Człowiek gdy marzy jest jak Bóg,
gdy kalkuluje – jak żebrak, powiedział
Friedrich Hőlderlin, niemiecki poeta Romantyzmu. Wprawdzie nie mam aż
takich aspiracji by dostąpić jakichkolwiek właściwości równych Bogu, a moje
marzenia nie sięgają tak wysoko, to jednak zdarza mi się marzyć dość często.
Marzenia są najlepszą dekoracją życia. Są jak barwne girlandy na wiejskim
festynie dożynkowym lub kolorowe palmy, złocone chorągwie i peletrony w czasie
procesji w Niedzielę Palmową. Życie bez marzeń, to zwykła wegetacja, jak u
roślin. Chociaż i tego nie jesteśmy pewni, czy w swej istocie biologicznej w
dzień pochmurny roślinki nie marzą tak samo jak człowiek o słońcu i jego
zbawiennych promieniach.
Ale człowiek ma tych marzeń bez
liku, budzą się one zwłaszcza w takim momencie jak Nowy Rok, bo w tym momencie
składania sobie najlepszych życzeń rodzą się w naszym Ego nowe nadzieje.
Snujemy marzenia o lepszym życiu, najlepiej w luksusie, w nowoczesnych apartamentowcach peryferyjnych dzielnic Wrocławia, albo w
ogóle gdzieś tam poza granicami np. w ciepłych krajach. Marzymy o egzotycznych
urlopach w Egipcie, na Wyspach Kanaryjskich, albo na Majorce, Cyprze lub
Krecie. O dalszych wyprawach już nie mówię, chociaż świat stał się mały, ale za
to co do wyboru miejsca marzeń – przeogromny. Marzymy o karierze zawodowej, o
lepszych zarobkach, lżejszej pracy. Marzymy o sławie, pieniądzach, zaszczytach.
Zazdrościmy innym, że im się powiodło, że wcale nie są od nas lepsi, ale mają
więcej szczęścia, albo tupetu, albo jeszcze czegoś innego. Nie zawsze te
marzenia są spełnieniem tego, o czym myślał cytowany na wstępie poeta
niemiecki, zachęcając do wykorzystania w pełni tkwiących w nas uczuć i emocji w
romantycznej miłości, jako egzemplifikacji marzeń o szczęściu.
Wiadomo, marzenia prostych „zjadaczy
chleba” są zupełnie różne od marzeń ludzi niezwykłych, których dotknęła swym
palcem Euterpe, grecka muza poezji litycznej i gry na aulosie. Można to dostrzec
w poemacie Konstantego Ildefonsa
Gałczyńskiego „Bal u Salomona”, w którym pisze :
„Pozwól mi jeszcze włosy trochę w
dzikim winie zawikłać,
moje bezradne ręce
pozwól w przeszłości zanurzyć się
jak w piosence
z małym refrenem „nie gniewaj
się,
weź mnie na piersi swoje i nie
wydaj światu”.
Jeszcze przez chwilę będziemy
drzewem pochylonym,
Wodą, słońcem, bezbolesnym
początkiem tematu.
Jeśli to wszystko piszę, moja
maleńka żono,
złoty maleńki boże mój,
to przecież wiesz, ze są nam
potrzebne pieniądze
i ze mąż musi krzyczeć, ażeby był
szczęśliwy
i że chciałby pomóc milionom
i że chciałby się nad nimi
wywyższyć
i że jeszcze ma takie sprawy na
sercu,
które muszą być wypowiedziane
i szumiące jak drzewo
jak podróż do Taorminy.
A jeśli to nie ta noc, o której
marzę od lat,
to powiedz od razu, po prostu,
nie będziemy oceanów owijać w
bawełnę.
Wsparty na Watermanie
jak pielgrzym odejdę w otchłanie
absolutnego zwątpienia,
gdzie nie rośnie nic
i nic nigdy się nie zmienia.
Ale ja zawsze wierzyłem, że
człowiek
choć raz może się zakręcić jak
niebo
i dłużej niż sekundę.
O marzeniach można by mówić bez
końca. Czuję, że dotykając tego tematu, otwarłem mityczną puszkę Pandory, bo
przecież gros naszych marzeń, to marzenia niespełnione, a więc powód naszych
utrapień i pretensji do życia.
Dla podniesienia na duchu i
poprawy humoru proponuję mój własny drobny limeryk o moich niespełnionych
marzeniach:
Byłbym sobie żył jak król,
gdyby nie ten wredny mól,
który wdarł się w moje życie
całkiem skrycie.
Teraz każe mi zawiścić,
tym co żyją jak artyści,
co sięgają cząstką bytu
do zenitu.
Bo u stóp im wciąż się ściele
dywan z laurów i szynszyli,
najstrojniejsze białogłowy
chylą głowy.
Bo artysta to ma życie
i w Monaco, i w Madrycie
lśni od bali, festiwali
w pełnej gali.
A ja muszę, co tu gadać
w monitorze słówka składać,
mogę tylko w barze bistro
być artystą…
Najcudowniejszych marzeń w Nowym Roku życzę wszystkim moim
wiernym Czytelnikom.
Do siego
roku !Fot. Zbigniew Dawidowicz
Pięknie napisałeś o marzeniach szczególnie teraz kiedy składaliśmy sobie życzenia.Każdy człowiek ma jakieś marzenia i tak jak napisałeś nie wszystkie zostały spełnione,wiele z nich jest nie realnych,ale marzymy i w czasie składania życzeń wypowiadamy "spełnienia marzeń".Moje marzenia częściowo się spełniły ale w dalszym ciągu "marzę".I co najważniejsze nigdy nikomu nie zazdroszczę.Cieszę się tym co mam a gdy uda się osiągnąć więcej to radość będzie jeszcze większa.A najważniejsze jest z d r o w i e, szczególnie teraz gdy jesteśmy pod rządami kiepskich rządzących jakim są pisiory.Pozddrawiam i również życzę Do siego roku!
OdpowiedzUsuńTo napisz jeszcze parę słów o spełnionym marzenie - sylwestrowym koncercie - kijowskim ansamblu, co obiecałeś, a co może zainteresować Czytelników mojego blogu.
UsuńA za komentarz i udostępnienbie go na facebooku serdecznie dziękuję!
Witam.Słusznie piszesz bo obiecałem napisać o wspaniałej Gali Operetkowej.Ad rem.Gala rozpoczęła się o godz.20 tej. Orkiestra rozpoczęła uwerturą Operetki Baron Cygański ,następnie słynna aria również z Barona J.Straussa w wykonaniu I tenora Operetki Kijowskiej.Przez pierwszą godzinę słuchaliśmy arie Operetek Johana Straussa,Kalmana.Offenbacha,Lehara. Po 75 min.dobrej muzyki nastąpiła przerwa /20 min./w czasie której podano szampan,tort oraz kawę,po wspólnym i indywidualnym toaście udaliśmy się na II część koncertu.Tym razem zaprezentowano arie i piosenki J.Kiepury z słynną "Brunetki,Blondynki" oaz z Musicali w tym z My fair Lady.Ciekawostką było to,że wykonano tylko dwa utwory w j.ukraińskim oraz w przypadku musicali w j.angielskim pozostałe arie były wykonane w j.polskim.Na Zakończenie Gali artyści wraz z publicznością odśpiewali piosenkę "Żal żal za dziewczyną za zieloną Ukrainą".Zapomniałem jeszcze dodać,że podczas wykonywania niektórych arii tańczył balet w liczbie 14 tancerek i tancerzy. Koncert zakończył się o 23,15.Natomiast w domu byliśmy 23,35 na piechotkę bo do taxi nie można się było załapać.Byliśmy bardzo zadowoleni ze spędzonego Sylwestra z muzyką lekką i łatwą i przyjemną.Obiecaliśmy sobie,że następnego Sylwestra spędzimy w podobny sposób.To tyle.Więcej wrażeń miałem natychmiast po koncercie.
UsuńBronku jesteś super charoszyj kamrat i meloman. Kamrat, bo nie dałeś mi długo czekać na Twojw sylwestrowe wrażenia, a meloman, to widać po tym co napisałeś. Muszę przyznać, ze nie spodziewałem się aż takiego luksusu, ale przypominam sobie, ze swego czasu w Szczawnie-Zdroju gościlismy w Teatrze Zdrojowym rosyjski chór z zespolem tanecznym z Moskwy. Oni byli na zaproszenie Wrocławia, ale udało się ich gościć w Szczawnie. Pamiętam że byłem urzeczony artystycznym wykonaniem pieśni rosyjskich i polskich i wychodziłem z sali ze łzami w oczach. Dzękuję Ci, tak pięknie to opisałeś, ze też się wzruszyłem. Ja miałem w Sylwestra tylko koncert fajerwerków za oknami, ale przyznam że było fantastycznie. Pozdrawiam !
UsuńPrzepiękne życzenia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci za nie dziękuję.
:-)
Wzajemnie !
UsuńSkąd ten sarkazm wobec siebie?
OdpowiedzUsuńCzy kto słyszał o tym w niebie?!
„w barze bistro być artystą...”
Wszak nie jesteś pesymistą!
Artyzm Twój jest dobrze znany
doceniany, podziwiany,
czasem nawet nagradzany…
Być artystą w barze bistro
- to nie może być szczyt marzeń!
Mamy w Tobie przede wszystkim
SUPER KOMENTATORA ZDARZEŃ!
Chcesz dywanów i szynszyli
gali, bali, festiwali…
Takie Twoje są marzenia...
A więc życzę ich spełnienia!
Wszelkiej dobroci w każdym dniu Nowego Roku!
Pozdrawiam,
R.:)
To wszystko przez tego "wrednego mola", a faktycznie szczytem moich marzeń jest jak ktoś o mnie tak pięknie napisze i to wierszem. Dziękuję Renato za tą miłą, kolejną niespodziankę, zwłaszcza od osoby, dla której czytanie książek, to chleb powszedni, nic dziwnego, że potrafi tak pięknie pisać. Odxwzajemniam życzenia noworoczne !
Usuń