Mój weekendowy felieton zacznę od
fragmentu pięknego wiersza Juliana Tuwima p.t. „Zieleń”:
„O zieleni można nieskończenie.
Powielając dźwiękiem jej znaczenie,
Można kunsztem udatnych powieleń
Tworzyć światu coraz nowszą zieleń.
Nie dość słowo z widzenia znać. Trzeba
Wiedzieć jaka wydała go gleba,
Jak zalęgło się, rosło, pęczniało,
Nie - jak dźwięczy, ale jak dźwięczało,
Nie - jak brzmi, ale jakim nabrzmieniem
Dojrzewało, zanim się imieniem,
Czyli nazwą, wyrazem rozpękło,
W dziejach wzrostu słowa - jego piękno”…
Koniec motta. Przechodzę do meritum.
Powielając dźwiękiem jej znaczenie,
Można kunsztem udatnych powieleń
Tworzyć światu coraz nowszą zieleń.
Nie dość słowo z widzenia znać. Trzeba
Wiedzieć jaka wydała go gleba,
Jak zalęgło się, rosło, pęczniało,
Nie - jak dźwięczy, ale jak dźwięczało,
Nie - jak brzmi, ale jakim nabrzmieniem
Dojrzewało, zanim się imieniem,
Czyli nazwą, wyrazem rozpękło,
W dziejach wzrostu słowa - jego piękno”…
Koniec motta. Przechodzę do meritum.
Słowo
„zieleń” ma zapewne swą genealogię, ma także nieskończoną ilość skojarzeń i
znaczeń. Moje pojęcie zieleni jest bogate w obfitość barw od jasnej do ciemnej
zieleni, ale także jest bogate w rozmaitość odniesień wizualnych. A więc może
to być łąka, albo łan wiosennego zboża, albo niedaleka kępa drzew obserwowana
codziennie przez okno, albo też rozległe ściany zalesionych gór zamykających
horyzont. Mam ten komfort, że mieszkam w górach, a moje miasto nie różni się
wiele od wsi, zwłaszcza w tym miejscu, gdzie znajduje się mój dom.
O zieleni
mógłbym nieskończenie, tak jak to sugeruje Tuwim w cytowanym wierszu. Może
łatwiej byłoby dać sobie z tym spokój, gdyby nie wyjątkowość wiosennych doznań.
W promieniach słońca świeża zieleń mieni się odcieniami złocistości i
srebrzystości Dobra pogoda wiosną, ciepłe noce i obfitość deszczu spowodowały,
że wszędzie jest zielono. Pełne ręce roboty mają właściciele ogródków
działkowych, do których się zaliczam.
Ale koszenie
trawników i wszystkie inne zajęcia na łonie natury mają swoją dodatkową
wartość. Człowiek znajduje czas do spokojnych, niczym nie zakłócanych
rozmyślań. Nie ma tu prasy, radia, telewizji, komputera, książek. Jest świeże
powietrze, ciepło, cisza i wspaniała wokół przyroda. Jest zieleń w swych
„udatnych powieleniach” i odcieniach. Jest naturalna egzemplifikacja tego co
mieści się w najważniejszym pytaniu człowieka, skąd się wzięło życie na ziemi.
Jak to się dzieje, że z maleńkiego nasionka wyrastają duże, dorodne rośliny, że
korzonkami drzew i krzewów przenikają soki glebowe w górę aż do korony,
zapełniając gałęzie gąszczem liści, kwiatów, a nieco później owoców? Jaka siła
witalna to powoduje i skąd się ona bierze? A proces ten powtarza się jak wedyjska
mantra co roku, nieprzerwanie, od zarania dziejów?
Jeśli
poprzez obserwację życia przyrody i życia człowieka dojdziemy do przekonania,
że wszystko co nas otacza jest dziełem niepojętej dla nas istoty, Stwórcy,
czyli Boga, oznaczać to będzie, że jesteśmy niewierzący, bo przecież wiara jest
wtedy, gdy czegoś nie jesteśmy pewni. Istotą religii jest wiara w Boga, ale
jeśli to że Bóg jest twórcą wszystkiego uznamy za pewnik, za rzecz oczywistą,
bezdyskusyjną, to znaczy, że odrzucamy wiarę. Czy w takiej sytuacji potrzebna
nam jest religia? To tylko jedna z ogrodowych refleksji.
Czytając
religijne książki lub słuchając niedzielnych kazań próbujemy w gąszczu słów
uczonych i ważnych, w potoku mowy giętkiej i składnej znaleźć sens naszego bytowania na tym „padole
płaczu”, jakim jest ziemia nasza maleńka w makrokosmosie wszechświata. I byłoby
znacznie spokojniej, gdyby nie wciąż nowe odkrycia naukowe. Jedno z najnowszych
zasiało w poukładanym jako tako świecie kompletny niepokój, elektryzując naszą
wyobraźnię magicznym kodem genetycznym. W 1953 roku dwóch młodych uczonych stworzyło model
DNA, podstawowej substancji decydującej o dziedziczeniu cech osobniczych
wszystkich żyjących organizmów.
To właśnie Anglik -
Francis Crick (36 lat) i Amerykanin - James Watson (25 lat), dokonali jednego z
największych odkryć w historii nauki. Opracowali model DNA, czyli kwasu
deoksyrybonukleinowego, czyli nośnika informacji genetycznej. Ich odkrycie
stało się jedną z największych sensacji XX wieku.
I wszystko przewróciło się do góry nogami. To
kolejne odkrycie daje nam do
zrozumienia, że nie ma czegoś takiego, jak biblijny Bóg, który w tydzień czasu
stworzył świat, a potem Adama i Ewę i
zesłał ich na ziemię, wskazując jednocześnie drogę do nieba, bo przecież istnieją tajemnicze DNA i one
decydują o świecie i człowieku, w ich powstaniu kryje się zagadka istnienia,
której normalny człowieczek nie jest w stanie pojąć .
Nie mam innego wyjścia,
jak szukać remedium dla naszych
porażonych głów. Nie wiem, czy to co proponuję, to wystarczy, ale może choć
odrobinę złagodzi nasze skołotane umysły i serca. Taki cel miał zapewne poeta,
niezastąpiony w trudnych momentach życia
- Konstanty Ildefons Gałczyński,
a co napisał, poczytajmy:
„Ileż to lat, ileż to lat trzeba chodzić
po dniach, po nocach, po piętrach,
do ilu łomotać drzwi, w ilu szukać
książkach, światłach, muzycznych instrumentach,
po jakich drogach, co się w deszczu mylą,
zaplątują w niebieskich zachmurzeniach,
w ilu miastach z latarniami ! O, i w ilu
nieskończonych próbach, oczekiwaniach,
doświadczeniach –
ażeby
znaleźć jakieś jedno zdanie,
które
do serca komuś wejdzie i zostanie,
parę
słów ułożonych w dziecinny gwiazdozbiór,
Bo trudno jest za włosy chwycić treść wzburzoną,
rytm odmienny jak księżyc, ten sam księżyc który
Beethoven z nieba zerwał i w sonatę wepchnął…
Nad tym oknem, nad tą lampą nie zagasłą,
rozgadane jak jesienna plucha -
jakich „Trenów”, jakich „Ballad i romansów”
można by się jeszcze w nas dosłuchać ?”
Żywię taką niepłonną
nadzieję, że nie damy się zakneblować w poczuciu zwątpienia i bezradności wobec
osiągnięć nauki, która odkryła bezsens naszego istnienia z powodu DNA. Wręcz
odwrotnie. Będziemy głosić wszem i wobec, że żadne geny nie są w stanie nam
odebrać wiary w sens życia, w którym istnieje poezja, sztuka i kultura, a obok
niej cudowny świat natury i ludzie wrażliwi na piękno i dobro. I pokąd stać nas na miłość, przyjaźń,
współczucie, pokąd „nad tą lampą nie
zagasłą” możemy jeszcze posłuchać sonaty Beethovena lub pobłądzić z
zafascynowania w tajemniczym świecie „Ballad i Romansów, potąd jesteśmy wolni od jakichkolwiek naukowych
zaszufladkowań. Tak nam dopomóż Bóg
(Twórco DNA) i Wszyscy Święci! Amen !
P.S. Zenek Martyniuk piosenką "Zielone oczy" podbił Białystok, którego klub piłkarski "Jagiellonia" sięga po tytuł mistrza Polski. "Zycie to są chwile tak ulotne jak motyle" - śpiewa w swoim szlagierze Martyniuk, a stadion wypełniony kibicami szaleje z zachwytu. Oto co potrafi zieleń...
Niestety mieszkanie w duzym miescie nie ma tyle uroków. Ale staram sie chłonąć zieleń chodząc do Łazienek Krolewskich i przebywajac czesto na podwarszawskiej działce. Teraz też jestem na dzialce i pisze z telefonu komórkowego więc nie wiem czy mi się uda zamiescic komentarz.
OdpowiedzUsuńUdało się i bardzo za to dziękuję. Czy nie zmarałaś na działce tak wcześnie rano. U nas było w nocy -1C. Ale wygląda na to, ze w dzień będzie słonecznie. Miłego dnia !
UsuńNa szczęście nie zamarzłam, bo włączyłam sobie piecyk. Ale noc rzeczywiście była bardzo zimna, a dzień też nie najcieplejszy.
UsuńWieczorem wróciłam do domu.
Ale jutro znowu jadę.
Pozdrawiam i znowu zapraszam na mój blog.
Wiosna w Michałkowej:
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/gorysowie/
Wiosna i Jesień.
Bajka.
"Już słoik śpiewać zaczyna."
Rzekła raz Wiosna Jesieni.
"Już się gaj pięknie zieleni,
W kwiaty się stroi dolina.
Już we mnie farby jaśnieją.
Dotąd niewidzialne oku.
Jam przyrodzenia nadzieją,
Najpiękniejszą porą roku!"
Na to Jesień wiośnie rzecze:
"Powabów tobie nie przeczę.
Człowiek gdy rolę zasiewa,
Czeka aż ziarno zejdzie i dojrzeje;
W Wiośnie się tylko spodziewa,
W Jesieni widzi zjiszczone nadzieje.
Wiosna mu piękność natury maluje,
We mnie jej skarby znajduje,
Ty oko mamisz,ja żywię kraje,
Ty obiecujesz,ja daję."/Leon Potocki/
Nie na temat:"Prawda,czy fałsz?"
euvsdisinfo.eu
Pozdrawiam.
Henryku, a teraz od siebie napisz coś o Wiośnie i Jesieni w Jugowie. Tak mało słychać o tej perełce Nowej Rudy. Jugów to dla mnie złocista korona na głowie księżniczki o nazwie Nowa Ruda. Razem stanowią miejsce, którym od paru lat można się nie tylko zachwycić, ale i pokochać. A Michałkowa też jest piękna.
UsuńNic nie jest tak piękne jak wiosna!
UsuńEden z Grabiny...
http://www.youtube.com/watch?v=OXGOvwv9-sk
...Wiosna Rajdowa w Jugowie...
https://www.youtube.com/watch?v=049GB0DVbq8
Pierwszego maja otwarcie Sezonu Turystycznego 2018 na Wielkiej Sowie!Po drodze zaprowadzę moje turystki do wodospadu na Kłomnicy nad Rościszowem i górującą nad nim Ścianę Samobójców i dwie Góry Marii(Kuźnice).
Gdyby Pan się wybrał na Wielką Sowę,to najłagodniejsze podejście tylko z Przeł.Jugowskiej,nową drogą po północnej stronie Przeł.Jugowskiej w kierunku platformy widokowej.
Miłego weekendu.
dużo słońca na weekend :)
OdpowiedzUsuńWzajemnie, zapowiada się słoneczny weekend, wiem że dla Cioebie Ireneuszu nie ogródek, ale szlak turystyczny z 4-tego piętra na Ogrodowej i z powrotem, chyba że pociągniesz w góry...
Usuń