Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 25 czerwca 2015

Anna German - Biały Anioł polskiej piosenki




 
„W kawiarence na rogu
każdej nocy jest koncert.
Zatrzymajcie się w progu,
Eurydyki tańczące.

Zanim świt pierwszy promień
rzuci smugą na ściany,
niech was tulą w ramionach
Orfeusze pijani.”…


 Od niedawna mamy autentyczny  renesans popularności i  zainteresowania osobą wybitnej piosenkarki lat 60-tych i 70-tych zamieszkałej w tym czasie we Wrocławiu – Anny German. A stało się to dzięki emisji telewizyjnego serialu biograficznego „Anna German”, bijącego rekordy oglądalności. Film i serial podbiły serca milionów widzów w Rosji, na Ukrainie, w Chorwacji i w Polsce, bo jest to wspólna produkcja, znalazł też zainteresowanie w całej Europie.

Tak więc sława naszej autentycznej gwiazdy piosenkarskiej odżyła jak feniks z popiołów i nabrała nowych blasków.

Dla przypomnienia i lepszej orientacji parę słów o Annie German:


Anna German, od 1972 r. Anna Wiktoria German-Tucholska (ur. 14 lutego 1936  w Urgenczu w Uzbeckiej SRR (ZSRR), zm. 26 sierpnia 1982 w Warszawie) – polska piosenkarka i kompozytorka, aktorka, z wykształcenia geolog. Śpiewała w siedmiu językach. Występowała w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Australii, Francji, Portugalii, Włoszech, na Węgrzech, w Mongolii, NRD, RFN, CSRS oraz ZSRR.


Laureatka festiwali m.in. w Monte Carlo, Wiesbaden, Bratysławie, San Remo, Neapolu, Viareggio, Cannes, Ostendzie, Sopocie, Opolu, Kołobrzegu, Zielonej Górze. Dwukrotnie uznana za najpopularniejszą polską piosenkarkę wśród Polonii amerykańskiej (1966, 1969). Zdobywczyni złotej płyty za longplay „Człowieczy los” (1972 r.).

Dwa lata temu w serialowej „jedynce” odżyły moje dawne wzruszenia, bo można było posłuchać ponownie fenomenalnego nagrania „Tańczących Eurydyk” Anny German, można też było się zachwycić urodą polskiej aktorki, Joanny  Moro, grającej główną rolę w serialu.

Serial ten jest od środy 24 czerwca ponownie w telewizji na antenie TV 1.


„Tańczące Eurydyki” to piosenka łącząca w sobie wszystkie najwyższe wartości: poetycki tekst dwojga autorów, Ewy Krzemienieckiej i Aleksandra Wojciechowskiego, znakomita muzyka Katarzyny Gaertner i wyjątkowe wykonanie Anny German, piosenkarki o niepowtarzalnym, anielskim głosie.

Można jej słuchać nieskończoną ilość razy, przez wiele lat i ciągle z tą samą ekspresją i wzruszeniem.

Niezwykle romantyczny, a zarazem przejmujący mit o Eurydyce i Orfeuszu był wielokrotnie wykorzystywany w kulturze, upodobała go sobie zwłaszcza opera. Warto więc przy tej okazji przypomnieć najciekawsze szczegóły tego mitu.

Orfeusz był pięknym i młodym królem Tracji. Gdy grał na lutni i harfie, wszystko wkoło niego mu wtórowało: drzewa, ptaki, zwierzęta. Jego żoną była równie urodziwa Eurydyka – nimfa drzewna hamadriada Obydwoje bardzo się kochali i byli szczęśliwi.
Niestety, ich sielanka nie trwała długo. Uroda Eurydyki miała potężną moc. Ktokolwiek ją ujrzał, zakochiwał się w niej od razu. Gdy syn Apollina i nimfy Kyreny – lekarz, bartnik i właściciel winnic Aristajos ujrzał ją w dolinie Tempe, uległ czarowi jej urody. Nie wiedząc, że Eurydyka jest żoną Orfeusza, zaczął ją gonić. Był do tego stopnia nieustępliwy, że przerażona nimfa biegła, nie patrząc pod nogi. W takich okolicznościach stanęła na żmiję i wkrótce zmarła od ukąszenia. Po jej śmierci Orfeusz bardzo cierpiał. Z rozpaczy przestał grać i śpiewać, błąkał się po łąkach ciągle wołając imię ukochanej. Był zdesperowany do tego stopnia, że wybrał się do Hadesu. Charon słysząc jego grę na zaczarowanym flecie przewiózł go na drugi brzeg Styksu za darmo. Orfeusz wzruszył tak mocno wszystkich swoim śpiewem i grą, że Hades postanowił oddać mu żonę. Postawił jednak warunek – nie wolno mu wychodząc z krainy ciemności oglądnąć się za siebie, gdzie miała podążać jego ukochana. Ofeusz nie wytrzymał, odwrócił się i spojrzał na Eurydykę. I w tym momencie stracił ją na zawsze. Orfeusz sam wrócił na ziemię, gdzie błąkał się bez celu tak długo aż natrafił na pochód Dionizosa. Obłąkane kobiety, meandy, zabiły go rozszarpując na strzępy. Głowa wpadła do rzeki i dopłynęła aż do wyspy Lesbos. Pochowano ją i zbudowano na niej wyrocznię. Muzy pozbierały resztę jego ciała i pochowały u podnóża Olimpu.


Nic w tym dziwnego, że tragiczna historia miłosna jednego z ciekawszych mitów starogreckich inspirowała twórców podobnie jak szekspirowskie perypetie Romea i Julii. Stała się głównym wątkiem opery Jacopo Perie – „Eurydyka”, również Claudio Monteverdiego – „Orfeusz”, Christopha Wilibaldiego Glucka „Orfeusz i Eurydyka” i wreszcie Jacquesa Offenbacha „Orfeusz w piekle”.


Do tego mitu nawiązali autorzy przejmującego wiersza  „Tańczące Eurydyki”, a jak już wspomniałem, cudowna muzyka Katarzyny Gertner znalazła swój niepowtarzalny wyraz w interpretacji piosenkarskiej  Anny German.

Jest coś urzekającego w bliskości tragicznych losów mitycznej pary Orfeusza i Eurydyki do burzliwej i pełnej tragizmu drogi życiowej piosenkarki, Anny German, perypetii miłosnych z jej mężem.

Wiemy już, ze Anna German urodziła się w Uzbekistanie w 1936 roku. A było to w Walentynki 14 lutego i może dlatego Anna całe życie pozostawała niepoprawną romantyczką. Jej matka pochodziła z holenderskiej rodziny, ojciec był Niemcem z pochodzenia zamieszkałym przez wiele lat w Łodzi. To właśnie czas zaborów, migracji i nowych podziałów ziem stworzył unikalną strukturę rodziny German. Z czasem znalazła się ona w Rosji, a potem po wybuchu wojny na dalekim wschodzie w Uzbekistanie Lata dzieciństwa i młodości Anny nie zapowiadały kariery piosenkarskiej, trudno było w ogóle o czymś takim myśleć, choć już wtedy rodziła się  często ukrywana pasja śpiewania. To ona pociągnęła ją na ścieżkę koncertową, ale stało się to w Polsce, we Wrocławiu, gdzie znalazła się przypadkowo po wojnie, skutkiem emigracyjnego przesiedlenia z głębi Rosji.


Kariera Anny German załamała się w 1967 roku, gdy wracając z koncertów we Włoszech uległa wypadkowi samochodowemu, na Autostradzie Słońca. Wypadek był bardzo poważny, artystkę znaleziono nieprzytomną kilkanaście metrów od miejsca zdarzenia. Liczne operacje, długie miesiące w gipsie i bardzo bolesna rehabilitacja nie zniechęciły Annę German. Po trzech latach rekonwalescencji w domu, podczas której musiała na nowo uczyć się chodzić, gwiazda wróciła na scenę pełna energii, z materiałem na płytę i przejmującą piosenką, która momentalnie stała się przebojem - „Człowieczy los”:


Człowieczy los nie jest bajką ani snem.
Człowieczy los jest zwyczajnym, szarym dniem.
Człowieczy los niesie z sobą żal i łzy.
Pomimo to można los zmienić w dobry lub zły.


Uśmiechaj się,
do każdej chwili uśmiechaj,
na dzień szczęśliwy nie czekaj,
bo kresu nadejdzie czas,
nim uśmiechniesz się chociaż raz…



Od tragicznego wypadku rozpoczyna się wspomniany już serial  telewizyjny o Annie German, bo rzeczywiście było to zdarzenie przełomowe w jej życiu. Anna German udowodniła, że nie jest w stanie zburzyć jej życia i zagasić pogody ducha. A Zbigniew Tucholski, który dzielnie wspierał ją podczas powrotu do zdrowia zdecydował się zadać wiadome pytanie, na które bez wahania odpowiedziała „tak”.


Zbigniew Tucholski to jej Orfeusz, chociaż nie miał nic wspólnego z grą na instrumencie muzycznym lub śpiewaniem. Te talenty stały się domeną Anny, jego Eurydyki i jak się okazało zdeterminowały całe ich wspólne pożycie. Spotkali się w upalny dzień na pływalni. On przy okazji wizyty służbowej we Wrocławiu, ona opalająca się na kocu z książką. Poznali się i od razu nawiązała się między nimi nic sympatii i wzajemnego oczarowania. Początkowo dzieliła ich odległość, bo Zbigniew był asystentem na Politechnice Warszawskiej, a Anna  zaczynała swoją międzynarodową karierę i często wyjeżdżała do Włoch, Francji czy ZSRR, skąd powracała w glorii rosnącej sławy i uwielbienia .przez tłumy miłośników piosenki.
Co ciekawe, Zbigniew początkowo nie zdawał sobie sprawy z wagi i znaczenia jej talentu. Dopiero pewnego dnia, gdy przyjechała do niego w odwiedziny i usiadła do fortepianu oczarowała go również  swoim głosem, określanym mianem "słowikowego". Jej fani często zwracali się do niej „Jej Wysokość”. Po części przez szacunek, jaki powszechnie budziła, a po części przez jej posągowy wzrost – piosenkarka mierzyła 184 cm wzrostu. Do końca życia pozostało to jej kompleksem.


Związek Zbigniewa i Anny przypomina do złudzenia mityczne losy Orfeusza i Eurydyki, ale jak się okazuje  lata dzieciństwa i młodości naszej Eurydyki przypadły na czasy okrutnej II wojny światowej i w dodatku otarły się o mechanizmy totalitarnego systemu stalinowskiego. Ucieczka z dalekiego Uzbekistanu do Polski i uratowanie życia okazały się prawdziwym cudem.


Pierwsze odcinki serialu telewizyjnego odsłaniają problemy „obcej” rodziny w prowincjonalnym miasteczku w głębi Rosji, brak wieści o losach aresztowanego ojca,   prześladowania i brak środków do życia. Maleńka Anna tęskni za ojcem, nie może tego zrozumieć, że nie wiadomo co się z nim dzieje, do końca wierzy, że wróci z wojny, choć matka i babka mają świadomość, że został stracony przez NKWD.

Po całej wojennej zawierusze młoda Anna German wraz z matką i babką osiadła w poniemieckim Wrocławiu. Tam skończyła studia geologiczne, z wyróżnieniem, po czym od razu zajęła się swoją pasją – muzyką. Debiutowała w 1960 roku, by cztery lata później być już krajową gwiazdą estrady z licznymi wyróżnieniami z festiwali w Sopocie czy Opolu.

Równolegle do uczucia rozwijało się jej życie zawodowe. Coraz większe sukcesy, coraz większa publika, coraz dłuższe trasy. Anna German lubiła występować, dzielić się z publiką swoją osobą. Śpiewała, a właściwie czarowała, w siedmiu językach na czterech kontynentach. Była pierwszą Polką, która wystąpiła w legendarnej paryskiej Olimpii i jedyną, która została zaproszona na festiwale w San Remo i w Neapolu.

Trzy lata później, w 1975 roku, urodził się ich syn Zbigniew junior i wszystko wydawało się układać prawidłowo: domek na warszawskim Żoliborzu, ukochany mąż, synek i muzyka, która grała od rana do nocy.

„Śpiew był jej życiem. W jednym z wywiadów powiedziała: Myślę, że każdy z nas ma swoją gwiazdę. Może nią być miłość, praca, macierzyństwo… Tylko trzeba zrobić wszystko, żeby nie gasł jej blask. Moja gwiazda – to piosenka.
Niedługo później nastąpił kolejny dramat. Na jednym z koncertów w Australii Anna German poczuła bardzo silny ból nogi. Z trudem, ale zagrała koncert do końca i wyczerpana zeszła ze sceny. Niedługo później okazało się, że ma zaawansowane stadium raka kości. Odwołała zaplanowane koncerty, wróciła do domu. Wiara Anny German w ostatnich latach życia, gdy cierpiąc leżała w łóżku w wymarzonym żoliborskim domu, uległa pogłębieniu, a sama artystka nagrywała piosenki religijne na magnetofon.
Zmarła w sierpniu 1982 roku w warszawskim szpitalu na Szaserów, pozostawiając siedmioletniego syna, męża i matkę. Miała 46 lat.

„Człowieczy los nie okazał się dla niej zbyt łaskawy, ale jednego można jej pozazdrościć – tysiące, setki tysięcy promiennych uśmiechów, którymi obdarzała miliony swych wielbicieli na koncertach, w telewizji, wszędzie gdzie się znajdowała, świadczących o pogodzie ducha i serdeczności.

Pamięć o Annie German nie umarła, zwłaszcza w byłym bloku sowieckim. Jej fankluby ciągle działają, a ostatnio rosyjska telewizja zaprezentowała  serial biograficzny poświęcony artystce. Główną rolę zagrała znana polskim widzom Joanna Moro („Barwy szczęścia”, „Na Wspólnej”). Od śmierci „Jej Wysokości” minęło trzydzieści lat, lecz  sława artystki jest tak wielka, że stacja zdecydowała się na nadawanie jej codziennie w najlepszym czasie antenowym. Dla wielu Rosjan, Ukraińców Anna German jest nie tylko gwiazdą piosenkarską, idolem w fanklubach - jest czymś w rodzaju bogini. Dlatego nie waham się porównywać jej do greckiej bogini, o której z takim pietyzmem wyśpiewała pieśń „Tańczące Eurydyki”.

 Można śmiało porównać ten przebój  Anny German do nieśmiertelnego songu Czesława Niemena – „Dziwny jest ten świat”. Obydwa przeboje i ich wykonawcy nie mają sobie równych.
Myślę, że bliższe poznanie biografii wrocławskiej piosenkarki pozwoli jeszcze mocniej odczuwać urok i głębię filozoficzną jej piosenek.

3 komentarze:

  1. Kto by nie zapragnął napić się kawy w kawiarence"Ciekawa"w Jedlinie Zdr.przy tej piosence:
    www.youtube.com/watch?v=H7Y7Tv4p4NE

    A to,że muzyka ma ogromny wpływ na przyjemność picia kawy stwierdzone jest naukowo:
    Tutaj przykład:
    www.youtube.com/watch?v=CONe3iW-xww

    Anna German nie śpiewała piosenek,śpiewała arcydzieła.Nie była piosenkarką,ale...pieśniarką.
    Nazwanie Anny German aniołem nie jest przypadkowe i bezpodstawne,gdyż w Niemczech
    do leczenia chorych za pomocą muzykoterapii wykorzystywano utwory A.German.

    Katarzyna Gertner powiedziała o wykonaniach utworu"Eurydyki tańczące"przez inne polskie
    artystki:Justynę Steczkowską i Edytę Górniak,że nie udźwignęły go,a ona sama nie słyszała
    jeszcze takiej wersji,która mogłaby równać się z tą autorstwa A.German.
    Jest ona bowiem nie do podrobienia.Można zaśpiewać to inaczej,ale nie tak samo.

    Dla śp.Anny German
    "ANNA"

    CHOĆ WIDZIAŁEM CIĘ ANIU,
    DROGA ANIU W TELEWIZJI.
    USŁYSZAŁEM TWÓJ GŁOS,
    TAKI PIĘKNY I CZYSTY.

    OBEJRZAŁEM TWĄ HISTORIĘ,
    ZARYS CIEKAWEGO ŻYCIA.
    LOS WIROWAŁ,KRĘCIŁ DROGĄ.
    ZMIENIAŁ RÓŻNE SWE OBLICZA.

    SŁAWA TWOJA,POSTAĆ MIŁA,
    PIĘKNO TWEGO GŁOSU.
    JEST W TYM WSZYSTKIM JAKAŚ SIŁA,
    TWEJ POKORY I PATOSU.

    ŻYJESZ WCIĄŻ W PAMIĘCI NASZEJ,
    TLI SIĘ POSTAĆ TWOJA.
    MIAŁAŚ W SOBIE DAR MIŁOŚCI,
    I ANIELSKIEJ CIERPLIWOŚCI.

    RÓŻY CIERNIACH,RÓŻY PIĘKNIE,
    W BARWACH JEJ OBLICZA.
    BYŁAŚ I JESTEŚ,DROGA ANNO,
    KWIATEM POLSKIM W RÓŻNYCH KRAJACH I STOLICACH.
    /Jacek Dalkiewicz-Raciąż/

    aniagerman.pl/index/

    www.youtube.com/watch?v=R2m9u7EsCsA
    Pozdrawiam i życzę błękitnego nieba na weekend:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie dziękuję Henryku za to, co napisaleś o Annie German i za wierszyk, choć nie najlepszy, ale pisany z sercem. I dziękuję za życzenia błękitnego nieba. Również pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypadkowo znalazłem to stronę poświęconą Annie German.
    I mój wiersz, który dla niej napisałem jest w komentarzach.
    Fajnie, że komuś się on podoba.Jest już nawet bardzo znany.
    Ukazał się swego czasu w paru miejscach....
    Oto link:
    http://www.archeo.radioheynow.com/art/

    Panie Stanisławie życzę wiele dobrego.
    Doceniając dobro i pamięć, które ma Pan dla Niej.
    Serdecznie pozdrawiam.
    Jacek D.

    OdpowiedzUsuń