Głuszyca - żyjąca nadzieją ! |
Piszę ten wiersz jak z oddali,
w rannej ciszy, przebudzony,
w głowie wir wczorajszej gali,
jeszcze w uszach mam te dzwony.
Jeszcze słyszę skoczne dźwięki,
rozśpiewanej młodej Mai,
słowa pochwał i podzięki,
które padły tam na sali.
Jeszcze błądzę w świateł blasku,
czuję trzepot w serca głębi
więc próbuje po omacku
poczekać, aż się oziębi …
To jest jasne jak słońce,
że jestem wdzięczny bliskiej mojemu sercu placówce o dość
długiej nazwie – Centrum Kultury Miejska Biblioteka Publiczna w
Głuszycy za organizację wczorajszego spotkania autorskiego.
Zależało mi na tym by się pochwalić nową książką, by ją
przybliżyć mieszkańcom mojego miasteczka i zachęcić do jej
czytania. Po to przecież pisze się i wydaje książki.
„Wałbrzyskie
powaby”, to dzieło mojego życia, to książka największa i
najlepsza pod względem edytorskim. Jak się okazuje godna tego by ją
traktować jak drogocenny upominek, jak niezwykły gadżet promujący
miasto Wałbrzych i całą ziemię wałbrzyską. Tak właśnie
wykorzystuje książkę starosta wałbrzyski i prezydent miasta
Wałbrzycha.
To że wczoraj przybył
na spotkanie sam Starosta, Józef Piksa i przywiózł ze sobą
kilkanaście książek, które można było rozlosować wśród
obecnych na sali słuchaczy, to największy sukces tej imprezy. Bo
książki „trafiły pod strzechy”. A za piękne słowa o naszej
przyjaźni i wyrazy uznania dla mojej twórczości jestem mu
wdzięczny. Tak samo jak prowadzącej spotkanie, jak zwykle ciepłej
i serdecznej, dyrektor CK, Monice Bisek-Grąz i jej prawej ręce,
szefowej Biblioteki, Renacie Sokołowskiej, i Beacie Laskowskiej z
Jedliny-Zdroju, która przyjechała na to spotkanie, by przypomnieć,
że również u sąsiada zza miedzy mam uznanie za książkę „U
żrodeł Charlotty”, a także za wiele lat pracy w tamtejszej
oświacie i kulturze.
A mnie się w tym
momencie przypomniały słowa z wiersza krakowskiego poety-chłopomana
Lucjana Rydla, znanego z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego:
„Serce mi się wciąż
wyrywa
do dalekich moich stron,
Do tej ziemi ukochanej,
serce mi się wciąż
wyrywa...”
Co prawda to ukochana
Jedlina nie jest tak daleka, ale wiem że ze względu na moje lata
już na zawsze utracona, ale w sercu i pamięci nigdy nie zagasną
najlepsze wspomnienia z młodych lat pracy i przyjaźni z wieloma
ludźmi w tym miasteczku.
Cieszę się, że w ten
czwartkowy przedwyborczy wieczór na moje spotkanie autorskie
przybyło tak wiele osób, a wśród nich moi serdeczni
przyjaciele, jak się okazuje także moi uczniowie i byli
współpracownicy. Pomyślałem sobie, że jest to znaczna i ważna
część elit intelektualnych, społecznych i gospodarczych naszego
miasta. A przecież moje książki o Głuszycy, jak również ta
wałbrzyska, dotykają newralgicznych spraw związanych z rozwojem
tej ziemi, a więc tego na czym nam tak bardzo zależy. To dobrze, że
CK w Głuszycy zaczęło tętnić nowym życiem, to dobry znak dla
rysującej się z nową nadzieją przyszłości miasta.
W swoim wystąpieniu
życzyłem wszystkim nam, mieszkańcom miasta i gminy, aby te
„cudowne sny” wysnute w programach wyborczych naszych trzech
kandydatów na burmistrza, mogły się spełnić choć w połowie, a
wtedy za cztery lata będziemy mogli powtórzyć za tytułem tego
postu : „Było miło”.
Witam!Mogę tylko jeszcze raz powtórzyć Stachu jesteś wielki.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tego Bronku nie widzisz, jak urosłem po tym komentarzu mojego Wielkiego Przyjaciela !
OdpowiedzUsuńGratuluję ! Napisania , wydania i wspaniałego wieczoru autorskiego. Tak trzymać !
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego życzę.