Trzeba mieźć fart |
„Człowiek nie musi
rozumieć świata, wystarczy że znajduje w nim swoją drogę
- powiedział Albert Einstein.
Nikt tak jak on nie mógł powiedzieć, że wie coś więcej o tym
świecie, na którym przyszło nam żyć. Ale
niemiecki uczony
mimo głębokiej wiedzy i osiągnięć w badaniach naukowych
potwierdzał to,
co dostrzegł
znacznie wcześniej starogrecki
myśliciel Sokrates
- „wiem, że nic nie wiem”.
Skoro
nie da się wyjaśnić nawet przez największych uczonych zagadki
sensu istnienia, to rzeczywiście wskazanym jest pokusić się
przynajmniej o odnalezienie w życiu swojej drogi.
Okazuje
się, że nie jest to takie łatwe. Rzecz w tym, że życie ludzkie
determinuje w znacznej mierze przypadkowość zdarzeń i sytuacji.
Nie zdajemy sobie z tego sprawy na co dzień, jak kolosalną rolę w
naszym bytowaniu ziemskim odgrywa element przypadkowości. Przypadek
decyduje o życiu nie tylko jednostek, ale całych społeczeństw.
Mógłbym
wynajdować i mnożyć przykłady z historii, ale także z biografii
wielu znanych osobistości, w których jak na dłoni wyłania się
rola przypadku w losach ludzkich. Z przypadkowością stykamy się
nieomal na co dzień chociażby w komunikacji drogowej. Co rusz
docierają do nas informacje o wypadkach drogowych, w których wiele,
a często wszystko zależy od przypadku.
Refleksja
o przypadkowości w życiu ludzkim nasunęła mi się w kontekście
tego, co się stało na Mundialu w półfinałowym meczu Brazylia -
Niemcy. Wystarczyło 30 minut tego meczu, by cała nasza wiedza i
wyobraźnia o walorach piłkarzy gospodarza mistrzostw świata,
Brazylii, runęła w gruzy. Wcześniej byliśmy pewni, że w tym
meczu grają ze sobą równorzędne drużyny, a o wyniku meczu może
zadecydować przysłowiowy łut szczęścia. To
co się stało było po
prostu nie do pomyślenia.
To przypadek zadecydował o tak szybko
strzelonej przez Niemców pierwszej bramce, a w chwilę potem -
drugiej. Spadło to na nas,
widzów,
jak grom z jasnego nieba. Sparaliżowało do reszty piłkarzy
brazylijskich, którzy nie byli w stanie się otrząsnąć.
Popełniali kolejne błędy
w obronie, a skutek był
taki, że po
paru minutach padły dalsze bramki, a na tablicy po pierwszej połowie
meczu widniał wynik 0 : 5.
Druga
połowa meczu rozpoczęła się od huraganowych ataków
Brazylijczyków. Gdyby ktoś nie oglądał pierwszej połowy i nie
znał jej wyniku, mógłby sądzić, że w tym meczu lepsi są
piłkarze „canarinhos”.
To oni nadawali ton grze, ale tylko do czasu. Wystarczyły dwa
kolejne zrywy niemieckich napastników, by strzelić kolejne dwie
bramki i definitywnie
pogrążyć wielką
Brazylię. Ostateczny wynik
1:7, to nie tylko fatalna
klęska faworyta tych mistrzostw, ale także
obalenie mitu o wyższości futbolu południowoamerykańskiego nad
europejskim i sromotna
kompromitacja gospodarza Mundialu.
Takie
opinie pojawiają się we wszystkich mediach, ale dla mnie to co się
stało, to tylko dzieło przypadku. Nie znaczy to wcale, że
brazylijska piłka nożna jest gorsza od niemieckiej. Jeden mecz nie
świadczy o wszystkim. Nie przesądza o tym, że Brazylijczycy nie
umieją grać w piłkę nożną, że nagle stracili to wszystko,
czym zachwycali kibiców od wielu wielu lat. Być może, że gdyby
nie dwie tak szybko zdobyte bramki przez Niemców, losy meczu byłyby
podobne do kolejnego meczu półfinałowego Argentyny z Holandią.
Tylko że ten mecz był nudny jak flaki z olejem, wlókł się ponad
dwie godziny i ostatecznie o zwycięstwie Argentyny zadecydowały
rzuty karne.
W
ogóle o wynikach meczów mundialowych bardzo
często decydował
przypadek. Być może to jest właśnie urok tego sportu, choć nie
wiadomo do końca, co się jeszcze kryje w zanadrzu tej gigantycznej
imprezy.
Wiadomo, że nie tylko piłka
jest w tej grze ważna, że
chodzi w niej o olbrzymie
pieniądze i wpływy.
Niestety,
sport współczesny, to gra o wielkie pieniądze. Do tej gry wciąga
się miliony kibiców, bo przecież oni nabijają kasę. By pozyskać
udziałowców tej gry najlepszym sposobem jest wykorzystanie poczucia
więzi patriotycznych i narodowościowych. Przed każdym meczem
międzynarodowym odbywa się spektakl patriotyczny, odgrywane są
hymny państwowe, a potem chłopcy ruszają do boju w imię obrony
honoru ojczyzny. Gdy walczą ze sobą Polacy z Ruskimi, obojętnie w
jakiej dyscyplinie sportu, to przecież traktujemy to nieomal jak
wojnę polsko-rosyjską. Mamy okazję się odegrać za wszystkie
klęski i nieszczęścia, choć dość rzadko nam się to udaje.
Tym
razem jeśli chodzi o Mundial mamy spokój. Polaków tam nie było
wcale, a Ruscy odpadli w eliminacjach. Kibicujemy Niemcom, bo jak
wygrają Mundial, to i tak będziemy się cieszyć, że jednym z
najlepszych piłkarzy w ich lidze jest nasz Janusz Lewandowski , od
teraz „dziewiątka” w Bayernie Monachium.
A
przecież najlepszym „strzelcem” mundialowym wszech czasów jest
nie kto inny, ale chłopak z Opola, zawłaszczony przez Niemców,
Miroslav Klose. I to nie jest żaden przypadek, ale dowód, że my
Polacy jesteśmy kimś i trzeba się z nami liczyć.
Mistrzostwa
Europy 2012 przegraliśmy przez przypadek. Najwyższy czas by to
właśnie przypadek zadecydował o awansie do następnych Euro, a
wtedy pokażemy światu, gdzie raki zimują. Zaczynajmy od 7 : 1 z
Gibraltarem, a dalej pójdzie jak po maśle. Jesteśmy coraz lepsi w
niemieckiej lidze, a Niemcy - to jest to .
P.S. W najnowszym piątkowym wydaniu "Gazety Wyborczej" czytam w felietonie Daruisza Wolowskiego "Okrągły obłęd" co następuje:
"Nie mam wrażenia, że Brazylia zwariowała. To swiat dostał kompletnego kręćka... Patrzę od miesiąca na skalę igrzysk - piłkarski mundial - i nawet mnie, dziennikarzowi sportowemu, który kocha tę dyscyplinę, zaczyna wydawać się to wariactwem. Tym 11 ludziom, którzy wychodzą śpiewać hymn, a potem toczą wojnę na boisku w imieniu swych rodaków, zaczęliśmy nadawać taki prestiż, że część z nich zapomina, na jakim świecie żyjemy. My chcemy zapomnieć razem z nimi. Przeżyć z nimi zwycięską batalię. Te złudzenia nie są mi obce... Ten obłęd jest międzynarodowy, daleko stąd, daleko od Sao Paulo, można zobaczyć dokładnie to samo."
P.S. W najnowszym piątkowym wydaniu "Gazety Wyborczej" czytam w felietonie Daruisza Wolowskiego "Okrągły obłęd" co następuje:
"Nie mam wrażenia, że Brazylia zwariowała. To swiat dostał kompletnego kręćka... Patrzę od miesiąca na skalę igrzysk - piłkarski mundial - i nawet mnie, dziennikarzowi sportowemu, który kocha tę dyscyplinę, zaczyna wydawać się to wariactwem. Tym 11 ludziom, którzy wychodzą śpiewać hymn, a potem toczą wojnę na boisku w imieniu swych rodaków, zaczęliśmy nadawać taki prestiż, że część z nich zapomina, na jakim świecie żyjemy. My chcemy zapomnieć razem z nimi. Przeżyć z nimi zwycięską batalię. Te złudzenia nie są mi obce... Ten obłęd jest międzynarodowy, daleko stąd, daleko od Sao Paulo, można zobaczyć dokładnie to samo."
Kibicowałem Belgii,ale odpadli.Mecze z udziałem Brazylii są dla wielu kibiców"sensem życia".
OdpowiedzUsuńTo nie przypadek,że Brazylia przegrała,Brazylia przegrywała już kilka razy ważne mecze.
"Najstraszliwsza cisza w dziejach futbolu"-rok 1950-stadion Maracana.
Ciszę tą spowodował Urugwajczyk-Alcides Ghigaia-swoim golem na 2:1 w meczu Urugwaj-Brazylia.
Brazylijską piłkę nożną niszczy korupcja,biurokracja,zbyt wiele partii politycznych,"chora"służba
zdrowia,szkolnictwo.(Skąd ja to znam?)
W blisko 100 letniej historii polskiej piłki nożnej,sukcesy nasza reprezentacja odnosiła tylko
w latach 1972-1982-reszta historii to"chłopcy do bicia".
"Na koniec meczu,co piłkarze mają do powiedzenia tłumom,które fundują im brawa na stojąco?
Żeby zrobili sobie irokeza na głowie?Żeby nosili opaski na skroniach?
Żeby kupili jak najwięcej importowanych samochodów,aby zatrzeć ślady swojego skromnego
pochodzenia?
Czy może,żeby porwali flagi,pomyśleli i walczyli o lepszy,bardziej równy,ludzki świat?
Żeby weszli w dialog jak równy z równym,z możnymi,dziennikarzami,władzą."(Socrates)
"Można grać najpiękniej na świecie,a mimo to nie zdobyć mistrzostwa"(Socrates)
Socrates"Doctor"...był rzeczywiście myślicielem,filozofem,skończył uniwersytet,został lekarzem.
Był jednym z najlepszych pomocników w historii futbolu.
FIFA zaliczyła go do grona 125 najlepszych piłkarzy świata.
Nazywano Socratesa"Golden Heel"czyli"złota pięta",jego zagrania piętą były jego znaczkiem
firmowym."Lepiej gra tyłem niż przodem"-tak mówił Pele.
W reprezentacji wystąpił 60 razy,strzelił 22 gole.
"www.youtube.com/watch?v=I4a8BtvGTR4"
"pl.wikipedia.org.wiki/Socrates
W wyścigu kolarskim Tour de France też główni faworyci odpadają.
Wyścig w tym roku jest pełen niespodzianek i emocji,a jednym z głównych rozgrywających jest
wspaniale jadący"Kwiatek".
Komentują jak zwykle z humorem i wszechstronną znajomością tematu:Krzysztof Wyrzykowski
i Tomasz Jaroszyński!
"www.youtube.com/watch?v=CNMCFrQOsNU"
Może nasze elity wrócą do"honorowych" pojedynków na pistolety i białą broń:)
Po co się kłócić w Sejmie i Senacie,okładać się po obrzydłych już dla Polaków"policzkach",lepiej rzucić rękawicę i jednego buraka mniej na świecie-a może i dwóch:)Białej broni mogę użyczyć:)
Przy okazji powstaną nowe miejsca pracy:)
Pozdrawiam !
Bardzo mi się podoba ten pomysł z białą bronią, tylko do tego potrzeba ludzi z honorem. Trudno ich znaleźć wśrod naszych "wybrańców" w Sejmie. Tam się l;iczą tylko pieniądze, wpływy i kolejna kadencja. A Tour de France był i jest imponujacy. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń