„Lalki, szopka, podłe maski,
farbowany fałsz, obrazki;
niegdyś, gdzieś tam, tęgie pyski
i do szabli, i do miski;
kiedyś, gdzieś tam tęgie dusze,
półwariackie animusze;
kogoś zbawić, kogoś siekać;
dzisiaj nie ma na co czekać.
Nastrój? Macie ot nastroje:
w pysk wam mówię litość moję…”
Oto
gorzkie słowa z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, w których ukryte jest jego
rozczarowanie do ówczesnej inteligencji polskiej, niezdolnej do zbrojnego
czynu, mogącego za sobą przynieść tak upragnioną niepodległość. Wyspiański
okazał się twórcą zbuntowanym przeciwko pozorom, frazesom i kłamstwu panoszącemu
się w życiu umysłowym świata krakowskiej bohemy. Działo się to w Polsce
porozbiorowej na przełomie XIX i XX wieku, a więc ponad sto lat od utraty
niepodległości.
Dramat
Wyspiańskiego wystawiony został na deskach teatru krakowskiego w 1901 roku i
stał się ważnym wydarzeniem w kulturze polskiej.
2
września 2017 roku fragmenty „Wesela” odświeżymy sobie w pamięci w
corocznej akcji „Narodowego
Czytania” największych dzieł
literatury polskiej, zainicjowanej w 2012 roku przez Prezydenta Bronisława
Komorowskiego. Tegorocznemu „czytaniu” patronuje Prezydent Andrzej Duda.
Myślę,
że warto przy tej okazji przypomnieć sobie niezwykle barwne i ciekawe
okoliczności związane z genezą tej cieszącej się do dziś powszechnym uznaniem
sztuki teatralnej. Jak się okazuje
jej idea przewodnia nie straciła wcale na swej aktualności.
Ale
zacznijmy od początku. Przyjrzyjmy się wydarzeniom, które stały się impulsem do
powstania dramatu.
Oto
co napisał w „Plotce o „Weselu”
Stanisława Wyspiańskiego” ówczesny krytyk literacki, publicysta i pisarz,
Tadeusz Boy-Żeleński. Wspomina on najpierw wesele o dziesięć lat wcześniejsze,
Włodzimierza Tetmajera:
„Orszak ślubny przejechał przez Kraków w
lecie 1890 roku i na całe miasto gruchnęła wieść: Włodzio Tetmajer ożenił się z
wiejską dziewczyną. My, ludzie dzisiejsi, nie odczuwamy już dostatecznie
zgrozy, jaką fakt ten musiał przejąć
ówczesny Kraków. Młody i pełen przyszłości malarz, piękny i świadomy
młodzieniec z „dobrej rodziny” – z chłopką!
Okazało
się, że to był dopiero pierwszy ze spektakularnych przykładów rozwijającej się
wówczas w środowisku inteligencji krakowskiej idei chłopomaństwa, czyli bezpośredniego zbliżenia się wielkiego
miasta do wsi, w kulturze której widzieli ostoję bezcennych tradycji
staropolskich.
W
dziesięć lat później na ślubnym kobiercu stanął kolejny luminarz krakowskiej
socjety, młody, początkujący poeta, Lucjan
Rydel, a jego wybranką stała się dziewczyna z podkrakowskiej wsi Bronowice,
córka wójta tej wsi, Jadwiga Mikołajczykówna.
A
oto co pisze o tym weselu, które stało się bezpośrednią inspiracją dzieła
Wyspiańskiego, T. Boy Żeleński:
„Wesele Rydla odbywało się w domu
Tetmajera, było huczne, trwało o ile pamiętam, wraz z czepinami ze dwa, trzy
dni. Niejeden z gości przespał się wśród tego na stosie paltotów, potem znów
wstał i hulał dalej. Wieś była oczywiście zaproszona cała, z miasta kilka osób
z rodziny i przyjaciół Rydla, cały prawie światek malarski z Krakowa i Wyspiański. Pamiętam jak dziś, jak
szczelnie zapięty w swój czarny tużurek stał całą noc oparty o futrynę drzwi,
patrząc swoimi stalowymi , niesamowitymi oczyma. Obok wrzało weselisko, huczały
tańce, a tu do tej izby raz po raz wchodziło parę osób, raz po raz dolatywał
jego uszu strzęp rozmowy. I tam ujrzał i
usłyszał swoją sztukę.
„Wesele”
Wyspiańskiego okazało się wielką satyrą i bolesnym obrachunkiem ideowym poety
ze współczesnością. Tak zresztą zrozumieli tę sztukę teatralną jej piersi
odbiorcy. Oto, co napisał o „Weselu” w roku 1901, brat Włodzimierza, znany
pisarz i poeta, Kazimierz Przerwa Tetmajer :
„Pojechał Wyspiański na wesele Lucjana
Rydla, na niewinne wesele Lucjana Rydla z dziewczyną z Bronowic Małych, Jagą
Mikołajczykówną: był tam kilka godzin i przywiózł stamtąd „Wesele”, jedną z
najkrwawszych i najsilniejszych satyr, jakie kiedykolwiek w ogóle napisano,
satyrę tym dotkliwszą, że autor nie od siebie mówi i wymyśla, ale pokazuje nam
ludzi. I tak pierwsze dzieło naszej epoki, które nam najszerzej i najgłębiej
pokazało współczesnego człowieka, straszną i krwawą jest satyrą, jest „weselem”
upiorów, tańczących na grobie.”
Rzeczywiście,
jak napisał Kazimierz Przerwa Tetmajer, Poeta z „Wesela”, autor sztuki pokazuje
nam ludzi. Nieomal każda osoba dramatu ma swojego odpowiednika w konkretnych
osobach. Dowiadujemy się, że Gospodarz – to Włodzimierz Tetmajer, Pan Młody –
to Lucjan Rydel, Dziennikarz – to Rudolf Starzewski, redaktor konserwatywnego
dziennika „Czas”, Radczyni – to Antonina Domańska, żona profesora uniwersytetu,
autorka popularnych książek dla dzieci i młodzieży, Rachela – to córka
bronowickiego kramarza Singera, itd.
Ale
zastanówmy się teraz, jak Wyspiański przetworzył rzeczywistość w dzieło
literackie. Jak należy rozumieć zdanie Boya, że poeta w chacie bronowickiej
„ujrzał i usłyszał swoją sztukę”? Przecież „Wesele” nie jest tylko relacją z
autentycznego zdarzenia i wiernym opisem gości biorących w nim udział.
Właśnie
na tym polega wielkość tego dramatu. Wyspiański dostrzegł w tej weselnej
zabawie jej niedorzeczność, komizm i oderwanie od rzeczywistości. Ta
rzeczywistość wymagała od Polaków wielkich poświęceń i konkretnych czynów, a
tymczasem inteligencja Krakowa znalazła uspokojenie w ucieczce na wieś. Postanowił
więc swą sztuką pokazać bezsens, nieskuteczność
„zabawy w chłopomaństwo”, a zarazem
pobudzić ją do wielkich czynów.
Temu
celowi służy mistyczna strona dramatu, jego wątek fantastyczno-symboliczny z
udzialem „osób dramatu”: Chochoła, Widma, Stańczyka, Hetmana, Rycerza, Upiora i
Wernychory.
I
akt dramatu jest realistyczną komedią obyczajową, ukazującą z humorem odrębność
myślenia dwóch środowisk społecznych i trudności w ich porozumieniu się ze
sobą. To są dwa inne światy. Doskonale to Wyspiański spuentował w rozmowie
Radczyni z Kliminą, która na koniec orzekła:
„Wyście sobie, a my sobie,
Każden sobie rzepkę skrobie”.
Ale
już w I akcie pojawia się wątek niewoli zaborczej, a w nastrój weselny,
beztroski i pełen humoru wdzierają się echa historii. Poeta mówi o tęsknocie do
wielkiego czynu i zarazem jest świadomy swoje słabości. A zaś Czepiec mówi o
sile chłopów, widocznej już w Powstaniu Kościuszkowskim. „Z takich jak my był Głowacki” – przypomina
Czepiec, a Gospodarz potwierdza to słowami: „Chłop potęgą jest i basta”.
Prawdziwie
wielka sztuka ma miejsce w kolejnych dwóch aktach o charakterze fantastyczno-
mistycznym. Tu właśnie pojawia się w całej swej okazałości genialność „Wesela”.
Widoczna jest ona nie tylko w treści rozmów i symbolice tego co się dzieje na
scenie, ale ogromnej roli tzw. didaskalii odautorskiej, w której pierwszorzędną
rolę odgrywa wizja sceniczna, muzyka, rekwizyty umieszczone na scenie,
potęgowanie nastroju do swego końcowego apogeum.
Trzeba
by temu zagadnieniu poświęcić więcej miejsca, ale nie da się tego zrobić w
krótkim poście blogowym, zwłaszcza że analiza sztuki teatralnej nie jest łatwa.
Można znaleźć na ten temat wiele interesujących materiałów m. in. w
internetowych goglach. Moim postem chcę tylko do tego zachęcić. Traktuję też to, co
napisałem jako najkrótsze wprowadzenie do czekającej nas akcji „Narodowego
Czytania”.
„Wesele” Wyspiańskiego nie jest łatwe do
czytania. Sam tekst bez wizji teatralnej, a więc tego wszystkiego co się dzieje
na scenie, może się wydawać mało interesujący. Trzeba dobrze zrozumieć intencje
autora, a najlepiej mieć w oczach oglądaną wcześniej sztukę w teatrze, bądź też
film A. Wajdy, by czuć się
usatysfakcjonowanym słuchaniem tekstu dramatu.
Wybór
„Wesela” Stanisława Wyspiańskiego w tegorocznym czytaniu może się okazać
szczególnie trafnym, bo jak wspomniałem na wstępie nie straciło ono w swej
wymowie ideowej aktualności. Jesteśmy w
trudnej sytuacji podziału społeczeństwa na dwa zwalczające się obozy.
Nie ma zgody narodowej. Zagrożone są fundamenty ustrojowe, łamana konstytucja i
podstawy państwa prawa. Po sukcesie „Solidarności” otrzymaliśmy w darze „złoty
róg”. Czy nie stało się z nim to samo, co w „Weselu” Wyspiańskiego, a co
zostało przez niego z sarkazmem podsumowane:
„Miałeś chamie złoty róg, został ci się
ino sznur”!
Czy
nie ma już ratunku tak, jak to wyraził Dziennikarz w „Weselu”:
„Nie chcę żadnych więcej prób.
Serce miałem kiedyś młode,
porwałeś mi serce młode,
wlałeś jad goryczy w krew.
Nie widzę, nie widzę dróg”
Zostałem
zaproszony przez Burmistrza Miasta i kierownictwo Centrum Kultury wraz z
Miejską Biblioteką Publiczną w Głuszycy do odczytania fragmentu „Wesela” w dniu
2 września b.r., co z satysfakcją przyjmuję. Dobrze, że będzie to połączone z
dodatkową częścią artystyczną tak więc sobotni wieczór zapowiada się ciekawie.
Marzy
mi się, by tegoroczna akcja narodowego czytania wstrząsnęła sumieniami Polaków
i pozwoliła na jedyną, sensowną refleksję: dosyć tej wojny politycznej między
Polakami, spróbujmy zakopać rowy i poszukać zgody, tak jak to było przy „okrągłym
stole”.
Oto
właśnie wciąż aktualne przesłanie sztuki Stanisława Wyspiańskiego.
Ale
moja refleksja nie jest wesoła, bo czuję, że będzie jak z „Weselem”
Wyspiańskiego: sztuka niczego sobie, a my Polacy mamy to wszystko gdzieś…
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Pamiętam,że po raz pierwszy oglądałem "Wesele" w Teatrze w Kaliszu jesienią 1959 r.Było to o tyle dla nas ważne,bo była to obowiązkowa lektura w XI klasie.A więc oglądanie było obowiązkiem i przyczynkiem do analizy,którą we fragmencie zrobiłeś.Wiem tylko,że w klasie odgrywaliśmy jakieś scenki z tej sztuki,co pozwoliła dokładniej poznać zamiar Wyspiańskiego.Tak jak piszesz ta sztuka i tak Polaków niczego nie nauczy.Dalej będą dwa sorty,dalej będą kłótnie i dalej będzie niszczenie państwa.Historia nie nauczyła rządzących niczego.Oby ten chocholi taniec jak najszybciej się skończył.
OdpowiedzUsuńDziękuję Bronku, to co napisałeś w komentarzu, to najlepsze podsumowanie mojego postu. Niestety, bardzo smutne. Ale ktoś powiedział: Niech żywi nie tracą nadziei!
OdpowiedzUsuńNajpierw napiszę, że "Wesele" to najwspanialszy według mnie polski dramat.
OdpowiedzUsuńPotem, że Stanisława Wyspiańskiego uważam za jeszcze jednego Wieszcza.
Następnie, ze zgadzam się z każdym słowem przez Ciebie napisanym.
A jeśli się nie pogniewasz, to zaproszę Cię do przeczytania mojego tekstu o "Weselu".
http://stokrotkastories.blog.pl/2017/03/16/muzeum/
Pozdrawiam serdecznie.
Pani Stokrotko!Przeczytałem Pani tekst z 17 marca br na temat "Wesela" St.Wyspiańskiego i muszę stwierdzić,że równie pięknie napisany jak ten dzisiejszy Staszka.Ponadto Pani oprócz wybranych - dobrze dobranych fragmentów Wesela oprowadza po Muzeum w Bronowicach.Ta wycieczka jest świetna ponieważ mnie osobiście zachęciła do odwiedzenia tego Muzeum,co uczynię jeszcze w tym roku.Ponadto zgadzam się z zakończeniem Pani postu Pozdrawiam
UsuńPanie Bronisławie - bardzo Panu dziękuję za wizytę na moim blogu i za miłe słowa dotyczące tego o Muzeum w Bronowicach.
UsuńI bardzo proszę o kontakt gdy już Pan odwiedzi MUZEUM.
Pozdrawiam.
Jadwiga Śmigiera
Na stronie Muzeum jest zamieszczona informacja, że Rydlówka będzie nieczynna do odwołania (http://www.rydlowka.com/)
UsuńDziękuję Stokrotce i Bronkowi za komentarze. Refleksje Stokrotki z muzeum w Bronowicach są napisane po mistrzowsku, sam Wyspiański by się zachwycił. Bardzo dobrze, że teraz przed "narodowym czytaniem" "Wesela" można do nich powrócić. A ja zrobię to w moim blogu za pozwoleniem Stokrotki, bo warto. Serdecznie pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńhttps;//www.youtube.com/watch/v=Kj--sCwgD_w
OdpowiedzUsuń:)