Trafiłem przypadkiem na bardzo ważny wywiad, który udało mi się przeprowadzić dokładnie 9 lat temu dla naszej lokalnej gazety "Głos Głuszycy". Umieszczam go w całości w moim blogu bo myślę, że warto i że będzie dla moich Czytelników bardzo interesujący.
Moim
rozmówcą jest, co stanowi rzecz niezwykłą zważywszy na rangę i znaczenie
naszego małego miasteczka, człowiek wielkiej miary, osoba o bogatej, barwnej biografii i ogromnych zasługach dla
wolnej i demokratycznej Polski. To nadzwyczaj pomyślne zrządzenie losu, że
znalazł się u nas w Głuszycy, że zatrzymał się tutaj na parę dni w
zaprzyjaźnionej rodzinie państwa Torbackich i że zgodził się dla naszej
skromnej gazety udzielić wywiadu. Jesteśmy mu za to szczerze wdzięczni.
Tą
osobą jest Witold Pronobis, doktor
nauk historycznych na Uniwersytecie Toruńskim, naukowiec, publicysta,
dziennikarz, autor znanego podręcznika najnowszej historii Polski i świata,
jednej z pierwszych po upadku komunizmu książek, pokazujących nasze dzieje
historyczne wyzwolone z polityczno-ideologicznej sieczki propagandowej PRL-u.
Witold Pronobis, podobnie jak Jan Nowak
Jeziorański, jest osobą bardzo bliską
milionom Polaków, słuchaczom radia „Wolna Europa”, gdzie od 1983 roku był
autorem audycji historycznych, m. in. o zbrodni katyńskiej, o wymianie listów
pomiędzy episkopatami polskim i niemieckim. Współpracował z paryską „Kulturą”
Jerzego Giedroycia oraz z innymi wydawnictwami emigracyjnymi oraz podziemnymi w
kraju. Od 1999 roku prowadzi w Marwicach k. Gorzowa Wielkopolskiego ośrodek pod
nazwą Miejsce Spotkań i Dialogu Ponadgranicznego.
- Panie profesorze, zacznę nasz wywiad od paru pytań biograficznych, które przybliżą nam Pana osobę, dorobek naukowy i patriotyczny. Jak to się stało, że jako młody naukowiec, wykładowca na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, znalazł się Pan w latach 80-tych na Zachodzie, a jak już wspomniałem od 1983 roku w Monachium jako redaktor programowy „Radia Wolna Europa”?
-
Zawodowych historyków PZPR uważała za swoich dyspozycyjnych wykonawców.
Mieliśmy tworzyć historię w taki sposób, by wykazać rzekomą nieuchronność
procesu dziejowego, zmierzającego do ostatecznego zwycięstwa komunizmu. Tak też
wyglądały podręczniki szkolne, pisane przecież przez naszych kolegów. Były
zafałszowane i przesycone ideologią. Wielu z nas historyków, czyniło to licząc
i doczekując się profitów w postaci stanowisk i dodatkowego, niezłego zarobku.
Jednak nie wszyscy się na to godzili. Gdy tylko w okresie „Solidarności”
osłabła działalność cenzury, powstał pomysł napisania nowego podręcznika,
opartego na prawdzie, przekazywanej uczniom z najlepszą wolą autorów. Znalazłem
się w 5-osobowym zespole, pracującym nad taką książką. Była już na ukończeniu,
gdy wprowadzenie stanu wojennego uniemożliwiło jej wydanie, a maszynopisy
zarekwirowała SB. Gdy w maju 1982 r. brałem udział w międzynarodowej naukowej
konferencji w Monachium, zdecydowałem się na odmowę powrotu do Kraju.
Upoważniony przez internowanych kolegów, postanowiłem podjąć się samodzielnego
napisania niezależnego podręcznika tutaj – na Zachodzie, by później, w
sprzyjających okolicznościach, wydać go w którymś z podziemnych, krajowych
wydawnictw. Pomóc w tym miało mi tez stypendium przyznane przez Instytut
J.Piłsudskiego w Nowym Jorku. Dzięki wspaniałym warunkom, jakie tam miałem,
praca posuwała się szybko naprzód. Niespodziewanie jednak otrzymałem propozycję
stworzenia w Radiu Wolna Europa nowego, niezwykle potrzebnego zbioru polskiej
prasy i wydawnictw podziemnych. Było to pilne zadanie, związane z nową funkcją
tej Rozgłośni, która chciała przemawiać do Kraju także głosami polskiej
opozycji. Jak Pan wspomniał, już w 1983 r., znalazłem się ponownie w Monachium
i kontynuując nocami pracę nad podręcznikiem, budowałem w RWE nowy dział pod
nazwą Polish Independent Press Unit.
Jako jedyny historyk w zespole, niejednokrotnie próbowałem też swoich sił jako
redaktor programowy. Książkę ukończyłem w 1986 r. Jej druku podjęła się
emigracyjna oficyna Editions Spotkania w Paryżu. Kilka tygodni później
opublikowało ją także jedno z krajowych wydawnictw podziemnych.
- Czy podjęcie się tego zadania - praca w rozgłośni wyklętej w PRL, to było wielkie ryzyko, czy nie bał się Pan, że może już na zawsze zamknąć Panu drogę do ojczyzny i zakłócić dalszą karierę naukową?
Kariera
naukowa w PRL-u, pod kontrolą komisarzy wojskowych po wprowadzeniu stanu
wojennego i tak nie wydawała mi się już możliwa.
Natomiast
w Monachium ryzyko było rzeczywiście spore. Radiowy budynek przy Ogrodzie
Angielskim stał się np. obiektem bombowego ataku słynnego terrorysty
Szakala/Carlosa. Dwóch redaktorów z sekcji bułgarskiej zostało zaatakowanych,
jeden niestety śmiertelnie, słynnymi już dzisiaj parasolkami, których końcówki
nasączone były trującą substancją. SB próbowało wszelkimi metodami dowiedzieć
się, kto i w jaki sposób dostarcza mi z Kraju podziemne wydawnictwa. Wiadomo,
iż podjęto nawet próbę porwania mnie i potajemnego przetransportowania do
Polski. Kilku moich radiowych kolegów stało się ofiarami różnych, przykrych w
skutkach prowokacji. Powszechnie tez szykanowano nasze rodziny żyjące w Polsce.
- Jak Pan wspomina współpracę z paryską „Kulturą”, czy znał Pan osobiście Jerzego Giedroycia, czy bywał Pan w paryskim Maissons – Laffitte ?
-
To akurat była ta najbardziej atrakcyjna strona tej pracy; kontakt z
wyjątkowymi, wspaniałymi ludźmi, jak właśnie Jerzy
Giedroyć. Oczywiście byłem w
Maissons-Laffitte. Pozostają w mojej pamięci zawsze niezwykle pasjonujące targi
książki we Frankfurcie nad Menem. Spotykała się tam cała polska
niepodległościowa emigracja: Mirek Chojecki, Józef Lebenbaum, Giedroyć właśnie,
Piotr Jegliński, Janek Chodakowski. Poznałem i robiłem wywiady z takimi osobami
jak Zbigniew Brzeziński, Norman Dawis. Blisko współpracowałem z Władysławem
Bartoszewskim, będąc też częstym gościem w jego mieszkaniu,. Gdy w l989 r.
został polskim ambasadorem w Wiedniu, poprosił mnie on, pracownika Wolnej Europy, o wygłoszenie
okolicznościowego wykładu z okazji przywróconego właśnie w Polsce święta
narodowego -11 listopada. Przykładnie słuchali mojego wystąpienia, ciągle
jeszcze pracujący w tamtej placówce, peerelowscy esbecy!
- Jako kierownik działu Polish Independent Press Unit w Radiu Wolna Europa zgromadził Pan ogromny zbiór wydawnictw podziemnych poza granicami kraju. W jakiej mierze było to przydatne w Pańskiej pracy naukowej i publicystycznej i co się dzieje obecnie z tą biblioteką ?
-
O roli podziemnej prasy w naszych audycjach już mówiłem. Jak dalece w PRL bano
się ich świadczy fakt, iż kilkakrotnie podrzucano mi fałszywe egzemplarze
różnych podziemnych tytułów, licząc ze trafią one na antenę, kompromitując i
nas, i podziemnych wydawców. Jakoś zawsze udawało mi się w porę rozpoznawać te
fałszywki. Zbiory mojego działu znajdują się dzisiaj w Budapeszcie. Zakupiła je
Fundacja George'a Sorosza i umieściła w nowostworzonym
Open Society Institute. Są dostępne dla badaczy i już w
znacznej części opracowane archiwalnie. Można tam również znaleźć nasze
wydawnictwa, a w nich znaczący dorobek badawczy, jak na przykład wydawane
cyklicznie zeszyty z artykułami omawiającymi
zjawiska z podziemnej prasy i książek. Trafiały one nie tylko do rożnych
sekcji RWE ale tez do Białego Domu i do instytutów naukowych wyższych uczelni
całego wolnego świata. Taśmy z nagraniami audycji RWE, niekiedy zupełnie
unikatowe np. wywiady z gen. Andersen czy Borem Komorowskim, a także słynne
audycje z Józefem Światło, wysokim funkcjonariuszem bezpieki w czasach Bieruta
itd., itd., zostały przekazane przez prezydenta Clintona do polskiego Archiwum
Dokumentacji Mechanicznej w Warszawie…
- Bardzo interesującym i zaskakującym jest Pana aktualny wybór drogi życiowej, po takiej barwnej przygodzie w USA, w Niemczech i w wielu innych miejscach na świecie, osiadł Pan na dłużej w gorzowskich lasach? Czy nie ciągnie Pana do wielkiego świata, do Nowego Jorku, Monachium, Paryża? Czy odbywa Pan jeszcze podróże zagraniczne? Czy jest Pan aktywnym uczestnikiem bieżącego życia politycznego w Polsce?
-Często
zastanawiałem się czy gdybym miał raz jeszcze przeżyć minione czasy,
postąpiłbym inaczej? Musze przyznać,
może trochę nieskromnie, że udawało mi się podejmować w życiu, na ogół, słuszne
decyzje. Ale jednej żałuję! Tej właśnie, że wybrałem sobie za miejsce
zamieszkania i działalności podgorzowskie Marwice. Założyłem i od kilku lat
prowadzę tam Ośrodek Dialogu Ponadgranicznego. Razem ze swoimi gośćmi;
uczestnikami zjazdów, seminariów, obozów dyskusyjnych czy badawczych, staramy
się poznawać prawdę o przeszłości, szukać wzajemnego porozumienia, właśnie
przez nie manipulowaną politycznie, prawdziwą, często gorzką i trudną, ale
niezakłamaną historię. Włożyłem w tą inicjatywę wiele serca, pieniędzy i
wysiłku. Naturalnie mamy coraz więcej, bardzo widocznych, efektów! Niestety
wszystko to w atmosferze niechęci, niezrozumienia, wręcz wrogości miejscowej
ludności, a ściślej lokalnych władz, z księdzem proboszczem, sołtysem i byłym
wójtem na czele. Wiele w tym jakiegoś szowinizmu, nienawiści, trudno pojętego
dla mnie innego systemu wartości. Nie chcę jednak o tym mówić. Postanowiłem
opuścić te niegościnne okolice, zostawić tych ludzi, których nie rozumiem i
poszukać sobie innego, bardziej sympatycznego miejsca. Polityką nie bardzo chce
się zajmować. Raczej szukaniem
polsko-niemieckiego porozumienia. Koniecznego szczególnie po ostatniej
wojnie, brzemiennej w niesłychane krzywdy i cierpienia, ponoszone najczęściej
przez zupełnie niewinnych ludzi, zresztą także Niemców! Znalezienie takiego
porozumienia jest trudne. Jednak ważne i potrzebne, co tak dobrze rozumieli
polscy biskupi, z Karolem Wojtyłą włącznie, gdy przed ponad 40 laty wystosowali
słynny list do niemieckiego Episkopatu, w którym wybaczano ale i proszono o
wybaczenie.
- I jeszcze jedno pytanie bardziej osobiste, myślę że zainteresuje naszych Czytelników, co Pan sądzi jako człowiek tak mocno zaangażowany w przemiany w Polsce o tym, co się dzieje obecnie na naszej scenie politycznej ? Czy nie przypomina to „polskiego piekiełka” z czasów międzywojennych? Czy nie wzbudza niepokoju i nie przynosi ze sobą refleksji, że nie warto było stawiać na szalę całego swojego życia dla naszego, swojskiego „Obrzydłówka”?
To prawda! Często zastanawiam się jak możliwe są
niejednokrotnie obrzydliwe obrazki oglądane na naszej scenie politycznej. W
społeczeństwie, które tak bardzo potrafiło zaimponować światu swoją mądrością i
dojrzałością polityczną w 1980 r.! Które uczestniczyło w wielomilionowym ruchu
społecznym „Solidarność”, przyczyniając się do obalenia komunizmu i żelaznej
kurtyny!
Skąd wzięły się te przedziwne wyniki demokratycznych
w końcu wyborów i niektóre postacie we władzach Rzeczpospolitej, które
zdumiewają swoją tam obecnością, budząc wręcz przerażenie? Demokracja
parlamentarna w niepodległym kraju najwyraźniej nie zawsze dobrze się sprawdza.
Ale proszę mi wierzyć! Nikt jeszcze nie wymyślił lepszego systemu. To tylko od
nas samych zależy byśmy potrafili możliwie najmądrzej wybierać swoich
przedstawicieli!
7.
Przejdę teraz do pytań bardzo nam
bliskich, mam na uwadze naszą lokalną gazetę. Co Pan myśli o naszym miasteczku,
jakie wywiera wrażenie, czy bardzo przygnębiające dla człowieka , który poznał
wielki świat na Zachodzie?
- To niemal kokieteryjne pytanie. W Głuszycy
pojawiłem się na zaproszenie moich przyjaciół, u których, dzięki ich fachowej
wiedzy i umiejętnościom, kontroluję i leczę moje zęby. Są też lokalnymi
patriotami i przy okazji starają się pokazać mi jak najwięcej atrakcji. Jestem
w tych stronach po raz pierwszy i zostałem całkowicie zauroczony okolicą z jej
przyrodą oraz, co niemniej ważne, wieloma mądrymi i sympatycznymi ludźmi.
Wspomniałem o swoim rozczarowaniu okolicami Gorzowa i o pragnieniu znalezienia
dla siebie bardziej przyjaznego miejsca. Jestem przekonany, że je właśnie
znalazłem! Tutaj!
8. Jesteśmy świeżo po wycieczce na Osówkę.
Proszę o pierwsze wrażenia z „podziemnego miasta”, jak nazwano eufemistycznie
to miejsce. Czy wcześniej zetknął się Pan jako historyk z zagadką kryjącą się w
masywie Włodarza w Górach Sowich?
-W okolicach Gorzowa , na tzw. dzisiaj „Ziemi
Lubuskiej”, miałem okazję dość dokładnie poznać miejsce o dziwacznej nazwie
„Miedzyrzecki Rejon Umocniony”. Są to podziemne budowle największego kompleksu
militarnego Niemiec, znane jako Wał Wschodni Łuku Warta-Odra. Zbudowano je tuż
po I wojnie światowej jako obronne fortyfikacje, mające chronić Berlin przed
ewentualnym najazdem ze strony, wyłonionej po Traktacie Wersalskim, Polski.
Osówka, choć trochę podobna, jest naturalnie czymś innym. Tym niemniej, badając
problem fortyfikacji miedzyrzeckich, co rusz napotykałem w literaturze temat
hitlerowskich, podziemnych budowli w Górach Sowich , w tym Osówki. Dopiero
teraz jednak mogłem te podziemia wreszcie zobaczyć. To było ogromne przeżycie.
Macie tutaj zupełnie nieprawdopodobną atrakcję turystyczną. Na szczęście fakt
ten został dostrzeżony przez tutejszy samorząd, co zaowocowało przystosowaniem
podziemi do zwiedzania. Obiecująco rozbudowuje się też turystyczna
infrastruktura, jak choćby powstająca tam piękna sala restauracyjna, parking
itd.
Jestem przekonany, ze archiwa w Niemczech kryją
odpowiedzi na wiele pytań dotyczących podziemnych hitlerowskich inwestycji w
Górach Sowich. Dzisiejsza przygoda już teraz zainspirowała mnie, bym dokładniej
przyjrzał się niemieckojęzycznej bibliografii i tamtejszym archiwalnym
inwentarzom. Postaram się też zachęcić do bardziej szczegółowych badań
zaprzyjaźnionych ze mną niemieckich historyków z Berlina i z Monachium.
spotkanie z Witoldem Pronobisem i Łukaszem Kazkiem w CK w Głuszycy
Wszystko
o czym mówił mój rozmówca w tym wywiadzie nie straciło do dziś na swej
aktualności. Mało tego, obecne władze cofnęły się daleko do tyłu w sprawie
utrzymania dobrosąsiedzkich stosunków z naszym zachodnim sąsiadem.
Witold
Pronobis był jeszcze dwa razy naszym gościem w Głuszycy. Udało nam się
zorganizować z nim spotkanie w Centrum Kultury w Głuszycy, które zaszczycił swą
obecnością i poprowadził Łukasz Kazek, dziś znany badacz powojennej historii
ziemi wałbrzyskiej. Witold Pronobis mówił o swojej nowej książce „Generał Grot.
Kulisy zdrady i śmierci”, która kosztowała go dużo pracy odkrywczej.
Dowiedziałem się wtedy, że Witold Pronobis był zaproszony przez szefa IPN-u,
Jana Kurtykę, do składu uczestników lotu smoleńskiego.
W
ostatniej chwili zorientował się, że stracił na ważności jego paszport, a na
uzyskanie nowego już nie było czasu. W ten oto sposób Witold Pronobis uniknął
tragicznego losu wszystkich pasażerów tego lotu.
Moich
Czytelników może jeszcze interesować jedno pytanie. Co się dzieje dalej z
Witoldem Pronobisem ? Otóż nie znalazł on miejsca w kraju, dla którego
poświęcił całe swoje życie, zamieszkał więc w Berlinie, gdzie prowadzi nadal
prace badawcze nad historią wojenną i powojenną Polski. Mamy cichą nadzieje, że
przy kolejnym pobycie w Polsce jeszcze nas odwiedzi.
Żyje w Izraelu wielu więźniów(90+),którzy pracowali przy projekcie Riese i fabryce zbrojeniowej w Głuszycy.
OdpowiedzUsuńArje(Adolf)Ferleger został wysłany z Auschwitz do Gross Rosen,a następnie do jednego z obozów Riese.Ze względu na doskonałą znajomość języka niemieckiego był zatrudniony jako sekretarz.W Riese potajemnie zapisywał listy tych,którzy zginęli,i tych,którzy zostali deportowani.
Karoly Reichard przebywała w obozie Wustegiersdorf,pracowała przy budowie dróg i kanalizacji i w podziemnej fabryce broni.W obozie brud,brak wody,bicie więźniów na śmierć,głód...
Imre Wittenberg i współwięzień Imre Wolf pracowali w Wustegiersdorf.Wzajemna pomoc między żydowskimi więźniami.Przejawy antysemityzmu wśród więźniów ukraińskich,polskich,węgierskich,i innych...
Iren Fried przebywała w obozie Wustegiersdorf,pracowała w fabryce amunicji 12 godzin dziennie...
itd.
-Lista 500 żydowskich więźniów przeniesionych z Auschwitz i zatrudnionych przy niemieckim projekcie Riese.
-Lista 273 więźniów żydowskich,którzy zginęli w obozach Riese.
-Lista 115 więźniów żydowskich,którzy zginęli w obozach Riese z Holandii,Grecji,ZSRR,Słowacji,Czech,Belgii,Włoch i Niemiec.
-Lista Żydów,którzy zginęli w obozach Riese i zostali pochowani na miejscowych cmentarzach Dornhau,Wolfsberg,Fuerstenstein,
Wustegiersdorf.
Zeznania więźniów z Wustegiersdorf dotyczące hospitalizacji w szpitalu Stohr w Wustegiersdorf(w języku polskim i niemieckim).
http://yvngyadvashem.org
collection1.yadvashem.org
Łukasz Kazek dotarł do żyjącej w Izraelu kobiety,która pracowała w fabryce zbrojeniowej w Wustegiersdorf.
Proponuję przeprowadzić wywiad z Ł.Kazkiem o tej pani i dokumentach Riese znajdujących się w archiwach czeskich.
www.archiwum-historii-mowionej.pl
https://ok-blogs.in/V1/wqzdqjpl/dachau-kz---satellite-camps---part-7---alphabetical-order-
Pozdrawiam.
Fajny i do tego bardzo ciekawy wywiad z panem Witoldem Pronobisem. Ciekawa postać oraz jego działalność /w tym/ w Radiu Wolna Europa. Dzisiaj również byłoby miejsce dla takiego Radia.To co nadaje TVPIS to ogłupianie Polaków. I co ciekawe większość bezkrytycznie przyjmuje tą propagandę.
OdpowiedzUsuń