Łukasz Kazekl z Witoldem Pronobisem na głuszyckim spotkaniu z historią |
To
było jak „chrzest bojowy”. Szturm Rodaków na wojskowe kuchnie
polowe rozpoczął się od wczesnych godzin południowych i trwał
nieprzerwanie do późnego wieczora. Serwowano w odstępach
dwugodzinnych za każdym razem inną zupę, poczynając od sowieckiej
grochówki, a w dalszej kolejności niemiecką - gulaszową, carską
- soliankę i napoleońską - „le bouilli”, czyli bulionową.
Kuchni polowych z różnych epok było kilka, a zupa darmowa i można
było stać w kolejce parę razy, pokąd kucharze nie dotknęli w
sążnistym kotle dna. Zaś w sali gościnnej zajazdu były do
obejrzenia filmy, bo ideą walimskiego festiwalu było pokazanie w
sposób jak najbardziej realny okrucieństwa wojny. Historyczny
klimat roztaczali przebrani w wojskowe mundury z różnych epok
panowie i panie z obsługi, a także niezmordowany komentator z
mikrofonem ukryty w mansardzie zajazdu. Czynił on cuda, aby podgrzać
atmosferę i dolewać oliwy do ognia, toteż czuliśmy ponury oddech
wojny, trudy frontowej mordęgi i grożące niebezpieczeństwo ze
strony wroga. Pogoda też dostosowała się do sytuacji częstowała
zgromadzonych frontowców garściami dżdżu, zasłaniając
skutecznie słońce. Całe szczęście, że w odwodzie była wciąż
gorąca zupa, co jedna to lepsza. Oj, zanosi się na to, że
Jedlina-Zdrój znalazła w Walimiu groźnego konkurenta i do
sierpniowego Festiwalu Zupy będzie musiała dobrze zakasać rękawy.
Kolejna
inicjatywa Łukasza Kazka i magazynu "Wiedza i Życie, Inne Oblicza Historii” oraz
współorganizatorów festiwalu, gminę Walim i Zajazd „Hubert”,
trzymając się nomenklatury wojskowej, okazała się strzałem w
dziesiątkę.
Tajemnicza
atmosfera festiwalu tak mi się dała odczuć, że na gorąco
ułożyłem strofy żartobliwego wierszyka:
Walimski wierszyk
festiwalowy
Temat to fascynujący -
Walim lochami słynący,
i na Śląsku i w Europie,
Walim ciągle jest na topie...
Dziś do tego dodać muszę
- Walim słynie „Hubertusem”,
chyba się nie mylę
wcale, świadczą o tym festiwale.
Na nich jadło prosto z
gara, receptura jak za cara,
miast czas trwonić na
Giewoncie, w „Hubertusie” jak na froncie.
Drapiesz się z podziwu w
głowę, to przez te kuchnie polowe,
drzwi do nieba są
otwarte, czujesz się jak Bonaparte.
Rzuć atrakcje Kłaja,
Pcimia, przyjedź chłopie do Walimia,
tu znajdziesz spełnienie
marzeń...
Zapewnia to - Łukasz
Kazek !
Co się rzekło, to nie
kpina,
mówię to prosto z
Walimia...
Walim,
sobota, 21 czerwca Anno Domini 2014
W
Walimiu mieliśmy w tę sobotę Festiwal Kuchni Polowych, zaś w
Boguszowie-Gorcach – Noc Świętojańską pod Mniszkiem z
uroczystym otwarciem Centrum Kulturalno - Konferencyjnego „Szyb
Witold”, a w Głuszycy – Noc Kupały pod „Łomnicką Chatą”
z konkursem na najładniejszy wianek świętojański i zabawą przy
ogniskach jak to drzewiej bywało. Mieliśmy więc atrakcji co
niemiara, dobrze że jak się okazuje, coraz więcej osób bierze w
nich udział. Powoli ale skutecznie wkraczamy w lokalne życie
kulturalne poszukując wytchnienia i rozrywki, czyli że idziemy w
dobrym kierunku.