karpaty. Zlituj się nad nami,
OdpowiedzUsuńblogowładny mędrcze samozwany!
Nie jestem tak uczony jak Anonim, dlatego zaglądam do Wikipedii, a tam pod hasłem Podkarpacie można przeczytać: Podkarpacie – region fizyczno-geograficzny położony na obszarze Austrii, Czech, Polski, Ukrainy i Rumunii.
UsuńPodkarpacie leży na zewnętrznym przedpolu łuku Karpat Zachodnich i Wschodnich. Stanowi pas obniżeń, oddzielający Karpaty od Wyżyny Małopolskiej i Wyżyn Ukraińsko-Mołdawskich. W części zachodniej region ma charakter ciągu wyraźnie wyodrębnionych kotlin o różnej szerokości, w części wschodniej stanowi stosunkowo wąski pas o charakterze lekko pochylonego przedgórza. Podkarpacie charakteryzuje się stosunkowo ciepłym klimatem, o wilgotności zmniejszającej się z zachodu ku wschodowi.
Dzieli się na trzy podprowincje:
Podkarpacie Zachodnie,
Podkarpacie Północne,
Podkarpacie Wschodnie.
Do Polski należą części Podkarpacia Północnego i Wschodniego, których łączna powierzchnia na obszarze Polski wynosi ok. 16,2 tys. km² (około 5,5% obszaru kraju).
Ja pisząc w blogu używam tej nazwy jako że spotykam się z nią w literaturze, a także w publicystyce, np. w relacjach z meczów piłku noznej na Podkarpaciu.