Dramatyczne losy Miedzianki, przed i powojennego
miasteczka w Rudawach Janowickich, którego już nie ma, stanowią wciąż niegasnący temat zainteresowań Filipa Springera, znakomitego reportera
i fotografa współpracującego z "Dużym Formatem", "Polityką",
"Tygodnikiem Powszechnym", autora książek reporterskich i wielu
artykułów poświęconych współczesnym przemianom , które mają miejsce w
przestrzeni polskich miast i wsi.
Miedzianka
stała się głośna dzięki jego artykułom w „Polityce”, a następnie wydanej w 2011
roku osobnej książce, p.t. „Miedzianka”. Historia znikania”.
Filip Springer przez ponad
dwa lata szukał odpowiedzi na pytanie, dlaczego miasteczko
z siedmiowiekową tradycją zniknęło z powierzchni ziemi. Czy stało się
tak na skutek zniszczeń spowodowanych rabunkowym wydobyciem uranu przez
Rosjan prowadzonym tutaj w latach 1948 – 1952? Czy też opowieści
o szkodach górniczych zostały wymyślone przez władzę jako pretekst
do wyburzenia miasta i ukrycia tajemnicy z przeszłości.
O
tym wydarzeniu pisałem w swoim blogu we wrześniu 2014 r. w poście p.t. „Co by
było, gdyby nie było u nas Filipa Springera?”:
„Okazuje
się, że nasz region jest naszpikowany tajemniczymi miejscami jak rodzynki w
cieście. Chłonnym ciekawostek i paradoksów Czytelnikom proponuję głośny
ostatnio temat, który zdumiewa i intryguje nie mniej niż Tajemnicze Podziemne
Miasto „Osówka” w Głuszycy. Mowa o miasteczku widmie - Miedziance,
miejscowości znanej przed wojną jako najmniejsze i najwyżej położone miasteczko
Rzeszy, Kupferberg
Jadąc
pociągiem z Jeleniej Góry do Wałbrzycha można dostrzec w pobliżu Marciszowa w
gęstwinie leśnej wieżę kościoła z nieczynnym zegarem. To właśnie tu na
Miedzianej Górze (420 m. npm.), w obecnej gminie Janowice Wielkie kwitło sobie
spokojnym rytmem miasteczko przed i po wojnie, po którym dzisiaj nie ma śladu.
Z cudem ocalałej w dokumentach po kopalnianych starej mapki można się
dowiedzieć, że pod Miedzianką jest więcej korytarzy, tuneli i sztolni, niż
wydaje się wszystkim poszukiwaczom skarbów i przygód razem wziętych na całym
Dolnym Śląsku. Skąd się wzięły te podziemne labirynty, co się stało, że na
miejscu dawnego miasteczka rosną dzisiaj jedynie bujne trawy, drzewa i
krzewy?
W
1945 roku małe, pulsujące życiem poniemieckie miasteczko otrzymało nazwę Miedzianka..
Od 1949 roku było to miast górników. Nocą i dniem pracowali oni pod ziemią, ale
nikt im nie mówił co kopią. Plotka głosiła, że wydobywają rudy miedzi, srebra i
złota. To było prześliczne miasto, najpiękniejsze na Śląsku. Najstarsi ludzie,
ci co pamiętają Kupferberg mówią, że najpiękniejsze na świecie.
Niewielki rynek otaczały kamieniczki z podcieniami, na środku tryskała wodą
rzeźbiona w kamieniu fontanna. Nocą odbijały się w niej światła gazowych
latarni. Były w tym miasteczku dwa kina, dwa kościoły, dom kultury, apteka,
sklepy kolonialne, restauracja, dwa bary, jadłodajnia górnicza, kawiarenki,
hotele, punkty usługowe, słowem wszystko co potrzebne do życia.
W
1967 roku żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego wysadzili w powietrze
zabudowania kościoła ewangelickiego. Świadkowie tego zdarzenia mówią, że
widzieli jak kościół poleciał do nieba. Pod koniec lat sześćdziesiątych
kontynuowano ewakuację i wyburzanie Miedzianki. Na początku siedemdziesiątych
miejscowość opustoszała do reszty, pozostało po niej kilka bezładnie
rozrzuconych domów, a w gąszczu krzaków wspomniany już kościół katolicki. Co
spowodowało śmierć miasta? Jak to możliwe, że coś takiego mogło się wydarzyć w
cywilizowanym państwie, nieopodal turystycznej Mekki Dolnego Śląska, Jeleniej
Góry, w atrakcyjnej krajobrazowo okolicy Rudaw Janowickich?
Okazuje
się, że przekleństwem miasteczka stało się to, co odkryli zwycięzcy sołdaci w
głębi ziemi, w sztolniach nieczynnej poniemieckiej kopalni. A był tam uran,
rzecz bezcenna dla Radzieckiej Armii. Zaraz po wojnie ruszyła kopalnia uranu. Z
różnych stron Polski, głównie ze wschodu, napływali ochotnicy do pracy.
Rygor wojskowy nie przeszkadzał, bo radzieccy włodarze zapewniali niezłą
płacę i rozrywkę. Nikt nie straszył skutkami bliskiego kontaktu z rudą uranu.
One dały o sobie znać po kilku latach. Gdy możliwości eksploatacyjne stały się
mniej korzystne, a trudne warunki pracy kończyły się nieuchronnie dla górników
rakiem płuc, gruźlicą, pylicą, trzeba było jak najszybciej zakończyć wydobycie.
Proces stopniowej likwidacji rozpoczął się już w roku 1953. Należało
pozacierać wszelkie ślady. Najlepiej wyeksmitować ludność, zrównać miasto z ziemią”.
I
tak się właśnie stało. Miedzianka zniknęła z powierzchni ziemi, pozostało po
niej tylko kilka zrujnowanych budynków i kościół, który cudem obronił się przed
dewastacją.
Na
temat Miedzianki mamy teraz mnóstwo interesujących materiałów. Łatwo je
odnaleźć w internetowych goglach. Okazuje się, że reporter Filip Springer nie przestał
interesować się tym miejscem i skutkiem tego temat Miedzianki jest wciąż żywy i
atrakcyjny. Oto co dowiaduję się z internetowego portalu „wyborczej pl”, w
którym Maria Leszczyńska pisze o jego nowym pomyśle, który jak sądzę może zainteresować
moich Czytelników. Oto co mówi o „Miedziance
Fest” sam pomysłodawca:
„Ostatni raz byłem w
Miedziance w styczniu tego roku. Po raz kolejny, razem z Pawłem Nowakiem i
Jarkiem Kądzielą, usiedliśmy nad kuflami piwa. Rozmawialiśmy o tym, że warto
byłoby znów, choć na jeden dzień, ściągnąć do Miedzianki ludzi, tak jak wtedy,
gdy swój spektakl wystawił tu jeleniogórski teatr.
Nie planowaliśmy niczego
wielkiego. Ale plan wymknął się spod kontroli. I tak zrodził się pomysł na
Miedzianka Fest, święto reportażu w mieście, którego nie ma.
W ostatni weekend sierpnia do Miedzianki przyjadą
najlepsi polscy reporterzy, by w gościnnych progach tutejszego kościoła
rozmawiać z miłośnikami reportażu z całej Polski o opisywaniu historii - tych
wielkich i tych małych. Przyjedzie też Teatr Improwizowany Klancyk!, by na
improwizowanej scenie w browarze zagrać kawałki oparte na książkach Marcina
Kąckiego. Miejscowy teatr Korkontoi wystawi zaś w plenerze swoją wariację o
Miedziance, Muzeum Migracji pokaże swoją mobilną wystawę w przyczepie
Niewiadów, a dziennikarze z portalu Outriders zaprezentują w podziemiach
dawnego kina multimedialne materiały”.
W internetowym portalu jest
jeszcze wiele ciekawych relacji z interesujących spotkań z mieszkańcami byłego miasteczka. Jest też
intrygujący wątek o browarze „Miedzianka” Jarosława Kądzieli, a także perypetiach
teatralnych teatru z Jeleniej Góry.
Oddaję głoś Filipowi
Springerowi:
„Oddział Hitlerjugend maszerujący
przez Kupferberg opisałem w rozdziale poświęconym narodzinom nazizmu w
miasteczku. W 2012 roku książkę wziął na warsztat zespół Teatru im. Norwida w
Jeleniej Górze. Przy okazji premiery obudziła się lokalna prawica, która
książkę jakoś przeoczyła, ale teraz postanowiła zaprotestować przeciwko
"antypolskiemu spektaklowi" w jeleniogórskim, publicznym teatrze.
Antypolskie w książce i bazującej na niej sztuce miało być to, że niektórzy
Niemcy są tam przedstawieni również jako ofiary wojny. A Polacy nie są
nieskazitelni.
W sierpniu 2014 roku teatr
postanowił wystawić Miedziankę w Miedziance, a przy okazji zebrać trochę
pieniędzy na remont tutejszego kościoła. To wtedy sceny z książki odegrano w
przestrzeni, która tę książkę zrodziła. Na spektakl i towarzyszące mu
wydarzenia przyjechały setki ludzi. Lokalne władze podstawiły miejski autobus,
jego wyświetlacz rozjaśnił noc ujmującym napisem "Miedzianka".
Takiego obrazka nie widziano tu od kilku dekad. Miedzianka przez ten jeden
dzień tętniła życiem. Chodziłem po niej, przecierając oczy ze zdumienia. I
zastanawiając się, co jeszcze może się tu wydarzyć?"
Jestem pewien, że Miedzianka znów zatętni życiem pod
koniec sierpnia tego roku, gdy zaroi
się w niej od reporterów i turystów, którzy znajdą okazję do relaksu w
znakomitej oprawie artystycznej w przeuroczym miejscu miasteczka, którego
istnienia nie udało się wymazać z pamięci.
Piszę o tym wszystkim, by
zachęcić szczególnie ludzi młodych do takiej zabawy.
Witam! Dobrze,że piszesz o takich ciekawych miejscach na ziemi jak nieistniejące miasteczko Miedzianka.Prawdopodobnie oprócz Rosjan uran wydobywali w tej miejscowości Niemcy.Szkoda tylko,że w tak bezwzględny sposób rozprawili się z tym miastem Polacy.Dobrze,że został jeszcze kościół w którym może odbywać się spotkanie pod nazwą Miedzianka Fest.Chwała ludziom,którzy próbują ocalić od zapomnienia to ciekawe miejsce na Dolnym Śląsku.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJest Bronku kosćiół i jak się okazuje jest nowo zbudowany na starym miejscu browar, tak że jak to na stropolskiej wsi bywało jest się gdzie pomodlić i wychylić kufelek złotego naktaru bożego. Ku chwale Boga i Ojczyzny !
UsuńNiesamowicie to wszystko ciekawe. Przeczytałam z dużym zainteresowaniem.
OdpowiedzUsuńA Filipa Springera znam z jego ostatniej bardzo dobrej książki pt:"Miasto archipelag. Polska mniejszych miast".
Pozdrawiam.
Tak, to super interesująca i swietnie napisana książka F. Springera, mam ja na swoim regale i pisałem o niej w moim blogu.
UsuńDziękuję Stokrotko za komentarz !
Miedzianka to raj dla zbieraczy minerałów.
OdpowiedzUsuńKilka fotografii najmniejszego i najmilszego miasteczka dziewiętnastowiecznych Niemiec:
joemonster.org/art/39736
Wszystko wskazuje na to,że niebawem powróci do życia fragment linii
kolejowej Świdnica-Jedlina-Zdrój,a także nieużytkowana dziś linia
Jelenia Góra-Kowary.
"Złote pociągi"?
https://www.youtube.com/watch?v=2-PIMyxB-6E
Pozdrawiam
Dziękuję Henryku za jak zwykle ciekawe linki i za dobre wieści o uratowaniu tak znakomitych krajobrazowo linii kolejowych. Marzę o tym by się przejechać tą linią z Jedliny do Świdnicy. Mam jeszcze w oczach piękne widoki, choć było to bardzo dawno temu. Pozdrawiam !
Usuń