Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 22 października 2013

Rok Tuwima


sala balowa pałacu Hochbergów w Książu


Gdyby ktokolwiek miał jakieś wątpliwości co do tego, który to rok jest rokiem znanego poety, odpowiadam z całą pewnością, to właśnie umykający rok 2013. Nieco głośniej jest o tej rocznicy w Łodzi, mieście urodzin Juliana Tuwima, znacznie ciszej w Warszawie, z którą Tuwim związał się na całe dorosłe życie. Ale Warszawa, wiadomo, żyje w zupełnie innym świecie. Nie ma mowy powracać pamięcią do burzliwych czasów II Rzeczpospolitej, skoro i III, i IV dostarczają dostatecznie dużo emocji. Cała energia polityków i samorządowców jest utopiona w bezpardonowej walce o władzę, każde chwyty są dozwolone. Kultywowanie twórczości Juliana Tuwima jest z wielu różnych powodów nie na miejscu. Między innymi dlatego, że jego krytyczne opinie na temat rzeczywistości społeczno-politycznej w Polsce międzywojennej są wciąż aktualne.

„Zwykłem jeździć, szanowni panowie
Na przedniej platformie tramwaju!”

Tak powiedział Julian Tuwim i nie ma w tym żadnej przesady. Nie należał do ludzi, którzy gotowi byliby przejść do tyłu tramwaju, obawiając się zderzenia z przodu z nadjeżdżającym innym pojazdem. Swego czasu, a było to pod koniec lat dwudziestych, kiedy to jego związki z sanacją uległy rozluźnieniu, wywołał duże zamieszanie publikacją wiersza „Do prostego człowieka”:

Gdy znów do murów klajstrem świeżym
przylepiać zaczną obwieszczenia,
gdy „do ludności”, „do żołnierzy”
na alarm czarny druk uderzy
i byle drab, i byle szczeniak
w odwieczne kłamstwa ich uwierzy,
że trzeba iść i z armat walić,
mordować, grabić, truć i palić,
gdy zaczną na tysięczną modłę
ojczyznę szarpać deklinacja
i łudzić kolorowym godłem,
i judzić „historyczną racją”
o piędzi, chwale i rubieży,
o ojcach, dziadach i sztandarach,
o bohaterach i ofiarach,
gdy wyjdzie biskup, pastor rabin
pobłogosławić twój karabin,
bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
że za ojczyznę - bić się trzeba;

    kiedy rozścierwi się, rozchami
    wrzask liter pierwszych stron dzienników,
    a stado dzikich bab – kwiatami
    obrzucać zacznie „żołnierzyków”.
    – O, przyjacielu nieuczony,
    mój bliźni z tej czy innej ziemi!
    wiedz, że na trwogę biją w dzwony
    króle z panami brzuchatemi.
    wiedz, że to bujda, granda zwykła,
    gdy ci wołają: „Broń na ramię!”,
    że im gdzieś nafta z ziemi sikła
    i obrodziła dolarami;
    że coś im w bankach nie sztymuje,
    że gdzieś zwęszyli kasy pełne
    lub upatrzyły tłuste szuje
    cło jakieś grubsze na bawełnę.
    Rżnij karabinem w bruk ulicy!
    Twoja jest krew, a ich jest nafta!
    i od stolicy do stolicy
    zawołaj broniąc swej krwawicy:
    „Bujać – to my, panowie szlachta!”

Pacyfistyczna wymowa tekstu nie spodobała się ani prawicowcom, ani lewicy. W 1928 roku obserwował Tuwim piłsudczykowską milicję strzelającą do manifestacji prowadzonej przez Adolfa Warskiego. Z krwią robotników płynącą po ulicach odeszła jego namiętność do sanacji. Odtąd zawsze wspierał przyjaciół mających problemy z władzą. Gdy w 1931 roku aresztowano Wata i Broniewskiego, Tuwim woził im do więzienia paczki, a dzięki protekcji przyjaciela, wpływowego generała Wieniawy-Długoszowskiego, załatwił aresztantom dostawy wódki. Podziwiał kobiety – opozycjonistki. Janinie Broniewskiej i Wandzie Wasilewskiej mówił kiedyś "Jak ja wam zazdroszczę. Wy się nie boicie, ja się śmiertelnie boję." Ciężko pracował, pisząc pod kilkunastoma pseudonimami, artykuły, skecze, wiersze dla dzieci i dla dorosłych, słuchowiska, zbiory dowcipów.

Julian Tuwim jest moim przewodnikiem po meandrach sztuki literackiej od dziecka. W uszach nie przebrzmiały mi jeszcze przepiękne frazy jego wierszy o Murzynku Bambo, co w Afryce mieszka, o Panu Hilarym, co zgubił okulary, o ptasim radiu, czy pędzącej po torach lokomotywie. I do dziś rozczula mnie wzruszający wierszyk „ Spóźniony słowik”:

„Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej - i Słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser - tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka - głupstwo, bo odrosną, ale głos - majątek!
Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze...
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: "Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!"



Tuwim znany jest z wielu znakomitych powiedzeń, maksym, aforyzmów, które weszły na stałe do naszego języka. Oto kilka z nich:

Nawet najpiękniejsze nogi gdzieś się kończą,
Nie pożądaj żony bliźniego swego nadaremno,
Gratulacje: najuprzejmiejsza forma zawiści,
Duchowny: człowiek, który dba o nasze życie poza grobem i w ten sposób zarabia na własne życie doczesne,
Ci, którzy przemawiają w imieniu Boga, powinni pokazać listy uwierzytelniające.



Wiersze Juliana Tuwima były natchnieniem i inspiracją dla twórców muzyki rozrywkowej, napisano do nich także wiele pieśni, symfonii i utworów kameralnych. Julian Tuwim jest autorem tekstów do dwóch największych przebojów okresu międzywojennego: Miłość ci wszystko wybaczy i Na pierwszy znak, wykonywanych przez Hankę Ordonównę i interpretowanych przez wielu artystów kolejnych pokoleń. Nieśmiertelny przebój Marka Grechuty Pomarańcze i mandarynki jest tekstem Tuwima, podobnie jak znany wszystkim Tomaszów wyśpiewany przez Ewę Demarczyk. O wykonanie jego tekstów pokusili się także: Czarno-Czarni, zespół Piersi, Kayah, Janusz Radek Tatiana Okupnik, Marysia Sadowska i grupa punkowa KBTW. Piosenki do tekstów Juliana Tuwima znalazły się na składance wydanej przez wytwórnię 4ever Music zatytułowanej Co nam zostało z tych lat?
A oto znany tekst piosenki z repertuaru Marka Grechuty, którego autorem jest Tuwim:

Pani pachnie jak tuberozy.
to nastraja i to podnieca
a ja lubię tuman narkozy,
a najbardziej – gdy jest kobieca.
Mówię ładnie? I melodyjnie?
zdania perlę jak z pereł kolię?
Pani patrzy – melancholijnie…
Skąd ma pani tę melancholię?


Julian Tuwim jest autorem niezliczonej ilości znakomitych wierszy. Gdybym chciał je wymienić i przytoczyć musiałbym skopiować przynajmniej cały „Nowy wybór wierszy” z 1956 roku, który mam pod ręką, a jest to antologia kilku tomików wierszy Tuwima wydanych w II Rzeczpospolitej i po wojnie. Julian Tuwim kochał język. Kochał odkrywać ciekawostki z nim związane i sam je tworzyć. To, jak świetnie i lekko bawił się językiem można dostrzec w całej jego twórczości. Najwyżej sobie cenię napisany w latach trzydziestych satyryczny poemat „Bal w operze”. Oto jego drobne fragmenty, choć zdaję sobie sprawę z tego, że  nie zastąpią one całości utworu:


„Dzisiaj wielki bal w operze !
Sam Potężny Archikrator
dał najwyższy protektorat,
wszelka dziwka majtki pierze
i na kredyt kiecki bierze.
Na ulicach ścisk i zator,
ustawili się żołnierze,
błyszczą kaski kirasjerskie,
błyszczą buty oficerskie...

Więc na schodach marmurowych
leży chodnik purpurowy,
ustawiono oleandry,
ochrypł szef - organizator,
wyfraczony krępy mandryl.
Klamki, zamki lśnią na glanc,
w blasku las ułańskich lanc...

W szatni tłok,
w lustrach - setki,
potrzaskują damskie torebki,
każda poprawia, każda zerka -
i boty, numerek, bez numerka !
I jeszcze pudrem,
i jeszcze usta,
i lustro lustrem,
i znów do lustra,
i już do loży - która? druga...
Na tajniaka tajniak mruga...

Przy bufecie - żłopanina,
parskanina, mlaskanina,
Burbon z młodym Rostakowskim
serpentynę flaków wcina,
na talerzu Donny Diany
leży wół zamordowany,
Dżawachadze, prync gruziński
rwie zębami tyłek świński.
Szach Kaukazu, po butelce
rumu cum spiritu vini,
przez pomyłkę tknął widelcem
w cyc grafini Macabrini...

W okolicznych hotelikach
całą noc robota dzika,
seksualny kontredansik,
na momencik, na kwadransik.
Na portiera tajniak mruga:
Portier owszem - portier sługa,
ta w woalu, tamta w szalu,
na kwadransik, prosto z balu,
na momencik, ot przelotem,
szybko - i na bal z powrotem...

Na ratuszu bije druga,
na tajniaka tajniak mruga,
na widowni i w sznurowni,
i pod dachem, i w kotłowni,
i pod sceną, i w bufecie,
na galerii, i w klozecie
i w dyżurce u strażaka
mruga tajniak na tajniaka...

Już z ratusza bije trzecia,
senne pola dreszcz obleciał,
dzień się rodzi.

Brzask przez szarość się przeciera,
owoc słońca krwi nabiera,
zaszeptały wiewem brzozy,
w zagajniku ptaszek gwizdnął...
Do stolicy jadą wozy
z zielenizną...

To są oczywiście tylko drobne urywki większego utworu satyrycznego, który obnaża bez skrupułów przepych i amoralność życia wyższych sfer ówczesnej Warszawy w kontraście do biedy i udręki mas pracujących. Warto byłoby z okazji roku Tuwima zorganizować właśnie teraz powszechne czytanie „Balu w operze” w całej Polsce. To się jednak nie stanie, bo mogłoby się okazać, że wiele się zmieniło od tamtego czasu, ale życie stołecznych (i nie tylko stołecznych) sfer i elitarne bale są nadal podobne do siebie.

2 komentarze:

  1. Wpis jak zwykle na poziomie, którego chciałoby się... pogratulować!

    A co do Tuwima, moja niespełna 2-letnia córeczka najbardziej ze wszystkich czytanek zasłuchana jest w tomik z Abecadłem, Trąbalskim, Lokomotywą i niosącą chyba najwięcej radości Rzepką. Wystarczy tylko odpowiednio regulować tempo i głośność - efekt gwarantowany!

    P z W !

    OdpowiedzUsuń
  2. To dobrze,że ma tatę, który potrafi jej to przeczytać, ale jak wiem jest to tato, który jak tuwimowski słowik spaceruje po górach piechotą. Dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń