Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 21 września 2014

Co by było, gdyby nie było u nas Filipa Springera ?

Statys -  w gąszczu

To pytanie może się okazać intrygujące dla każdego Czytelnika mojego blogu, który nie zetknął sie jeszcze z nazwą byłego miasteczka - Miedzianka, a zarazem z nazwiskiem Filipa Springera. O Filipie już wspomniałem w poprzenim poście, pisząć o pomyślnym zrządzeniu losu, kiedy miałem okazje się z nim spotkać szukając śladów Olgi Tokarczuk w zagubionej w górach wiosce, o znamiennej nazwie Krajanów.
Okazuje się, że wtedy, w 2007 roku, Filip Springer był dopiero na początku sławy. Wystarczyło parę lat, by stać się gwiazdą na firmamencie dziennikarskiej profesji. A że tak się stało przytoczę drobny fragment jego biografii:
Filip Springer (ur. 1982) —reporter i fotograf współpracujący z największymi polskimi tytułami prasowymi. Regularnie publikuje w tygodniku „Polityka”. Swoje prace prezentował na wystawach w Poznaniu, Warszawie, Łodzi, Gdyni, Lublinie i Jeleniej Górze. Jego reporterski debiut – książka Miedzianka. Historia znikania – znalazł się w finale Nagrody im. R. Kapuścińskiego za Reportaż Literacki 2011 i był nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia 2012. Jest także finalistą Nagrody Literackiej Nike 2012 i laureatem trzeciej edycji konkursu stypendialnego dla młodych dziennikarzy im. Ryszarda Kapuścińskiego.

Skoro już wiemy o Filipie Springerze co nieco powracam do tytułowego pytania: co by się stało, gdyby go u nas  nie było?

Dla nas Dolnoślązaków Filip Springer okazał się odkrywcą fascynującej historii z miasteczkiem, które na oczach wielu jego mieszkańców i okolicznych świadków po prostu zniknęło z pola widzenia, tak jakby zapadło się pod ziemię.


Okazuje się, że nasz region jest naszpikowany tajemniczymi miejscami jak rodzynki w cieście. Chłonnym ciekawostek i paradoksów Czytelnikom proponuję głośny ostatnio temat, który zdumiewa i intryguje nie mniej niż Tajemnicze Podziemne Miasto „Osówka” w Głuszycy. Mowa o miasteczku widmie - Miedziance, miejscowości znanej przed wojną jako najmniejsze i najwyżej położone miasteczko Rzeszy, Kupferberg.
 
Jadąc pociągiem z Jeleniej Góry do Wałbrzycha można dostrzec w pobliżu Marciszowa w gęstwinie leśnej wieżę kościoła z nieczynnym zegarem. To właśnie tu na Miedzianej Górze (420 m. npm.), w obecnej gminie Janowice Wielkie kwitło sobie spokojnym rytmem miasteczko przed i po wojnie, po którym dzisiaj nie ma śladu. Z cudem ocalałej w dokumentach po kopalnianych starej mapki można się dowiedzieć, że pod Miedzianką jest więcej korytarzy, tuneli i sztolni, niż wydaje się wszystkim poszukiwaczom skarbów i przygód razem wziętych na całym Dolnym Śląsku. Skąd się wzięły te podziemne labirynty, co się stało, że na miejscu dawnego miasteczka rosną dzisiaj jedynie bujne trawy, drzewa i krzewy? 
 
W 1945 roku małe, pulsujące życiem poniemieckie miasteczko otrzymało nazwę Miedzianka.. Od 1949 roku było to miast górników. Nocą i dniem pracowali oni pod ziemią, ale nikt im nie mówił co kopią. Plotka głosiła, że wydobywają rudy miedzi, srebra i złota. To było prześliczne miasto, najpiękniejsze na Śląsku. Najstarsi ludzie, ci co pamiętają Kupferberg mówią, że najpiękniejsze na świecie. Niewielki rynek otaczały kamieniczki z podcieniami, na środku tryskała wodą rzeźbiona w kamieniu fontanna. Nocą odbijały się w niej światła gazowych latarni. Były w tym miasteczku dwa kina, dwa kościoły, dom kultury, apteka, sklepy kolonialne, restauracja, dwa bary, jadłodajnia górnicza, kawiarenki, hotele, punkty usługowe, słowem wszystko co potrzebne do życia.

W 1967 roku żołnierze Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego wysadzili w powietrze zabudowania kościoła ewangelickiego. Świadkowie tego zdarzenia mówią, że widzieli jak kościół poleciał do nieba. Pod koniec lat sześćdziesiątych kontynuowano ewakuację i wyburzanie Miedzianki. Na początku siedemdziesiątych miejscowość opustoszała do reszty, pozostało po niej kilka bezładnie rozrzuconych domów, a w gąszczu krzaków wspomniany już kościół katolicki. Co spowodowało śmierć miasta? Jak to możliwe, że coś takiego mogło się wydarzyć w cywilizowanym państwie, nieopodal turystycznej Mekki Dolnego Śląska, Jeleniej Góry, w atrakcyjnej krajobrazowo okolicy Rudaw Janowickich?

Okazuje się, że przekleństwem miasteczka stało się to, co odkryli zwycięzcy sołdaci w głębi ziemi, w sztolniach nieczynnej poniemieckiej kopalni. A był tam uran, rzecz bezcenna dla Radzieckiej Armii. Zaraz po wojnie ruszyła kopalnia uranu. Z różnych stron Polski, głównie ze wschodu, napływali ochotnicy do pracy. Rygor wojskowy nie przeszkadzał, bo radzieccy włodarze zapewniali niezłą płacę i rozrywkę. Nikt nie straszył skutkami bliskiego kontaktu z rudą uranu. One dały o sobie znać po kilku latach. Gdy możliwości eksploatacyjne stały się mniej korzystne, a trudne warunki pracy kończyły się nieuchronnie dla górników rakiem płuc, gruźlicą, pylicą, trzeba było jak najszybciej zakończyć wydobycie. Proces stopniowej likwidacji rozpoczął się już w roku 1953. Należało pozacierać wszelkie ślady. Najlepiej wyeksmitować ludność, zrównać miasto z ziemią.
Kto ostatecznie wydał wyrok na miasto, można się tylko domyślić. Wiadomo że UB i NKWD w czasach stalinowskich to był faktyczny, współpracujący ze sobą aparat władzy w Polsce. Ale miasto umarło dopiero na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Czy chodziło tylko i wyłącznie o ochronę ludzi przed skażeniem popromiennym? A może właśnie ukrycie prawdy o nieludzkiej eksploatacji złóż uranowych przez wschodniego sojusznika, zatarcie faktycznych skutków tej mistyfikacji. Mówił o tym na spotkaniu pod Osówką profesor Wilczur, wskazując na liczne dowody utajnionej ingerencji osób zainteresowanych zacieraniem śladów przestępczej działalności wojskowej. To symptomatyczne jak obydwie historie – podziemi Włodarza i Miedzianej Góry ze sobą się splatają.
Gułag – Miedzianka”, tak zatytułował swój reportaż Michał Bońko na stronie internetowej „Forum Karpackich”. Cytuję znamienny fragment tego reportażu:
To było miasto jak ze snu – mówi z zachwytem Irena Kamińska, przewodnicząca Gminnej Rady Narodowej w latach 1966 – 72, wicewojewodzina jeleniogórska w latach 1975-81, mieszkanka Janowic Wielkich. Niejedno miasto widziałam, ale każde z nich było gorsze, brzydsze, mniej rodzinne od Miedzianki. Tu o każdej porze dnia i o każdej porze roku było lepiej niż gdzie indziej.
Miasto jak ze snu było dla wielu osób miastem dzieciństwa. Tu chodziłem do szkoły, do kościoła, do sklepów, do fryzjera i do kawiarni, mówi Aleksander Królikowski, mieszkaniec Miedzianki. Na własne oczy widziałem sztolnie i górników uranowych. Widziałem jak po drabinach schodzili w dół i osrebrzeni powracali na powierzchnię. Potem widziałem jak to miasto wysadzali dynamitem w powietrze. To nie byli Rosjanie, to już byli na sowieckich służbach Polacy.”

Do dziś zachował się duży kościół, do którego zjeżdżają co niedziela ludzie z najbliższej okolicy, kilka domów „z odzysku”, których nie udało się do reszty unicestwić i pokaźna ilość zarośniętych włazów podziemnych. To jest raj dla poszukiwaczy skarbów, odkrywców tajemnic, ale być może także dla zwykłych ciekawskich, pobudzonych coraz to liczniejszymi publikacjami o miasteczku na którym tak sromotnie zaciążyło „uranowe przekleństwo”.


O zdumiewających losach Miedzianki można było przeczytać w przejmującym artykule „Polityki” dziennikarza Filipa Springera. Znajdziemy w nim więcej szczegółów, a także wzruszające refleksje byłych mieszkańców niemieckiego Kupferberga i radziecko-polskiej Miedzianki. Zarówno artykuł z „Polityki” jak i inne merytoryczne informacje o pobliskim „mieście – widmie” odszukamy z łatwością w Internecie.
Filip Springer nie poprzestał na tym . Wkrótce potem napisał osobna książkę - „Miedzianka. Historia znikania”.
To książka przejmująca, tak samo jak cały ten czas PRL-u, czas zakłamania i oszustwa sięgającego granic absurdu. Losy „Miedzianki”, o której dopiero dziś możemy się dowiedzieć prawdy, są niezwykle wymownym przykładem do czego może doprowadzić polityczne ubezwłasnowolnienie społeczeństwa w ramach komunistycznego systemu stworzonego tuż za miedzą u naszych wschodnich sąsiadów.
Nie wiem, czy moich słuchaczy temat ten zafascynował tak samo mocno jak mnie. Pamiętam, gdy się o tym wszystkim dowiedziałem wybrałem się natychmiast do Marciszowa, a tam odszukałem miejsce, gdzie nie tak dawno kwitło normalne małomiasteczkowe życie. Dziś mamy tu tylko uroczysko przyrodnicze, trudno w gąszczu traw, krzewów i wszelakiej roślinności odszukać ślady ludzkiego bytowania. Ale naprawdę, znając już historię znikania dawnego miasta warto tu przyjechać i pomedytować nad nieobliczalnością naszego świata.
Serdecznie zachęcam do odszukania wiele mówiącej, zarośniętej Miedzianki!


3 komentarze:

  1. To ja polecam ostatni wpis na blogu Springera:
    http://filipspringer.com/blog/?p=3954

    OdpowiedzUsuń
  2. "www.redbor.pl/artykuly/wystawa_uran.htm"
    Miedzianka to także raj dla zbieraczy minerałów.
    Oby w "uranowy raj" nie zmieniły się Wambierzyce lub inna miejscowość w naszym regionie.
    W Lądku Zdroju mieszkańcy zablokowali próby wierceń badawczych,w Karkonoszach także.
    Z przykrością muszę napisać,że wydobycie węgla w kopalniach noworudzkich i wałbrzyskich
    przebiegało w sposób opisany przez górników wydobywających uran.
    Liczył się postęp do przodu.Często w zawale zostawały dziesiątki ton(wozów)węgla.
    To była gospodarka rabunkowa.Przy takiej gospodarce kopalnie nie mogły być rentowne.

    "www.fullmoon..nu/pdfs/Rozmowa_z_bogiem.pdf"
    "vimeo.com/44193401"
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję Ewie i Henrykowi za ciekawe komentarze. Okazuje się, że tragedia Miedzianki budzi wciąż duże zainteresowanie, świadczy o tym rekordowa ilość wyświetleń w moim blogu. Ale złoża rudy uranowej mogą spowodować ponowne zainteresowanie tym miejscem, choć wolałbym by odżyło jako miasteczko turystyczne. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń