"Rosja
wiele widziała w ciągu tysiąca lat swoich dziejów. Jednego tylko nie
widziała - wolności” - Wasilij Grossman.
Na ogół
orientujemy się nieomal wszyscy, że naszym bliskim sąsiadem na wschodzie jest
Rosja. Wiemy też, że jest to sąsiad, z którym rzadko kiedy łączyły nas więzy
przyjaźni. Pamiętamy, że Rosja carska była głównym inicjatorem i realizatorem
wszystkich trzech zaborów Polski, w 1939 roku uderzyła na Polskę w przymierzu z
Niemcami Hitlerowskimi, anektując część ziem wschodniej Polski, a po
zakończeniu II wojny światowej stała na straży przynależności Polski do
podporządkowanemu sobie obozu socjalistycznego Funkcjonuje też potoczna
opinia, że co innego Rosja, a co innego Rosjanie. W bezpośrednich kontaktach znajdujemy
w nich bratnią, słowiańską duszę. Są życzliwi, gościnni, szczerzy. Ale
Rosjanie, to tylko część wielonarodowościowego państwa. Niestety, zbyt mało
wiemy o całej Rosji, nie mamy wyobrażenia jaki to niepojęty i zróżnicowany
organizm. Nie orientujemy się dokładniej, jak funkcjonuje to przeogromne,
euro-azjatyckie mocarstwo.
Jeszcze nie
tak dawno nosiło ono obco brzmiącą nazwę – Związek Socjalistycznych
Republik Radzieckich. Coś podobnego do Stanów Zjednoczonych Ameryki. I tylko w
tych nazwach oba te mocarstwa mają coś wspólnego. Za czasów Michaiła Gorbaczowa
ZSRR przeżył „pierestrojkę”. Miała ona przybliżyć kraj do Zachodnich ideałów
wolności słowa, praw obywatelskich i wolnego rynku. Kontynuatorem tej
drogi był Borys Jelcyn. W 1991 roku odstąpiono od nazwy ZSRR. Kilka republik
nad Bałtykiem, na granicy z Polską i na Dalekim Wschodzie zdołało się
wyswobodzić. Trzon dawnej Rosji carskiej pozostał niewzruszony. Rosja pozostała
mocarstwem. Możemy nadal mówić o niej jak o imperium.
Tak właśnie
zatytułował jedną ze swych najlepszych książek „nieśmiertelny” Ryszard Kapuściński. „Imperium”,
to dzieło jego życia, bo powstało w efekcie niezwykle odważnych, kilkakrotnie
podejmowanych długotrwałych i uciążliwych podróży bezdrożami tej części świata,
która wydawała się nie mieć nigdy końca. Najważniejsza z podróży miała miejsce
w latach 1989-1991, a więc u schyłku ZSSR, a prowadziła z Brześcia do Magadanu
nad Pacyfikiem i z Workuty za Kołem Polarnym do Termezu na granicy z
Afganistanem. W sumie jakieś 60 tys. km. To się łatwo czyta, nieźle ogląda na
mapie, gdzie można palcem przejechać z zachodu na wschód, lub z południa na
północ Rosji w mgnieniu oka, tak jakby to był przelot rakietą kosmiczną. Autor
książki czynił to normalnymi środkami transportu, dostępnymi w ZSRR,
państwowymi i prywatnymi, a bywało też że pieszo. Okazuje się, że takie
podróżowanie w tym niezmierzonym, nie do końca cywilizowanym kraju, graniczyło
często z największym ryzykiem.
Po co robił
to wszystko Ryszard Kapuściński, jaki był jego cel?
To nie było
li tylko spełnienie zwykłej pasji wagabundy, trampa, zainteresowanego
poznawaniem świata. Dziennikarz i publicysta, a przede wszystkim
znakomity pisarz, Ryszard Kapuściński postanowił poszukać odpowiedzi na
pytanie: jak to się dzieje, że tak olbrzymi pod względem obszaru kraj istnieje
od tysiąca lat nieprzerwanie, przetrwał tyranię caratu, a dalej komunizmu i
trwa nadal, choć wielu światłych ludzi, polityków i uczonych mówi o Rosji, że
jest to kolos na glinianych nogach? Autor „Imperium” wyszedł z założenia, że
odpowiedzi na to pytanie trzeba szukać w człowieku. Tylko bliski,
bezpośredni kontakt z ludźmi zamieszkującymi ten ogromny obszar, gruntowne
poznanie ich warunków życia, filozofii życiowej, mentalności, pozwoli
zrozumieć istotę funkcjonowania tego niezwykłego organizmu państwowego. Aby
poznać lepiej ducha narodu nie wystarczy pojechać do Moskwy lub wykwintnego
architektonicznie Petersburga. Jądro problemu tkwi w człowieku zagubionym w
przepastnych gęstwinach tajgi lub tundry, w górskich terenach Kaukazu w
nieogarnionych przestrzeniach Rosji azjatyckiej, sięgającej Alaski i Pacyfiku.
Ryszard
Kapuściński pisze w swej książce najpierw o pierwszych kontaktach z Rosją i
Rosjanami w swym rodzinnym, małym miasteczku na wschodzie Polski, Pińsku. Miało
to miejsce we wrześniu 1939 roku, kiedy do miasta wkroczyły wojska Armii
Czerwonej. Są to wspomnienia małego chłopca, który po raz pierwszy zetknął się
z obcą, wrogą, niepojętą mocą i usłyszał o Sybirze, gdzie odjechał pociąg
wypełniony uwięzionymi mieszkańcami miasta. W kilkanaście lat później, w 1958
roku, autor książki odbywa swą pierwsza podróż koleją transsyberyjską w głąb
Rosji. Miejsce drugiego spotkania z Imperium, to trudno dostępne przestworza w
stepach i śniegach Azji. Wtedy właśnie ma miejsce pierwszy kontakt z Syberią;
Czita, Ułan Ude, Krasnojarsk, Nowosybirsk, Omsk, Czelabińsk, Kazań, Moskwa – to
trasa kilkudniowej podróży pociągiem przez najczęściej dziewicze,
niezamieszkałe tereny Rosji. „Drogi żadnej, tylko strasznymi górami i
wąwozami”.
„Jeszcze
w czasie studiów czytałem starą książkę Bierdiajewa, w której rozważał on wpływ
wielkich przestrzeni na duszę rosyjską. Rzeczywiście, o czym myśli Rosjanin
gdzieś nad brzegiem Jeniseju albo w głębi tajgi amurskiej? Każda droga którą
obierze zda się nie mieć końca. Może nią iść dniami i miesiącami i ciągle
będzie otaczać go Rosja” - to preludium do dalszych, niezwykle
ciekawych rozważań Ryszarda Kapuścińskiego.
Oczywiście
zasadniczy rdzeń książki stanowią relacje z podróży i spotkań z ciekawymi
ludźmi, odbytej przez Ryszarda Kapuścińskiego znacznie później pod koniec
istnienia ZSRR.
O niektórych
ciekawostkach z tej części książki napiszę w kolejnym poście, choć zdaję sobie
sprawę z tego, że nic nie zastąpi samej książki. Ale właśnie do jej przeczytania
chcę bardzo gorąco zachęcić . Dla mnie stanowi ona niekończącą się fascynację i
przygodę.
Witam !Czytałem "Imperium" i byłem zafascynowany tą pozycją niejako reportażem z podróży Kapuścińskiego po wielkiej Rosji.Natomiast to co napisałeś pozwoli naszym znajomym do przeczytania tej książki. Myślę,że podobnie jak mnie ta książka się im spodoba.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPs.Jestem pełen podziwu dla Ciebie,że w tym upale chce Ci się pisać zamiast np. spacerować w lesie lub w parku.
Do lasu wolę chodzić jak jest mniej upalnie, a ostatnio mam problemy z chodzeniem, więc jeździmy z żoną pod las samochodem na grzyby lub maliny, jak mi nogi odmawiają posłuszeństwa, to w lesie jest sporo wolnego miejsca, gdzie można posiedzieć i odpocząć. Teraz zrobiło się sucho więc czekamy na deszcz, jest nadzieja że się zaroi od grzybów.
UsuńA piszę zwykle wcześnie rano przy otwartym oknie, jest cisza, bo domownicy śpią, można posłuchać koncertów rannych ptaszków i cieszyć się latem. Serdecznie Was pozdrawiam!
Też czytalam i to kilka razy. I też wszystkim polecam. I też jestem pelna podziwu dla autora tekstu.
OdpowiedzUsuńI pozdrawiam z podwarszawskiego lasu.
Wiem Stokrotko, że jesteś tak samo jak ja zachwycona twórczością R. Kapuścińskiego. Dziękuję Ci, że nawet w tym upale, na ogródku w otoczeniu leśnym chce Ci się zajrzeć do mojego blogu. Zapraszam na część drugą, myślę że ciekawszą i życzę miłego relaksu na łonie przyrody.
UsuńCzytanie Twoich tekstów to dla mnie prawdziwa uczta intelektualna.
UsuńStare Rosjany,to jeszcze w okopach siedzą,nie zakończyli jeszcze wojny z Niemcami:)Ale my Amerykany,chociaż należymy do imperium zwane Stany Zjednoczone Europy:)
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=cKJSCd9NaLY
Imperium Ziemia Kłodzka,to woda,góry,uzdrowiska i brak wolnych noclegów.
Nasz region przeżywa rekordowy najazd turystów,a to nie koniec oblężenia.
12 sierpnia na trasę Biegu na Wielką Sowę wystartuje rekordowa ilość zawodników-800.Do pokonania 9,6 km.Start z ośrodka"Harenda"(415 m.npm)
meta na legendarnej Wielkiej Sowie(1015 m.npm.).
Kto nie może biegiem,może wolnym krokiem:
wolnymkrokiem.pl
:)
To dobra wiadomość o niedzielnej imprezie na Wielkiej Sowie. Oj, będzie się działo, bo ok tysiąca osób, to b. dużo. No i oblężenie Ziemi Kłodzkiej - to wszystko dowodzi, że ruch turystyczny ma się dobrze. Dziękuję Henryku za te optymistyczne informacje.
Usuń