Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 25 lipca 2014

Śląska Jerozolima - wczoraj i dziś

U góry - Bazylika, niżej centrum miejscowości


To była i jest miejscowość nadzwyczajna. Taką sobie wymarzył W. W. Daniel Paschasius Osterberger von Osterberg (1634-1711), bogaty kupiec ostrawski, później radca cesarski, stając się właścicielem tych ziem. Jego ideą stało się odtworzenie przynajmniej części Jerozolimy, tej związanej z życiem Jezusa Chrystusa. Już znacznie wcześniej, bo w 1218 roku zdarzył się tutaj cud, gdy podczas modlitwy pod figurą Matki Boskiej, zawieszonej na przydrożnej lipie, niejaki Jan z Raszkowa odzyskał wzrok. Odtąd drzewo z figurką stało się miejscem kultu maryjnego. W początkach XV wieku zbudowano tu pierwszy kościół, którego fundatorem był Ludwig von Pannwitz ze Starej Łomnicy. Miejsce cudami słynące przyciągało pielgrzymów z różnych stron. Wojny husyckie w XV wieku, a jeszcze bardziej walki religijne w II połowie XVI i w początkach XVII wieku zahamowały ruch pątniczy. Dobre czasy nastały dopiero wtedy, gdy w 1674 roku wspomniany powyżej kupiec von Osterberg zakupił dobra w Ratnie Dolnym i z dużym rozmachem przystąpił do odbudowy kościoła w sąsiedniej Albendorf.
Nie będę już dłużej ukrywał, o jaką miejscowość chodzi. Spodziewam się, że wielu Czytelników już się domyśliło. To nasze niezwykłe Wambierzyce (niemiecka nazwa Albendorf), duża wieś nad Cedronem (ta sama nazwa rzeki, co w Krzeszowskim Betlejem, bo nawiązująca do Doliny Biblii, symbolicznego miejsca przyszłego Sądu Ostatecznego), wieś mająca charakter małomiasteczkowy u podnóża Gór Stołowych w Kotlinie Kłodzkiej.
Otaczają ją malownicze wzgórza porośnięte częściowo lasami świerkowo - sosnowymi. Wzgórza mają znane z Biblii nazwy związane z charakterem miejscowości, a nadane przez jej fundatora: Syjon , Mnich, Bogatka, Toreb, Synaj, Tabor, Kalwaria, Wzgórze Kwarantanny.
Niewielkie centrum u stóp okazałej świątyni , dziś Bazyliki Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, nosiło nazwę Doliny Józefata. Wszystkie te nazwy gór i dolin oraz ich zagospodarowanie miało na celu jak najdokładniejsze odtworzenie miejsca męki Jezusa Chrystusa, czyli kalwarii. Jeszcze za życia wspomnianego założyciela udało się wiele zbudować oprócz kościoła parafialnego. Odkryto przed kościołem źródło wody mineralnej, które stało się dodatkowym magnesem przyciągającym pielgrzymów. Na Kalwarii wzniesiono kilkanaście kaplic stacyjnych, gdzie na wzór Oberammergau w Alpach Bawarskich odbywały się misteria pasyjne. Oprócz kaplic zbudowany został szpital i dom pustelnika. Kalwaria Wambierzycka zyskała sławę w całej Europie.
Wambierzyce stały się najbardziej znaną miejscowością pielgrzymkową na Śląsku, nazwaną Śląską Jerozolimą.
W XVIII wieku zmieniali się właściciele Albendorf, ale zarówno hrabia von Götzen z Sarn jak i hrabia von Magnus z Bożkowa dbali o rozwój miejscowości pielgrzymkowej. Również księża proboszczowie troszczyli się o to, by ośrodek kultu maryjnego był znany nie tylko na Śląsku i w Czechach, ale także w Polsce. Szczególnie z Czech przybywało dużo pielgrzymów, zwłaszcza że pobliski Broumow był również szeroko znanym sanktuarium.
W wieku XIX Wambierzyce były już miasteczkiem o rozbudowanej strukturze usługowo-handlowej. Obok kościoła z kalwarią był w miasteczku zamek, trzy folwarki, szkoła katolicka, szpital, dom ubogich, no i także browar, gorzelnia, cegielnia, 3 młyny wodne, garbarnia i mydlarnia. Było też 17 warsztatów bawełnianych i 30 produkujących wstążki, dewocjonalia, ozdoby. Znaczna część mieszkańców trudniła się handlem i usługami.
Wambierzyce położone w pobliżu Gór Stołowych z atrakcyjną, przyciągającą turystów trasą spacerową na Szczeliniec, były miejscem odwiedzanym przez słynnych ludzi. W 1800 roku odwiedził je i opisał późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych John Quincy Adams.
Od 1882 roku dodatkową atrakcją Wambierzyc stała się ruchoma szopka, niezwykle precyzyjnie wykonane dzieło miejscowego rzemieślnika. Również ustawicznym odnowom i przebudowom podlegały kalwaryjne kaplice, których liczba znacznie się zwiększyła. Umieszczono w nich nowe drewniane figurki wykonane głównie przez Tyrolczyków. Na frontonie kościoła założono iluminację, złożoną z 1400 żarówek. Na przełomie XIX i XX wielu w Wambierzycach było 10 hoteli i gospód, a liczba zwiedzających sięgała 150 tysięcy rocznie. W 1936 roku papież Pius XI podniósł kościół w Wambierzycach do rangi bazyliki mniejszej.
Po roku 1945 Wambierzyce nadal pozostały jedną z głównych atrakcji turystycznych ziemi kłodzkiej. Kościół i Kalwaria znalazły się pod opieką Ojców Jezuitów. W całym zespole zabytkowym, zaliczanym do najpopularniejszych w kraju przeprowadzano liczne prace remontowe i restauracyjne. Utrzymał się masowy ruch pielgrzymkowy, odtworzono też misteria pasyjne.
W moim poście blogowym skupiłem się na historii Wambierzyc. Opis walorów architektury, bogactwa wnętrza głównej świątyni, okalających ją kaplic, struktury kalwaryjnej i zabudowań wzgórz otaczających wieś jak również całej niezwykle urokliwej miejscowości, wymagałyby osobnej notatki. Dość obszernie jest to wszystko spisane w „Słowniku geografii turystycznej Sudetów” nr 15 pod redakcją Marka Staffy, z którego korzystałem przy sporządzanie tego tekstu.
Nic nie zastąpi jednak osobistego doznania, nawet powiedziałbym - olśnienia, bo Wambierzyce, święte miejsce pielgrzymek, robią duże wrażenie, nawet wtedy, gdy się je odwiedza kolejny raz. Dziś niestety, nie ma już na górce kalwaryjnej pustelnika, a jego domek zamieniono na muzeum. Kiedyś, sporo lat temu, gdy gościłem w Wambierzycach u swojej rodziny, miałem okazję odwiedzić pustelnika w jego zaciszu. Nie zapomnę tego wrażenia jakie na mnie zrobił człowiek inteligentny, oczytany, pobożny, ale nieco inaczej niż widać to w naszym Kościele i jego skłonności do przepychu, szukający prawdy w słowie bożym zapisanym w księgach, a tam jak mówił pustelnik jest zapisane ubóstwo, unikanie zbytku, wystawności, życie w zgodzie z naturą, miłość do Boga, stwórcy wszystkiego i do Jego dzieła, a więc szanowanie wszystkich istot żyjących, w tym każdej roślinki, każdego stworzenia. Domek pustelnika wypełniony był płodami ziemi w jej naturalnym, nie przetworzonym kształcie, a sam pustelnik szczycił się tym, że nie spożywa mięsa.
Dziś taki pustelnik byłby zbyt rażącym przykładem rozbieżności przesłań Pisma Świętego z praktyką codziennego życia jego wyznawców. Dlatego chyba nie ma już w Wambierzycach pustelnika. Ale co rusz odbywają się pełne przepychu uroczystości religijne, które jak widać odpowiadają bardziej potrzebom współczesnych pątników, niż średniowieczny ideał życia w ascezie. Warto więc się osobiście o tym przekonać.


5 komentarzy:

  1. Wambierzyce to temat rzeka.Tylko same cuda żeby opisać to powstało by kilka tomów.
    Daniel Paschasius nakazał wybudować ponad 100 obiektów(!)które służyły przedstawieniu
    życia Jezusa.
    Pustelnik w Kotlinie Kł.jest na górze Cierniak w Górach Złotych nad doliną Białej Lądeckiej
    w okolicach Radochowa.
    Pisze o nim wielki miłośnik naszych gór,wspaniały człowiek-Zbigniew Piotrowicz.
    "zbigniewpiotrowicz.eu/blog/index.php/artykuly/pustelnik-prawdziwy"

    A cuda jeszcze się zdarzają tutaj:"www.youtube.com/watch?v=DuiNvULRl8w"
    Ten film pokazuje,że nigdy nie jest się za starym żeby tańczyć.
    Ten Pan w podeszłym wieku potrzebuje laski do chodzenia,
    a jeśli chodzi o taniec to już inna historia.
    Ten film świadczy też o tym,że starzenie się nie oznacza końca zabawy.
    To dowodzi również,że wiek określa stan umysłu:)
    "www.youtube.com/watch?v=9inYhks_4DE"
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Henryku, podniosłeś mnie na duchu, myślałem dotąd że to z wiekiem człowiek staje się mniej skory do zabawy, a okazuje się, że to wszystko zależy od stanu umysłu. A ponieważ jeśli nie zaglądam do lustra czuję się wciąż młodo, więc ruszam z pieskiem na łąkę pod lasem by z nim pohasać jak za dawnych młodych lat.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, oj Panie Stanisławie przypomniał mi Pan naszą przygodę z wambierzycką bazyliką :)

    Moja Kasia przeczytała w jakimś przewodniku, że Bazylika najładniej prezentuje się po zmroku, kiedy to "chmara robaczków świętojańskich" rozświetla całą fasadę bazyliki.

    Bujając się po okolicy, nadrobiliśmy więc kilkadziesiąt kilometrów, żeby to zobaczyć. Wybaczy Pan, że zalinkuję to co zobaczyliśmy:
    http://www.ruszajwdroge.pl/2013/01/wambierzyce-najpiekniej-podswietlona-bazylika.html

    Koniecznie trzeba obejrzeć filmik z kultowej "iluminacji" - tego nie da się opisać słowami ;)

    Pozdrawiam serdecznie!
    Maciej Marczewski

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochany P. Macieju. Nie jest Pan jedynym, który dał się naciąć na rzekome wieczorne iluminacje. Pamietam, wracaliśmy z Polanicy-Zdrój późnym wieczorem, dotarliśmy pod Bazylikę, a tu nic. Pytamy miejscowych, czy może nie jest za wczesnie, a oni na to, że musiałby przyjechać co najmniej sam biskup, niżej biskupa nic sie nie zaświeci, tak są zaprogramowane. A przewodnicy mówią, co im ślina na język przyniesie, bo w Polsce wszystko wolno. Mamy przecież wolność słowa. Dziekuję bardzo za ten komentarz. Serdecznie pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze wiedzieć, że nie jesteśmy jedyni, którzy dali się na to nabrać :))))
      Biskup ma zatem "chmarę robaczków świętojańskich", a nam maluczkim pozostaje latarka :D

      Usuń