Byłem w Czarnolesie
" Wysokie góry i odziane lasy!
Jako rad na was patrzę, a swe czasy
młodsze wspominam, które tu zostały,
kiedy na statek człowiek mało dbały”.
(Jan Kochanowski, „ Do gór i lasów”)
Czarnolas, to powojenna nazwa Czarnego Boru. I szkoda, że w 1950 roku
dokonano tej zmiany. Czarny Bór pachnie poezją Jana Kochanowskiego, a w
dziedzinie oświaty i kultury dzieje się tu wiele dobrego. Takiej szkoły,
takiego gimnazjum z ogromną halą gimnastyczną i umieszczonego w tym samym
kompleksie Centrum Kultury i Biblioteki każda wieś może pozazdrościć. Wieś robi
dobre wrażenie oglądana z wijącej się serpentyną drogi ze Szczawna-Zdroju przez
Strugę, Lubomin, Jabłów. Tuż przy dojeździe do Czarnego Boru roztacza się z
góry rozległa perspektywa wsi położonej nad rzeką, robiącej wrażenie tętniącego
życiem miasteczka. Wokoło wierzchołki zalesionych gór, wcale nie czarnych. Być
może w ponure dni jesiennej słoty. Czarny Bór to wieś wesoła jak u Jana z
Czarnolasu, a gdybyśmy posłuchali kapeli rodziny Janickich, albo chóru przykościelnego,
który podbijał serca wielu słuchaczy na całym Dolnym Śląsku, nasze wrażenie
byłoby całkiem optymistyczne.
To o czym chcę napisać ma
niewątpliwie odcień subiektywny, bo dotyczy mojego spotkania promocyjnego
książki „Głuszyckie kontemplacje” w Bibliotece w Czarnym Borze. Zostałem tam
zaproszony w pierwszy dzień Wiosny, a ponieważ tym razem Wiosna nie zawiodła,
więc w poświacie słonecznej moje odczucia z podróży są cieple, promienne. Nawet fatalny stan drogi nie zepsuł tego
wrażenia, zwłaszcza że w pewnym momencie w Jabłowie znalazłem się w innym
świecie. Pomyślałem, to chyba przedmieście Czarnego Boru.
A w samej bibliotece było
swojsko, domowo, przytulnie. Panie z biblioteki zadbały o to, by był to wieczór
przyjemny i pożyteczny. Przy stołach zasiedli stali bywalcy Biblioteki i co
mnie mile zaskoczyło byli to ludzie starsi, panie, panowie, jak się później
okazało, żyjący sprawami wsi i zainteresowani tym co się ciekawego dzieje w
całym regionie wałbrzyskim. Wieś Czarny Bór ma już swoją książkę o historii i
współczesności napisaną w 2007 roku przez zespół redakcyjny pod przewodem
księdza proboszcza Władysława Stępniaka, o czym pisałem w moim blogu. Przypomniałem
o tym na wstępie po to, by podkreślić wagę tego rodzaju twórczości dla
wzmacniania więzi mentalnej i emocjonalnej ze swoim gniazdem rodzinnym. Nieco
inną, lecz o tej samej idei przewodniej jest moja książka o Głuszycy, którą starałem
się zainteresować uczestników spotkania. Upłynęło ono w miłej, coraz bardziej przyjaznej
atmosferze, a skończyło się wspólną rozmową przy kawie i ciastku, nie mówiąc o
wpisywaniu dedykacji do zakupionych książek, no i oczywiście - o
pięknej laurce, upominku i kwiatach wręczonych mi przez Panią Dyrektor
Biblioteki i Jej współpracownicę.
Fot. Violetta Torbacka
Dziękujemy, za miłe i interesujące spotkanie oraz za ciepłe słowa zawarte w poście
OdpowiedzUsuńuczestnicy spotkania z Czarnolasu
Jak na tak małą wieś, historię ma całkiem sporą, ten Czarny Bór, nie wiem, czy konkurencyjną dla tego Kochanowskiego, ale zachęcającą do zwiedzenia;)
OdpowiedzUsuń