Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 19 sierpnia 2014

Człowiek człowiekowi równym

wszyscy jesteśmy sobie równi  -  na cmentarzu


Pisałem o równości w sarmackiej Polsce. W międzyczasie trafiłem na stronie internetowej na bulwersujący tekst o równości majątkowej ludzi we współczesnym świecie.
Gdy europejscy finansiści stawili opór przeciwko wprowadzeniu sankcji dla Rosji, wyglądało to jak parodia marksowskiego zawołania: oligarchowie wszystkich krajów, łączcie się. Okazuje się, że nierówności majątkowe są dziś nieporównanie większe niż w czasach feudalnych. Lepiej być prezesem banku, choćby odchodzącym w niesławie, niż kiedyś arcyksięciem. Trudno więc się dziwić, że możni tego świata nie godzą się na zawirowania polityczne, które mogą zachwiać funkcjonującym dotąd sprawnie globalnym finansowym mechanizmem.

Przyjrzyjmy się nieco bliżej absurdalnościom majątkowym tego świata.

Parę lat temu holenderski ekonomista Jan Pen (1921-2010) zaproponował modelowe przedstawienie parady, w której biedni otwierają pochód, a bogaci go zamykają. W XVII -wiecznej Anglii pochód otwieraliby mikroskopijni żebracy i wagabundzi, zarabiający mniej niż dwa funty rocznie. Rzemieślnicy, z przychodami rzędu 38-40 funtów, byliby przeciętnego wzrostu, ponad wszystkich - na 250 metrów - wyrastaliby arcybiskupi i książęta z zarobkami powyżej 6000 funtów. Ale tak było dawno temu.


W dzisiejszej Wielkiej Brytanii najpierw ruszyliby w paradzie ludzie na zasiłkach - mieliby ok. 30 centymetrów wzrostu. Kasjerki z hipermarketów i sprzedawcy z fast foodów przebiliby barierę jednego metra, ale dopiero pod koniec robi się naprawdę ciekawie. Supermodelka Kate Moss z rocznym dochodem 5,74 miliona – miałaby pół kilometra wzrostu, ale nawet do pasa nie sięgałaby półtorakilometrowemu magnatowi prasowemu Rupertowi Murdochowi (18,7 miliona).



Dzisiejsza Polska bliższa jest Anglii XVII -wiecznej niż współczesnej. U nas pochód zamykałby prezes firmy Cormach Janusz Filipiak, który wypłaca sobie samemu 1 milion złotych miesięcznie. To tylko 274-krotność przeciętnego wynagrodzenia, co w paradzie Pena dawałoby Filipiakowi zaledwie wzrost na poziomie księcia sprzed 400 lat, niecałe pół kilometra. Finansowy oszust w Polsce bezkarnie zarabia dziś tyle, ile 80 tysięcy pielęgniarek, a takich oszustów jest coraz to więcej, ale i oni nie znaleźliby się w tym pochodzie na szczególnie preferowanym miejscu.Byłby to niezwykle ciekawy korowód, oczywiście mam na uwadze jego końcowy szpaler. Mielibyśmy przednią zabawę znajdując w gronie sięgających wzrostem do nieba „purpuratów” z ustami pełnymi miłości bliźniego i życia w umartwianiu się i pokorze. Tam też prym wiedliby ci, co zwykle - celebryci, uwielbiani przez nasze komercyjne media politycy, ale pozostaliby oni w cieniu świata spółek skarbu państwa i finansjery.


Przywileje dzisiejszych najbogatszych przedstawia się często jako coś zupełnie innego niż w czasach arystokracji czy niewolnictwa. Miliarderzy chętnie mówią o sobie jako o ''merytokracji''. Bill Gates ma być kimś, kto swoje miliardy zawdzięcza wyłącznie własnej ciężkiej pracy. U nas temat ten jest zasnuty mgłą. Poruszają go od czasu do czasu niektóre periodyki, zamieszczane są informacje o stanie majątkowym polityków, samorządowców, osób publicznych. Nie wiadomo do końca jak to wszystko się ma do ustawy podatkowej, w jaki sposób uciekają sprytni podatnicy od obowiązujących reguł. Jedno tylko stanowi constans - brak jakichkolwiek ograniczeń majątkowych, bo przecież mamy wolność i powszechnie przyjęte zasady liberalnej gospodarki kapitalistycznej. Najbardziej denerwują apanaże członków Rad Nadzorczych i Zarządów wszelkiego autoramentu spółek skarbu państwa. Przy ich zarobkach i przywilejach dochody najwyższych osób w państwie maja się jak Tatry do Himalajów.

Na wszystko się godzimy, wszystko przyjmujemy ze zrozumieniem, bo przecież to jest fundament naszego ustroju, o to walczyła „Solidarność” z Lechem Wałęsą na czele. A w ogóle to mamy wreszcie wolność i równość, o jakiej nam się nie śniło w PRL-u. Nie ma już komunistów, którzy opływali w dostatkach, a reszta narodu tonęła w biedzie. Teraz nareszcie jesteśmy równi, bo kieruje nami fundamentalna zasada: człowiek człowiekowi równym.

7 komentarzy:

  1. Ten tekst przyprawił mnie o dreszcz. Jakoś nigdy nie pomyślałam, ze ktoś mógłby byc, a nawet jest nade mną jak Guliwer. Owszem pomyśłałam nie jeden raz, że jestem kropelką w morzu, nic nie znaczącym ziarnkiem piasku. Wolałabym jednak nie myśleć o tym, że ludzie dla pieniędzy zgodzą się na wszystko...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. "www.youtube.com/watch?v=s8hSBU7qz6g"

    "Bracia i siostry!!! Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi,nie możecie służyć Bogu na ziemi
    i mamonie,biada wam,którzy są bogaci! Im więcej gromadzisz tym więcej masz kłopotów.
    Bogatymi są ci,którzy w każdej sytuacji są zadowoleni i niczego nie potrzebują.
    Biedni zaś to ci,którzy chcą mieć coraz więcej.Nigdy nie będą usatysfakcjonowani,
    ponieważ chciwość nie ma końca."/z ambony/

    Na świecie trwa"festiwal chciwości"na którym nie działają hamulce.To jest choroba na którą nie ma
    lekarstwa.Chciwy bogaci się nawet po śmierci.
    Jan Pióro powinien jeszcze przedstawić"paradę podatkową".U zachłannych wyglądała by jak
    "syzyfowa praca"-podatek ciągle wraca do ich kiesy.

    "www.youtube.com/watch?v=0ufxcMqsZpM"
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. "...bo przecież mamy wolność i powszechnie przyjęte zasady liberalnej gospodarki kapitalistycznej... "
    Szanowny Autorze! Pomyśl zanim napiszesz - mamy regularny SOCJALIZM i dlatego jest możliwa taka skala złodziejstwa! Żerowanie na pieniądzach wpłacanych do kasy państwa przez maluczkich - na tym się najbardziej zarabia! Ale gdzie tu "kapitalizm"?

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykro mi że zawiodłem Anonimowego autora poyższego komentarza. Niestety, nie jestem tak dobry w myśleniu jak On, ale potrafię odróżnić gospodarkę państwową, bo żyłem w PRL-u, od gospodarki woplnorynkowejw III RP. Wcale za tamtą nie tesknię. Natomiast wiem, że jest jeszcze wiele do naprawienia.

    OdpowiedzUsuń
  5. "www.youtube.com/watch?v=S6ZsXrzF8Cc"

    Jednym z bestsellerów 2014 roku jest"Capital in the Twenty -First Century(Kapitał XXI wieku)
    francuskiego ekonomisty Thomasa Piketty.Jest to 700 stronicowa książka o historii gospodarczej.
    Piketty to genialny naukowiec okrzyknięty"Nowoczesnym Marksem",prawidłowo identyfikuje niebezpieczeństwa rosnącej nierówności dochodów.
    W czym tkwi atrakcyjność tej naszpikowanej liczbami monografii z"posępnej nauki"?
    W tym ,że traktuje ona o nierówności dochodów i braku mobilności pomiędzy grupami dochodowymi,które w swoim przemówieniu z grudnia 2013 r B.Obama nazwał"charakterystycznym
    problemem naszych czasów",dochodząc do wniosku,że jest on"fundamentalnym zagrożeniem dla
    amerykańskiego snu".

    Nierówność zawsze będzie coraz większa.Wynika to z prostej prawdy-"bierz pieniądze i zarabiaj pieniądze".Jak można pogodzić takie nierówności z naszą wiarą o demokracji.Czy to jest możliwe?
    Można mieć demokrację w kraju,można mieć wielkie bogactwo które koncentruje się w rękach
    nielicznych,ale nie można mieć obu.
    Co ciekawe,tempo wzrostu bogactwa jest zazwyczaj wyższe niż stopa wzrostu gospodarczego.(?)
    Jedynymi ludźmi którzy płacą w miarę uczciwie podatki jest klasa średnia.
    Klasa bogatych nie ma pieniędzy aby zapłacić podatki,ta klasa ma również wiele możliwości
    jak uniknąć podatków lub ukraść z powrotem podatki już zapłacone.Bogaci naginają zasady.
    Bogaci nie tylko się bogacą-oni bogacą się coraz szybciej w zależności od tego jak bogaci są.
    Wszyscy"super-bogaci"są skupieni na najwyższych szczeblach korporacji finansowych.
    To co się dzieje w bankach,to jest bezkarna kradzież zysków przez zarządy banków i ich kolesiów.
    Wall Street to hazard gdzie doprowadza się do kryzysów finansowych,upadków gospodarek wielu
    państw,tam również powstają zarzewia wszystkich wojen.
    Wobec ograniczonych zasobów naszej planety taka ekspansja nie może trwać bez końca,
    lecz historycznie rzecz biorąc,kapitał i bogactwo wzrastały w konsekwencji przejścia,
    np.od gospodarki rolniczo-hodowlanej do produkcji węgla i stali,a następnie do technologii
    informacyjnych i usług.
    A już niedługo zastąpią nas we wszystkim roboty,bo prace nad zastąpieniem człowieka robotami idą pełną parą:
    "www.bostondynamics.com"
    -a my będziemy:
    "www.youtube.com/watch?v=gPf4wR--ZXM"
    "-----------------------------------------3lJ0tjW7k2I"
    Pomarzyć można:)))
    Miłej soboty i niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ile % panstwo zabiera kazdemu pracujacemu? Ile % tzw. dochodu narodowego jest "redystrybuowanego"?
      Reszta to kazuistyka, p.Henryku i p.Stanisławie.

      Usuń
  6. Chylę czoła Henryku, zawsze gdy jestem w opresji przchodzisz mi z pomocą. Ze wzgledu na specyfikę postów blogowych nie uzasadniam swoich sądów w sposób naukowy i szczegółowy. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz. Osobiście uważam, że to co się dzieje w świecie finansów jest nieporównywalnie większym zageożeniem, niż kolumny humanitarne Putina na Ukarinę. Nierówności spolęczne stanowiły zawsze zarzewie wojen, które kończyły się "apokalipsą". Wciąż nie uświadamy sobie tragicznych skutków I i II wojny światowej. Gdyby komunizm nie zaznaczył się w historii zbrodniami Leninizmu i Stalinizmu, trudno pzrewidzieć czy nie mógł być bezpieczniejszą alternatywą w rozwoju ludzkośći? Ale to jest problem, który przekracza moje obszary recepcji. Ty Henryku jesteś znacznie wyżej . Dlatego chylę czoła i serdecznie pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń