robię co lubię |
Jeszcze dobrze nie
przebrzmiały echa zachodniej filozofii społecznej gender wywołującej zgorszenie środowisk katolickich spod znaku TV „Trwam”
i radia „Maryja”, a już mamy kolejny, nowy trend o równie obcobrzmiącej nazwie –
hygge. Trudno przewidzieć skąd to
się bierze ta moda przyswajania sobie zagranicznych pomysłów na życie nie
mających nic wspólnego z naszymi religijnymi korzeniami.
Przyjrzyjmy się zatem tej
nowej zachodnioeuropejskiej ideologii. Czym właściwie jest hygge?
To praktykowana przez
Duńczyków sztuka "bycia szczęśliwym" mająca już ponad 200 lat, a do
Polski trafiła stosunkowo niedawno, zyskując popularność dzięki poradnikom.
Zwana jest także hyggelig. Jest to
bardzo podobna ideologia do szwedzkiego lagom,
gdzie szczęście definiuje się poprzez nie przesadzanie z czymś.
Hygge to sztuka szukania
równowagi pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym, to sposób na tworzenie intymnej, przyjaznej atmosfery,
alternatywa dla ciągłego pośpiechu i braku czasu dla siebie oraz swoich
najbliższych. To cieszenie się małymi przyjemnościami, otaczanie się dobrymi
ludźmi i przedmiotami, które sprawiają nam radość.
Hygge praktykować można
wszędzie, ale według autora wydanego w tym roku poradnika "Hygge. Klucz do
szczęścia" Meika Wikinga (przetłumaczona na 20 języków, sprzedana w ponad
milionie egzemplarzy) relaks i komfort najłatwiej osiągnąć w zaciszu własnego
domu. O ile oczywiście jest odpowiednio do tego urządzony. Duże znaczenie ma
tutaj niezwykle popularny także w Polsce skandynawski wystrój wnętrza. Spokojne,
jasne kolory, naturalne materiały, ciepłe oświetlenie, poduszki, koce - słowem
wszystko, co dodatkowo pozwala nam się odprężyć.
Hygge to po prostu czas spędzany
na tym, co sie lubi. Dla jednych to koc i dobra książka, dla innych odprężająca
muzyka i przeniesienie się w świat fantazji, dla młodych ludzi mogą to być gry
komputerowe, a dla nastolatków dzika
zabawa polegająca na wspinaniu sie na
drzewa. Wtedy jak sie ich spyta, czy było hyggeligt, to odpowiedzą, że O,key! Słowo hyggeligt w odniesieniu do wnętrza
domu oznacza po prostu "przytulnie", w odniesieniu do jakiegoś
wydarzenia znaczy to mniej więcej tyle samo co fajnie, a rzeczownik hygge chyba
najbardziej odpowiada słowu relaks, tylko,
po co eksportować pojecie, które oprócz tego, że brzmi obco, w zasadzie nie da sie zdefiniować.
Idea hygge cieszy się
zainteresowaniem domów mody, jej entuzjastami okazują się producenci odzieży,
obuwia i tkanin. By żyć zgodnie z ideą hygge pomocne mogą okazać się miękkie, przyjemne w dotyku tkaniny, z których
uszyte są nasze ubrania i dodatki - szczególnie te, w których relaksujemy się w
domu. Dobrze wiedzą o tym przede wszystkim miłośniczki zimowych kolekcji typu
homewear, które pojawiają się w sklepach w okolicy świąt. Ciepłe szlafroki, w
których można się zanurzyć po wyjściu z kąpieli, miękkie koce, idealne do
leniuchowania w niedzielny poranek czy mięciutkie kapcie, w które miło wsunąć
stopy po przebudzeniu. To wszystko sprzyja hygge, szczególnie w mroźne, zimowe
wieczory i poranki.
Jeśli chcesz być hygge? To
proste - bierz kartę kredytową i idź do sklepu. Nakup sobie szlafroków, piżam,
skarpetek, poduszek, pluszaków, kocyków i kapci a od razu osiągniesz duńską
harmonię i wewnętrzny spokój bo buddyjski wewnętrzny spokój w tym sezonie jest
już niemodny. I koniecznie zmień stare meble na nowe skandynawskie. Mogą być z
IKEI, wprawdzie to Szwecja, a nie Dania, ale autorytety ci powiedzą że
załapałeś się na hygge.
Ale moim Czytelnikom radzę robić to po cichu, bez rozgłosu i bez wynoszenia tego na zewnątrz. Zaraz znajdą się tacy, co uznają to za bufonadę, a broń Boże, żeby nie dotarło to do środowisk bogoojczyźnianych, bo można się narazić na publiczną anatemę.
Ale moim Czytelnikom radzę robić to po cichu, bez rozgłosu i bez wynoszenia tego na zewnątrz. Zaraz znajdą się tacy, co uznają to za bufonadę, a broń Boże, żeby nie dotarło to do środowisk bogoojczyźnianych, bo można się narazić na publiczną anatemę.
Oczywiście o tej ohydzie
zwanej hygge nie usłyszycie ani słowa w TVPKurskiego, a TVP „Info” zamieści
najwyżej na pasku denuncjację, że to szatańskie dziecko Tuska, które trzeba
udusić w zarodku.
Mimo wszystko ja też chcę
być od dzisiaj hyggeligt! Już pędzę do sklepu po kocyki i papućki. Obiecuję - od dzisiaj będę szczęśliwy zgodnie z modą
hygge! Ale proszę tego nie rozgłaszać, bo może zakłócić mir domowy. Niech to pozostanie między nami. Licho nie śpi!
Właśnie wysłałem do Szwajcarii dziesięć cieplutkich owczych kożuchów,które kupiłem na Jarmarku Bożonarodzeniowym we Wrocławiu,bo "Ktoś"chce mieć przytulnie:)
OdpowiedzUsuńW takim wystroju hygge,człowiek nie czuje się samotny.
W Wielkiej Brytanii powstało Ministerstwo Samotności.Pierwszy Minister Samotności.Czy to znaczy,że 9 milionów Brytyjczyków żyjących samotnie nie będzie już dłużej samotne?
A jeśli w Polsce jest więcej idiotów niż samotników?
Pozdrawiam!
Mam nadzieję, że przynajmniej dwa kożuszki zostawiłeś dla zony i siebie, tylko w ten sposób możecie po pracy poczuć się hyggeligt. Jesli dodam do tego uroki rozpościerającej się za oknem Przełęczy Jugowskiej, to klucz do szczęścia jest w zasięgu ręki. Niech sobie tam Brytyjczycy łączą się w grupy, by nie żyć w samotności, do czego potrzebne im jest osobne Ministerstwo. My mamy duńskie hygge i to wystarczy. Miłego weekendu !
Usuń