Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 13 lipca 2014

Niedziela 13-tego


dobrze się znaleźć w opiekuńczych ramionach


W tą właśnie niedzielę zaplanowałem sobie wycieczkę samochodem w góry nie przewidując, że mogą mnie spotkać zaskakujące perturbacje.

To jeszcze nie jest najbardziej pechowe zrządzenie losu – niedziela 13-tego. Gorzej byłoby, gdyby to był piątek 13-tego i jeszcze do tego gdyby czarny kot nam przebiegł drogę. Wyrocznia głosi, że w takiej sytuacji jest to fatalny omen. Lepiej wracać z drogi do domu i uważać na siebie do końca tego pechowego dnia. W każdym momencie może zdarzyć się coś złego, co nam wyraźnie dowiedzie słuszności feralności tej daty i tego czarnego kota.
Dlatego też w tę niedzielę byłem nadzwyczaj ostrożny przy wyjeździe z garażu bezpośrednio na ulicę, przeżegnałem się trzy razy, biorąc przykład ze świątobliwych, mundialowych piłkarzy Brazylii, wzniosłem oczy w górę, w niebiosa i w tym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że znów zapomniałem wziąć ze sobą słonecznych okularów. Nie, bez okularów nie pojadę, póki co jest pochmurno, a tu nagle pechowo pojawi się słońce, buchnie mi perfidną złocistością w oczy i oszołomi na tyle, że nie będę w stanie dostrzec czarnego kota, a to przecież przestroga by nie jechać dalej.
Byłem nadzwyczaj ostrożny, z czego się cieszę, bo nie należę do ryzykantów, którzy jak coś chcą osiągnąć, to stawiają wszystko na jedną kartę. Zawsze starałem się podchodzić do życia pragmatycznie, jeśli ktoś zarzucałby mi że jestem konformistą, to przyjąłbym to z pobłażliwością, bo nie uważam konformizmu za wadę, lecz zaletę. Ale to jest moje osobiste zdanie wynikające z doświadczeń naszego życia politycznego. Nie mam zamiaru szukać szczególnych przykładów, bo przed oczyma mi stoi najświeższy obrazek z okienka TV na sobotnim kongresie PiS-owskim, gdzie nieskazitelny orzeł prawicy, była sztandarowa ozdoba ZCHN , a potem Samoobrony, mój ulubiony Rychu Czarnecki, mizdrzy się do wybitnego krążownika szos, Jacka Kurskiego, który zdecydował się jak syn marnotrawny rzucić ponownie w ramiona Jarosława. Okazuje się, że wszystko jest w porządku, bo tylko krowa nie zmienia poglądów, a politycy na ogół są pod każdym względem elastyczni, za wyjątkiem jednego – przywiązania do koryta. To zwykle stanowi constans
.
Zdecydowałem się wrócić do domu po okulary mając pełną świadomość, że to przecież jest 13-tego. Wprawdzie nie jestem przesądny, ale jak to mądrze mówią, strzeżonego Pan Bóg strzeże.
Na szczęście okulary leżały na stole, na wszelki wypadek założyłem je od razu na uszy i już miałem gnać do samochodu, ale dobra żona powstrzymała mnie wskazując na sofę: Usiądź na chwilę. Broń Boże byś teraz bez tego wyszedł z domu. To by się mogło źle skończyć zwłaszcza, że mamy dzisiaj 13-tego.
Cóż było robić, usiadłem. Po co mam się narażać na niebezpieczeństwo. A po chwili wróciłem spokojnie do auta, zapuściłem silnik i z wolna ruszyłem znaną mi jak własna kieszeń ulicą Adolfa Warskiego. Ulica niczego sobie, tylko jej nazwa, przywołująca postać warszawskiego komunisty, a ponadto jakby temu nie było zadość, to jeszcze to imię – Adolfa. Aż człowieka skręca.

Ulica jest krótka, nie było powodów by dalej się skupiać na jej patronie, gdy nagle przez moje różowe okulary dostrzegłem przemykającą przez nią czworonożne stworzonko. Na Boga, toż to nic innego tylko kot. Na szczęście, tak mi się na moment zdawało, nie był to kot czarny, tylko rudy. Czy jednak dobrze to widziałem w moich różowych okularach. Nie byłem pewien. Ogarnęły mnie wątpliwości, czy on na pewno nie był czarny?

Na wszelki wypadek zwolniłem jazdę i pobiegłem po rozum do głowy. Trzeba sprawdzić jaki to był kot. Bez wahania nawróciłem samochód i wolniutko jechałem z powrotem. Ale kota ani widu, ani słychu. Znalazłem się pod domem, więc postanowiłem poradzić się żony. Co robić w takiej sytuacji?
Moja ślubna okazała się w sprawie kotów na naszej ulicy wszystkowiedzącą. Zna dobrze koty sąsiadów, więc są wśród nich dwa koty czarne, jeden żółty i jeden szaro-biały. Ten którego widziałem mógł być żółty, ale mógł być czarny, tylko w porannym świetle mógł się wydawać rudawy. Najlepszym wyjściem jest dać sobie spokój z niedzielną wycieczką w góry, zwłaszcza gdy to jest taka trefna niedziela 13-tego. Gdy się nic nie stanie złego, to łatwo będzie o tej eskapadzie zapomnieć, ale niechby coś się stało, sprawa jasna jak słońce, to przez tę niedzielę i czarnego kota.
Czy w takiej sytuacji warto ryzykować?
Oczywiście, że nie. Zdałem sobie sprawę z tego, że jestem pragmatykiem. Jeśli czegoś nie jestem pewien, to nie ryzykuję. W niedzielę 13-tego wolę zostać w domu.

Rzecz jasna, że nie jestem przesądny jak wielu innych moich bliskich, ale w ten oto sposób zyskałem pewność, że 13-tego nie należy nic ważnego planować, bo to jest dzień feralny, czego dowodem ta przygoda.

I dobrze się stało, Dzięki temu mogłem o tym wszystkim napisać, ku przestrodze moich oddanych Czytelników.

3 komentarze:


  1. Gdyby Pan pojechał to być może spotkał by Pan"ulubionego"R.Czarneckiego,ale mógł by Pan także wpaść na rozpędzonego pirata J.Kurskiego, a nie daj Boże spotkać teraz J.K.Mikke.
    Świetny post,przywrócił mi uśmiech na twarzy po porannych"pechowych zrządzeniach losu".
    Wczoraj nie zdążyłem zalać płyty betonowej pod warsztat,toteż dzisiaj(niedziela)ostro z samego rana wystartowałem z robotą.Wszystko przygotowane,zabieram się do rozcięcia pierwszego worka cementu nożem i....po zalewaniu płyty.Zamiast betonu lała się krew:(
    Podobno w niedzielę Pan Bóg odpoczywał,ale czy aby na pewno?:)
    Te wszystkie przypadkowe zdarzenia,które nas spotykają to MISTYCYZM-tak mówią tutaj:
    "www.youtube.com/watch?v=DnEpTJkcg5A"
    Zaproponowałem żonie wypad w okolice"buczka"nad Sierpnicą,ale była już umówiona z koleżanką
    na popołudniowy wypad na Przeł.Jugowską.
    Zostałem więc w domu i zacząłem rozwiązywać ciekawą teorię-"teorię pługa":)Tak,jest taka,a jaka skomplikowana.Einstein i Feynman"wyłożyli"by się.
    To Równanie Życia i Śmierci A.Einsteina- E=mc2-nie jest tak skomplikowane i zawiłe:
    "www.youtube.com/watch?v=M39nm-0ijdk"

    "Nie można w 100% wykluczyć,że Polska wygra kiedyś Mistrzostwa Świata w piłce nożnej"
    Tak twierdzi Bartosz Rdułtowski !:
    "http://wiadomosci.onet.pl/prasa/jedna-z-najwiekszych-zagadek-ii-wojny-swiatowej-tajemnica-kompleksu-riese/leypr"

    "droga.zut.edu.pl/Smiechu_warte/Nowy-04.jpg"

    Dlaczego G.Wyborczej,TVP,Kościołowi nie podoba się Noc Kupały? Kto tak bardzo boi się lampionów?
    Zagrożenie pożarem,śmieci,to nie tłumaczenie.A co się dzieje w listopadzie wokół cmentarzy-to są śmietniki.A na Sylwestra Rynek wrocławski i inne miasta,jak wyglądają?
    W Chinach w samym Pekinie wypuszcza się milion lampionów i to nikomu nie przeszkadza.
    Chińczycy okazują się być mądrzejszym narodem.
    "www.youtube.com/watch?v=-m7Tru06MkI"
    "Trzy rzeczy nie mogą zbyt długo uchować się w tajemnicy;słońce,księżyc i prawda"(Buddha)

    Pozdrawiam:)
    Ps.Żonę z koleżanką dopadła burza,wróciły przemoczone-mogłem wyjechać samochodem ale....:)



    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze tego tylko brakowało, żeby w taki dzień z nie zagojoną raną wyjeżdżać samochodem.
    Burza, to nic strasznego dla dzielnych turystek, być może w ferworze rozmowy, nie zwróciły na nią uwagi. Ważne, że bliski mamu sercu Henryk, jest cały i znalazł czas, by przeczytać i skomentować mój niedzielny post. A lampiony będziemy wypuszczać tylko nie w Noc Kupały, a w Noc Świetojańską. Wtedy wszystko będzie jak Bóg przykazał. No nie? Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. "poznajpolske.onet.pl/dolnoslaskie/zrujnowany-palac-w-goszczu-pod-twardogora-rezydencja-
    reichenbachow/nkzr8"

    "www.darkroastedblend.com/2011/05/spectacular-cog-railways.html"

    "www.youtube.com/watch?v=CJrYgTIvgUE"
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń