świat się kręci |
Postawiłem sobie zadnie, które
obawiam się, mnie przerasta. Odkładałem je przez parę miesięcy, ale ileż można.”Co
się odwlecze, to nie uciecze” - głosi staropolskie przysłowie. Fakt, nie
uciecze, więc trzeba się za nie wziąć.
Moją półkę z książkami zdobią dwa
monumentalne pod każdym względem dzieła sztuki: Normana Daviesa - „Boże Igrzysko” i Olgi Tokarczuk - „Księgi Jakubowe”. Myślę sobie, że te
dwie potężne rozmiarami, ale przede wszystkim bogactwem wiedzy i talentu
pisarskiego księgi mogłyby mi zupełnie wystarczyć, gdybym znalazł się
przypadkiem jak Robinson Crusoe na bezludnej wyspie. Miałbym co czytać i czym
się zachwycać, nie mówiąc już o tym, że pozwoliłyby one patrzeć na ciężary
samotnego życia na wyspie z nutą optymizmu i wiary, że będzie lepiej.
W księgarni na szczęście byłem samochodem. „Boże
Igrzysko” liczy sobie 1184 stron i waży co najmniej jak dobra cegła, a „Księgi
Jakubowe” w niczym mu nie ustępują. Można się w nich doliczyć około tysiąca stron.
Było co dźwigać. Obydwa wolumeny wytaszczyłem do mojego pokoju na drugim
piętrze i myślę sobie, kiedy ja je przeczytam. Miałem już w ręku kilka książek Normana Daviesa, żadną z
nich nie można było oskarżać o szczupłość, ale ten skarb, który mam w torbie, całościowe
wydanie historii Polski przez krakowskie wydawnictwo „Znak” z 2001 roku, to
prawdziwa „kobyła”, podobnie jak beletrystyczne dzieło Olgi Tokarczuk z 2014
roku.
Okazało się, że moja pierwotna
troska o to, czy zdołam je przeczytać jest niczym w porównaniu do piramidalnego
zadania, jak o nich napisać w miniaturowym poście mojego blogu, by oddać
wszystkie wartości dzieł, ich ducha, idei przewodniej, no i rzecz
najtrudniejsza, sprostać talentowi wybitnych pisarzy. Bo przecież nie można o
takich książkach pisać tak sobie przeciętnym językiem dyskusji panelowej
warsztatów szkoleniowych w urzędzie pracy. A ja chciałbym w dobrym stylu
zainteresować moich Czytelników książkami, które cenię sobie najwyżej jak tylko
można.
Na poczatek - parę słów o „Bożym Igrzysku” Normana Daviesa.
Umówmy się tak, nie będę
pisał kim jest Norman Davies. Jego
biografię możemy poznać z łatwością w Internecie. Najważniejsze jest, że ten
wybitny angielski historyk nauczył się języka polskiego (m. in. z powodu żony,
Polki z krwi i kości), zainteresował się naszą historią do tego stopnia, że
stał się twórcą kilku najgłośniejszych książek związanych z historią Polski.
Wszystkie one cieszą się ogromnym zainteresowaniem, wśród nas Dolnoślązaków
szczególnie książka o Wrocławiu – „Mikrokosmos”. Największy rozgłos zdobyła
historia Polski „Boże Igrzysko”, stając się absolutnym bestsellerem (przeszło
150 000 egzemplarzy).
Tytuł książki wywodzi się z
fraszki Jana Kochanowskiego „Człowiek boże igrzysko”. Dla autora książki takim
miejscem igrzysk bożych wydała się Polska, kraj gdzie los często płatał
złośliwe sztuczki i gdzie żywe poczucie humoru towarzyszyło zawsze Polakom w
ich walce o narodowe przetrwanie.
„To dzieło jest doprawdy
wspaniałe i bez wątpienia stanowi najlepsze dostępne wprowadzenie do nieprawdopodobnie
zagmatwanej historii Polski. I nie chodzi tu tylko o jego zalety naukowe i
badawcze, Ani o to, że książkę czyta się znakomicie dzięki niezwykle barwnemu
stylowi autora, trafnemu wyborowi źródeł historycznych i ogromnemu poczuciu
humoru. Najważniejsze, że profesor Davies zdołał zachować równowagę pomiędzy
wyrozumiałością i obiektywnością, współczuciem i krytyką” -
napisał Stanisław Barańczak w „The New Republic”.
Dla mnie osobiście wyjątkowość
tej książki wynika z niebywałego talentu Normana Daviesa w pisaniu historii
językiem literackim, w sposób taki, że chce się ją czytać. Każda jego książka
wciąga jak powieść sensacyjna i zaskakuje znajomością nie tylko historii, ale i
literatury. Autor z ogromnym wyczuciem wybiera teksty pisane, wiersze i
anegdoty, bardzo często dowcipne i humorystyczne, ubarwiając w ten sposób tok
interpretacji wydarzeń historycznych.. To jest po prostu zadziwiająca komasacja
ciekawostek, które zgromadził Norman Davies w trakcie pracy twórczej, przy czym
można odnieść wrażenie, że wszystkie one były tak samo interesujące i
intrygujące dla autora jak stają się dla czytelnika.
„Od początku ta książka czyni
Daviesa historykiem popularnym, ale i kontrowersyjnym. Choć Davies wzbrania się
przed opinią „polocentrysty”, nie ukrywa, że fascynuje go historia kraju
wciśniętego miedzy dwa zupełnie różne mocarstwa, rozdartego między Wschodem i
Zachodem” – to opinia Agaty Bielik- Robson, „Nowe Książki”.
Otóż to, kocham Daviesa za jego
„policentryzm”. Gdyby nie jego nazwisko i to, że już wcześniej dowiedziałem
się, że jest Anglikiem, mógłbym sądzić, że jest to autentyczny Polak-patriota.
Zdumiewa mnie także niepospolity ogrom wiedzy historycznej Normana Daviesa,
zdolność oglądu polskiej historii w kontekście tego wszystkiego, co się działo
wcześniej i później na Wschodzie i Zachodzie Europy, a w konsekwencji tego w kraju, który znalazł się z
upływem czasu w kleszczach dwóch rosnących w potęgę mocarstw – Rosji i Prus (a
następnie Niemiec). Doszła jeszcze do tego monarchia austriacka, uznawana za „więzienie
narodów”.
Trudno się dziwić, że I wojna światowa stała się dla mądrych
Polaków grą o wszystko. Po raz
pierwszy w tej wojnie starli się ze sobą dotychczas zgodnie tłumiący wszystkie
zrywy niepodległościowe Polaków zaborcy. W dodatku stała się rzecz
nieprawdopodobna. Wszyscy trzej zaborcy
ponieśli w tej wojnie klęskę. Upadł carat rosyjski w wyniku Rewolucji
Październikowej. Klęskę ponieśli Austro-Węgry i Niemcy. Ziemie polskie stały
się sceną igrzysk zbrojnych pomiędzy
zwaśnionymi stronami, ale także miejscem przetargu w pozyskaniu Polaków do
wojny po jednej lub drugiej stronie.
Jak pisze Norman Davies w takiej
właśnie sytuacji we wrześniu 1914 roku Edward
Słoński napisał najlepiej może znany wiersz lat wojny:
Rozdzielił nas, mój bracie,
zły los i trzyma straż –
w dwóch wrogich sobie szańcach
patrzymy śmierci w twarz.
W okopach pełnych jęku
wsłuchani w armat huk
stoimy na wprost siebie –
Ja – wróg twój, ty - mój
wróg !
A gdy mnie z dala ujrzysz,
od razu bierz na cel
i do polskiego serca
moskiewską kulą strzel.
Bo wciąż na jawie widzę
i co noc mi się śni,
że ta co nie zginęła
wyrośnie z naszej krwi.
Zaiste trzeba było proroczej
wizji, by już na początku wojny przewidzieć jej nieprawdopodobny finał.
Trzeba też było rozsądku politycznego i odwagi
Józefa Piłsudskiego, by odmówić w odpowiednim momencie współpracy z Niemcami, a
następnie zdecydować się na objęcie władzy na zdruzgotanym wojną obszarze
rodzącej się do życia Rzeczpospolitej.
Norman Davies w swej książce
przytacza bardzo ważny i nie pozostawiający żadnych złudzeń co do postawy
Józefa Piłsudskiego dokument z 21 lipca 1917 roku. Jego rozmowa z von Beslerem,
niemieckim generał-gubernatorem Warszawy, miała przebieg absolutnie
bezkompromisowy:
-„Czy sądzi Pan, Ekscelencjo –
powiedział Piłsudski- że Naród da się oszukać frazesem lub obietnicą? Czy myśli
Pan, że jeżeli nalepicie orła polskiego na każdy palec u ręki, która nas dławi,
to przez to Polacy zaczną uważać morderczy uścisk tej ręki za wyraz miłości i
przyjaźni?
Von Besler zrywa się, staje przed
brygadierem czerwony z uniesienia.
-Herr von Piłsudski! – krzyczy –
krótko i węzłowato. W tym wielkim historycznym momencie Polsce potrzeba
wielkich ludzie. Pan jest jedynym jakiego znam, jakiego odkryłem. Niech Pan
pójdzie z nami. Damy Panu wszystko, siłę, sławę, pieniądze. Pan zaś odda
olbrzymią przysługę swojej ojczyźnie.
Piłsudski słucha, bębniąc palcami
po stole.
-Pan mnie nie rozumie,
Ekscelencjo – odpowiada spokojnie – Pan nie chce mnie zrozumieć. Gdybym przyjął
Pańską propozycję, wy Niemcy, zyskalibyście jednego człowieka, ja zaś
straciłbym cały Naród.
To była właśnie gra o wszystko. Ten moment zaważył na przyszłości
Polski. Cytowałem niedawno „złotą myśl” Pawła Jasienicy o tym, że bardzo często
umysły i charaktery pojedynczych osób wpływają na dzieje państw, a nieraz
rozstrzygają o nich. Tak było w tym niezmiernie ważnym momencie dziejowym.
Mam nadzieję, że te rozważania
stanowią dobry przyczynek do naszego narodowego Święta Niepodległości, które
przypada na ten rok 2018.
Niestety, Norman Davies znalazł
się na indeksie obecnie rządzących Polską, którym nie podobają się jego
krytyczne opinie o zdeptaniu Konstytucji RP i ograniczaniu wolności i
demokracji w państwie, które z takim trudem i kosztem ogromnych ofiar odzyskało
niepodległość w roku 1918, a wyzwoliło się spod skrzydeł wschodniego sąsiada w
latach 90-tych dzięki ruchowi „Solidarności”.
Ku zdumieniu każdego zdrowo
myślącego Polaka na indeksie jest również Olga Tokarczuk, szczególnie za
„Księgi Jakubowe”. W ten sposób znalazła się ona na „czarnej liście” obok
Czesława Miłosza, Wisławy Szymborskiej, Marii Konopnickiej - i
wielu innych wielkich polskich pisarzy. Zdeptany został wybitny polityk Lech
Wałęsa. O dziwo, broni się jeszcze Józef Piłsudski, któremu też przypina się
dyskretnie różne łatki, ale brakuje odwagi by uczynić to samo co z Wałęsą, bo
grozi to utratą poparcia Polaków w wyborach parlamentarnych, a przecież wybory
tuż tuż.
Nie zapominajmy. Historia kołem
się toczy. Przyjdzie czas kiedy sprawdzi się sentencja: kto czym wojuje - od
tego ginie. Dzisiejsi triumfatorzy którzy nie są w stanie zachować umiaru i rozsądku znajdą się jak to
zwykle bywa - na śmietniku historii.
O drugim z moich skarbów -
„Księgach Jakubowych” Olgi Tokarczuk opowiem w kolejnym poście blogowym.
Fot. Robert Janusz
Wielka Wojna została całkowicie przykryta cieniem II wojny światowej, a szkoda, bo to właśnie ona i udział w niej Polaków, przyniosły Polsce niepodległość. Jednak lepiej, abyśmy już więcej żadnych wojen nie musieli doświadczać. Bo wybuchają one nie w imię szczytnych celów, lecz z tych powodów, o których pisze w swym wierszu Julian Tuwim.:
OdpowiedzUsuńGdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
- O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z pannami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
"Bujać - to my, panowie szlachta!"
Julian Tuwim „Do prostego człowieka”
Serdecznie pozdrawiam, Jolanta Kaleta
Kłaniam się p. Jolancie czapką do ziemi! A Tuwim nalezy też do wyklętych, zwlaszcza że był pochodzenia żydowskiego...
UsuńJuliana Tuwima będę kochać zawsze i za wszystko! Pozdrawiam Panie Stanisławie!
UsuńPani Kaleta mnie uprzedziła a do tego dołączyła wiersz Juliana Tuwima.W związku z tym gratulacje za dzisiejszy tekst oraz gratulacje dla Pani Jolanty Kalety za komentarz/Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńbrawka ! :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe masz te skarby.
OdpowiedzUsuńWyrazy uznania dla Ciebie ale także dla Pani Jolanty Kalety za zacytowanie wspaniałego wiersza Juliana Tuwima.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja również pozdrawiam moich niezawodnych Czytelników i dziękuję za dobre słowo, co w w czasach "dobrej zmiany" jest dla mnie balsamem na duszy.
OdpowiedzUsuń