Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 2 marca 2018

Warto o tym pamiętać


 
Swego czasu dostałem pocztówkę z Istambułu. W latach szkolnych skakałbym z radości, bo był na niej oryginalny znaczek Turkiye Cumhuriyeti Posta za 1.30 türk (ras). Na odwrocie zaś fotografia zabytkowej części miasta nad Cieśniną Bosfor z monumentalną  katedrą Hagia Sophia, obraz barwny, przejrzysty, egzotyczny. Ten widoczek  ucieszył mnie bardziej niż znaczek. Naczytałem się o tym zabytku sztuki bizantyjskiej, którego początki sięgają roku 325 n.e., czyli czasów Konstantyna Wielkiego. To on jako pierwszy z cezarów rzymskich przyjął chrześcijaństwo i przeniósł stolicę Cesarstwa z Rzymu do Bizancjum, nazwanego później od jego imienia Konstantynopolem. Zawsze marzyłem by to cudo zobaczyć i doznać podobnych wrażeń jak wtedy, gdy z moim serdecznym druhem, Bronkiem z Piławy Górnej, wspinaliśmy się schodami Propyleje na ateńską górkę Akropol by podziwiać boską Atenę Promachos, Kariatydy dźwigające na barkach strop Erechtejonu i najważniejszą budowlę starożytną -  świątynię Partenon. Było to sporo lat temu, a naszą podróż odbyliśmy cudem ówczesnej techniki motoryzacyjnej, tyskim fiatem 126p, potocznie zwanym „maluchem”. Auto było po przeglądzie, toteż udało nam się po trzech dobach dojechać do Aten z kilkoma tylko przystankami remontowymi (wymiana łożyska, wyciek płynu hamulcowego). O drodze powrotnej nie będę wspominał, bo obiecałem sobie, że będę zawsze zapamiętywał rzeczy przyjemne. Przyjemną była satysfakcja, kiedy tubylcy w Atenach na widok naszej „maszyny” stukali się w czoło z podziwu, a może zdumienia.

Istambuł widziałem potem na własne oczy, ale z okien samolotu. I było to nocą. Pilot obniżył znacznie pułap lotu i wtedy ujrzałem łuny świateł wielkiego miasta po obu stronach kanału, niekończące się girlandy oświetlonych ulic i placów, różnokolorowe neony i reklamy, poruszające się jak w mrowisku pojazdy, przycumowane do brzegu pudełka statków, coś czego się nigdy nie zapomni. Ale wtedy leciałem na „wyspę szczęścia”, gorący, olśniewający słońcem Cypr.

Kolorowa widokówka z Istambułu ożywiła wspomnienia z egzotycznych dla mnie podróży, których miałem niewiele i być może dlatego tak ważnych, pełnych podziwu i wzruszenia. Ale ta pocztówka wzbudziła mój podziw jeszcze z innego powodu.

Przysłał mi ją nie kto inny, tylko Marek Juszczak, nasz rodzimy górnik – poeta, który swego czasu wyemigrował z Głuszycy do Knurowa, tam się zagnieździł na stałe, w kopalni Szczygłowice awansował na sztygara i wreszcie – dorobił się emerytury. Ma to tę zaletę, że teraz nie musi już czekać miesiącami na urlop, by realizować swoje uboczne „szaleństwo”. Taki właśnie epitet mi się nasunął, bo nazwanie tego co robi zwyczajnym hobby, to zdecydowanie za mało. Tak mógłbym nazwać inną jego pasję – pisanie wierszy. Natomiast Marek do Istambułu dotarł najtańszym, najbardziej ekologicznym, najzwyczajniejszym środkiem lokomocji,  a mianowicie rowerem. I to właśnie budzi mój nieustający podziw.

Oto właśnie wciąż jeszcze żywe reminiscencje, które skłoniły mnie, by sięgnąć do kart historii Imperium Osmańskiego i przypomnieć moim Czytelnikom to, co mogło ulec zapomnieniu, a co wydaje się ogromnie ważne i interesujące.

Zacznę od oficjalnego tytułu jednego z władców państwa, o którym chcę opowiedzieć, by pamięć  o minionych i to wcale nie tak odległych czasach pozwoliła nam spojrzeć na to, co się dziś dzieje wokół nas innymi oczami.

Taki oto tytuł nosił niejaki Sulejman Wspaniały, największy z władców Imperium Osmańskiego:


„Sułtan nad sułtanami Wschodu i Zachodu,  zrodzony pod szczęśliwą konstelacją, władca państwa Rzymian, Persów i Arabów, Bohater wszystkiego, co istnieje, Chluba Kręgu Ziemi i Czasu, Pan Morza Śródziemnego i Czarnego, czcigodnej Kaaby i prześwietnej Medyny, szlachetnej Jerozolimy i tronu Egiptu – tej perły wieków; prowincji Jemenu, Adeny, Sany i Bagdadu – ostoi prawości; Basry,al.-Hasy i miast Nuszirawanu; krain Algieru i Azerbejdżanu; stepów Kipczaku, krainy Tatarów, Kurdystanu i Lurystanu; krajów Rumelii i Anatolii, Karamanu i Wołoszczyzny, Mołdawii i Węgier – ich wszystkich i wielu innych jeszcze królestw i krain, pełen chwały: sułtan i padyszach”


Kim był Sulejman Wspaniały i jak do tego doszło, że stał się spadkobiercą wciąż żywych tradycji Cesarstwa Rzymskiego?


Świat Orientu od dawna fascynował Europejczyków. Zainteresowanie to doszło do zenitu z chwilą, kiedy nieomal cały Bliski Wschód z olbrzymimi przyległościami stał się domeną jedynego z rodów tureckich, a europejskie monarchie znalazły się na krawędzi bezpieczeństwa.

Przełomowe wydarzenie historyczne miało miejsce nocą 28 maja 1453 roku. To właśnie wtedy udało się staranować fragment murów obronnych chrześcijańskiego Konstantynopola po prawie dwumiesięcznym oblężeniu, a islamskie hordy tureckie sułtana Mehmeda II, nazwanego później Zdobywcą, wdarły się do miasta. Na placu boju poległ cesarz rzymski Konstantyn XI, a zgromadzone na modlitwę w świątyni Mądrości Bożej (Hagia Sophia)  tłumy mieszczan salwowały się ucieczką. Wielu z nich straciło życie, a miasto zostało splądrowane. Cesarstwo Bizantyjskie przestało istnieć. Sułtan bezzwłocznie ogłosił Konstantynopol stolicą Państwa Osmańskiego. Polski kronikarz Jan Długosz na wieść o zdobyciu przez muzułmanów miasta napisał, że wyłupiono jedno z dwóch oczu chrześcijańskiego świata. Na domiar złego największy chrześcijański kościół w mieście, Świątynia Mądrości Bożej, na polecenie Mehmeda został przemieniony w meczet. Turcy nie zniszczyli jej wnętrza tylko pokryli tynkiem ścienne malunki, a sam budynek wzbogacili w minarety, mihrab i minibar. Z czasem wokół meczetu postawiono kolejne budowle, a obecnie Hagia Sophia otoczona jest grobowcami, biblioteką i fontannami.

Zdobycie miasta nad Bosforem było od dawna marzeniem sułtanów dynastii osmańskiej, którzy znali doskonale historię podbojów Aleksandra Wielkiego i Juliusza Cezara. Teraz okazało się, że Mehmed II jest bliski podobnego sukcesu. Po zdobyciu ogromnego miasta, które przemianował na Stambuł, turecki władca nie zamierzał osiąść na laurach. Otwarły się przed nim szerokie pola nowych podbojów. Jego wojska podbiły Serbię, Bośnię, a dalej podporządkował sobie Albanię, Mołdawię i Wołoszczyznę, na koniec zaś w latach 70-tych XV w. chanat krymski. 

I w ten oto sposób Państwo Osmańskie docierając swymi granicami do Odessy stało się sąsiadem granicznym wielkiej polsko-litewskiej Rzeczpospolitej.

Sułtan uważał się za bezpośredniego następcę cesarzy bizantyjskich. Stworzone przez niego państwo stało się potęgą gospodarczą i militarną, przed którym drżała cała chrześcijańska Europa. Stambuł stał się centrum politycznym i kulturalnym państwa, które od nazwy panującej dynastii nazwano Państwem Osmańskim.

Sułtan na zdobytych terytoriach prowadził dość tolerancyjną politykę zezwalając na wyznawanie własnej religii i języka, gdy tymczasem w Europie obowiązywała zasada cuius regio – eius religio (czyje królestwo – tego religia). W efekcie Imperium Osmańskie stanowiło mieszaninę etniczną i wyznaniową, ale sprzyjało to rozwojowi gospodarczemu imperium.

Zdobywca Konstantynopola, Mehmed II nie był ani pierwszym, ani największym władcą tureckim. Ród Osmanów stał się dynastią panującą znacznie wcześniej. W naszej historii znany jest fakt słynnej bitwy pod Warną w 1444 roku, w której to poległ król Węgier i Polski Władysław III , syn Władysława Jagiełły. Stał on wówczas na czele koalicji europejskiej pragnącej powstrzymać ekspansję turecką na Bałkanach. Zwycięzcą w tej bitwie był ojciec Mehmeda II Zdobywcy, Murad II.
Złotymi zgłoskami zapisał się w historii Turcji Sulejman I Wspaniały, a jego panowanie w latach 1520 – 1566, to okres największego rozkwitu Państwa Osmańskiego. Za jego panowania  było ono u szczytu rozwoju terytorialnego, obejmując tereny na trzech kontynentach – w Afryce, Europie i Azji. Gdy sobie to uzmysłowimy, to wtedy nie zdziwi nas tak bardzo zacytowany na wstępie jego dość obfity w swej formie zaszczytny tytuł sułtana.

Imperium Osmańskie było jednym z najbardziej zmilitaryzowanych państw na świecie, a jego historia, to ciąg nieustannych podbojów i zatargów wojennych z sąsiadami. W XVII wieku do tej rywalizacji wciągnięta została Rzeczpospolita Polska. Warto zwrócić uwagę, ze obok Imperium Osmańskiego była ona drugim pod względem terytorialnym mocarstwem europejskim. Nic więc dziwnego, że i nasza historia obfituje w wyprawy wojenne i różnego rodzaju zatargi, z których chlubimy się bitwą pod Chocimiem w 1622 roku, kiedy to wojska tureckie poniosły klęskę i nie udało im się podbić tej twierdzy, tak jak to uczynili kiedyś z Konstantynopolem.

Ówczesna Rzeczpospolita Jagiellonów sięgająca od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego i Państwo Osmańskie ze stolicą w Stambule, to znacznie więcej niż reszta terytorium Europy. Niestety, armia polsko-litewska budowana na zasadzie pospolitego ruszenia nie umywała się do potęgi armii tureckiej złożonej ze stałych oddziałów janczarskich zajmujących się tylko i wyłącznie rzemiosłem wojennym. Toteż częściej ponosiliśmy klęski niż zwycięstwa.

W tę historię obopólnych konfliktów wpisuje się okazale pamiętne wydarzenie z czasów króla Jana III Sobieskiego, a dotyczy jego wyprawy zbrojnej w obronie oblężonego przez wojska tureckie Wiednia w 1683 roku. Zwycięstwo pod Wiedniem nie tylko obroniło chrześcijańską Europę przed muzułmanami, ale też zapoczątkowało serię klęsk Turcji, a Polska odzyskała część Ukrainy Prawobrzeżnej i Podole, które Turcy zajęli w 1672 roku.

Bardzo mało się o tym mówi i niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego jak ogromny wpływ na naszą historię wywarła Turcja Osmańska. Obok oficjalnych stosunków dyplomatycznych miał miejsce ustawiczny ruch wymienny pomiędzy ludnością Rzeczpospolitej, a Turcją. Dotyczy to zwłaszcza naszych rubieży wschodnich. Znakomicie pokazała to wszystko co się działo na kresach Rzeczpospolitej  pod koniec XVIII wieku w swym monumentalnym dziele „Księgi Jakubowe” nasza powieściopisarka Olga Tokarczuk.

Mamy z Turcją wiele wspólnego. Razem stanowiliśmy potęgę terytorialną w Europie w XV, XVI i XVII wieku. Razem potrafiliśmy to wszystko roztrwonić. Rzeczpospolita Polska stała się łupem trzech zaborców, a Imperium Osmańskie się rozprysło jak bańka mydlana. Niestety, takich paradoksów w historii mamy krocie. Odmalował je z niezwykłą skrupulatnością w sążnistej księdze „Zaginione Królestwa” wybitny historyk, Norman Davies. 

Powinniśmy w tym roku cieszyć się ze stulecia niepodległości, warto przy tej okazji pomyśleć o tym jak łatwo można tę niepodległość utracić. Doświadczały to wielkie imperia, ale także pomniejsze kraje. Słyszę coraz częściej we śnie jak bije dzwon. Zrywam się z trwogą i konstatuję, czy nie dzwoni on dla Polski!


 Fot. Zbigniew Dawidowicz





5 komentarzy:

  1. Bardzo dobrze napisany tekst.Każdy student historii mógłby po przeczytaniu tego tekstu przystąpić do egzaminu z Historii Powszechnej XVI-XVIII w. dot. Turcji. Oczywiście bez osobistych spostrzeżeń z naszej eskapady do Grecji w 1980 r.Moje przeżycia i odczucia były i są pozytywne.Pozdrawiam i dziękuję za przypomnienie.

    OdpowiedzUsuń
  2. https://www.youtube.com/watch?v=eyalHnzc3Xw
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Henryku za tego linka. Pozdrawiam !

      Usuń
  3. Twoje teksty są na tak wysokim poziomie że za każdym razem boję się coś pod nimi napisać aby się nie wykazać niewiedzą.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo myślę, jak czytam Twoje posty, ozdobione do tego dobrymi ilustracjami.Serdecznie dziękuję za to, że w ogóle chcesz czytać moje dywagacje. Pozdrawiam !

      Usuń