To tytuł anonsu
tygodnika Aglomeracji Wałbrzyskiej informujący Czytelników o
pojawieniu się na rynku wydawniczym nowej książki mojego autorstwa
- „Wałbrzyskie powaby”, a także o spotkaniu promocyjnym książki
w Bibliotece pod Atlantami”. Bardzo mi się spodobał tytuł tego
anonsu, bo oddaje on w najprostszej, lapidarnej formie, specyfikę
tej książki. Istotnie w swej treści jest to książka dość
osobista i nie próbuję tego ukrywać, wręcz odwrotnie, podkreślam,
że są to moje subiektywne impresje o Wałbrzychu i całej ziemi
wałbrzyskiej. Staram się wytłumaczyć z tego, że moje fascynacje
Wałbrzychem i otaczającym go promieniście refleksem miast i gmin
powiatu, a nawet nieco dalej, Sudetów Środkowych, są moimi
odczuciami, z czym chcę się podzielić z Czytelnikami i zyskać ich
aprobatę.
Ale ta książka, to nie
tylko część fabularna. I nie jest to dzieło tylko jednego autora.
Zgodnie z nowoczesnymi standardami tekst książki został wzbogacony
w ilustracje, a jest ich obfitość i rozmaitość, zarówno z
przeszłości jaki i współczesności. Fotografie są wyjątkowe, te
z czasów minionych niezwykle rzadko publikowane, a z czasów
współczesnych, zrobione na „gorąco” dla książki. Te starsze
udostępniło i wzbogaciło w opisy Stowarzyszenie
Wratislavia Amici, te dzisiejsze utrwalił na kliszy młody,
wałbrzyski artysta- fotografik, Marcin Jagiellicz. A w ogóle
nad częścią redakcyjną i komentarzami do zdjęć współczesnych
popracował redaktor naczelny Mateusz Mykytyszyn.
Warto dodać, że książka
jest „produktem wydawniczym”, tak to się chyba potocznie
określa, wałbrzyskiej Spółki „Poldruk”, Józefa Grzywy i
Marka Kawki, a jej obwolutę zaprojektował Daniel Jasiński.
Takim to sposobem
wspólnym wysiłkiem nas wszystkich pojawiła się na wałbrzyskim
rynku wydawniczym nowa książka - „Wałbrzyskie powaby”. I to
książka nie byle jaka.
I teraz pytanie
zasadnicze. Czy się cieszyć z tego powodu, czy uznać, że nie ma
powodów do zachwytu, bo książka w czasach dzisiejszych wydaje się
anachronizmem, rzeczą zaprzeszłą i niepotrzebną. Kto dziś w
dobie internetu i dominacji telewizyjnych przekazów wizualnych czyta
książki?
Odpowiedź na to pytanie
znalazłem na spotkaniu promocyjnym w Bibliotece pod Atlantami w
wigilię czwartkowego święta – Bożego Ciała. Po południu o
godzinie 17-tej salka Czytelni Czasopism wypełniła się po brzegi.
Przybyli nasi bliscy znajomi (myślę tu o współautorach książki),
ale także osoby zainteresowane treścią książki, tak mocno
związanej z naszym domem rodzinnym. Wydawcę ( miasto i powiat
wałbrzyski) prezentował Starosta Wałbrzyski, Józef Piksa z
małżonką (byłą dyrektor biblioteki gminnej w Walimiu).
No i się zaczęło.
Spotkanie promocyjne książki poprowadził Mateusz
zgodnie z przygotowanym wcześniej scenariuszem, ale nie było to łatwe, bo okazało się,
że jest to dość specyficzna promocja. Zwykle promuje się książkę, by ją dobrze sprzedać, a tu się okazało, że tej książki nie można kupić. Można ją poczytać w internecie, a nawet
wydrukować, ale internet nie jest dla wszystkich, a produkt z
drukarni jest do zdobycia tylko dla osób wybranych. Zgodnie z
życzeniem wydawców książka jest edycją kolekcjonerską, czyli do
ich wyłącznej dyspozycji, bo książkę ze środków publicznych nie
wolno sprzedawać, może tylko służyć do promocji miasta i
powiatu. Na sali byli w przewadze starsi Wałbrzyszanie dla których
liczy się książka, a nie jej obrazek w internecie. Sprawę
załagodziło losowanie dziesięciu egzemplarzy książki, tak
więc przynajmniej dziesięciu szczęśliwców zostało
usatysfakcjonowanych, a pozostałych Starosta Piksa obiecał
obdarować u siebie w Urzędzie.
Było nam miło słuchając
komplementów na temat książki z ust uczestników spotkania, którzy
poznali ją z internetu.
Roman Gileta, znany w Wałbrzychu dziennikarz, poeta, działacz na polu kultury, mówił wręcz, że jej nakład powinien wynosić nie jeden tysiąc, ale dziesięć, a nawet jeszcze więcej tysięcy egzemplarzy, że powinna ona jak ewangelia znaleźć się w każdej szkole i w każdym porządnym domu, bo można z niej nauczyć się szacunku do swojego gniazda rodzinnego.
Roman Gileta, znany w Wałbrzychu dziennikarz, poeta, działacz na polu kultury, mówił wręcz, że jej nakład powinien wynosić nie jeden tysiąc, ale dziesięć, a nawet jeszcze więcej tysięcy egzemplarzy, że powinna ona jak ewangelia znaleźć się w każdej szkole i w każdym porządnym domu, bo można z niej nauczyć się szacunku do swojego gniazda rodzinnego.
Podobnie oceniał książkę
przewodnik górski, księgarz i lokalny patriota, Bartłomiej
Ranowicz, oferując gotowość jej szerokiej promocji m.in. na
targach krajowych. Mówił on, że właśnie takiej pozycji brakuje
nam od dawna i trudno jest promować miasto i region wałbrzyski na
zewnątrz.
Cenię sobie bardzo
opinię młodego człowieka, powiatowego radnego, Kamila Orpla,
który wysoko ocenił tę książkę, wskazując na jej walory nie
tylko faktograficzne, ale i literackie, a także to, że po raz
pierwszy pojawiła się pozycja, w której jest mowa o regionie
wałbrzyskim jako całości, a nie oddzielnie, miasto osobno, powiat
osobno.
Na spotkaniu był też
obecny nestor wałbrzyskiego górnictwa, ostatni dyrektor kopalni
„Wałbrzych”, Jerzy Kosmaty, który przy tej okazji
odniósł się do newralgicznego problemu Wałbrzycha, agonii
przemysłu górniczego. Wciąż trudno się pogodzić z zamknięciem
kopalń, które przecież były fundamentem rozwoju miasta i całego
regionu.
Spotkanie upłynęło w
miłej, przyjaznej atmosferze. Na koniec zostałem obdarowany
kwiatami przez panie dyrektorki Biblioteki pod Atlantami w
Wałbrzychu i Biblioteki Miejskiej w Głuszycy, czyli że wyszło na
to, że „Wałbrzyskie powaby” są Michalika, ale ja uważam, że są naszym wspólnym sukcesem, a Mateuszowi serdecznie dziękuję za wklad pracy nad redakcją książki i zorganizowanie tego spotkania.
P.S. Jest nadzieja, że
uda się znaleźć sponsora, który zdecyduje się na dodruk
odpowiedniej ilości książki, by móc zaspokoić potrzeby rynku
wydawniczego.
I ja tam byłam, dobrą kawę piłam,
OdpowiedzUsuńwraz z licznymi gośćmi słów Stanisława słuchałam,
i Jego wspaniałą książkę podziwiałam...
Jeszcze raz proszę przyjąć gratulacje oraz szczere wyrazy uznania!
Życzę , aby hojność sponsorów pozwoliła na dodruk „Powabów”, a także aby każda miejscowość naszego regionu doczekała się osobnego opracowania.
R.S.
Dziękuję za gratulacje i za wspieranie mnie w tej "zabawie" w blogowanie, której efektem sa moje książki. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńJestem szczęśliwą posiadaczką tej bezcennej (dosłownie i w przenośni) książki!!! Dziękuję Autorowi!
OdpowiedzUsuńR. S.